Marinette obudziła się w sypialni, w której zazwyczaj spała z Adrienem ale tym razem chłopaka nie było co bardzo zdziwiło granatowowłosą i przykuło jej uwagę. Było to wręcz niemożliwe by on nie przyszedł. Zawsze przychodził! Zawsze był przy niej. Zawsze jej pomagał zwłaszcza w najtrudniejszych sytuacjach takich jak jej ciąża. Teraz już miała na świecie małą córeczkę, która lada moment miała skończyć pół roku. Była wreszcie szczęśliwa i czuła się spełniona ale czy na pewno tak miało być? Czy to było spełnienie jej marzeń? Owszem ale nie na długo, ponieważ jak na nią przystało wszystko niebawem miało się zacząć sypać.
— Adrien? — zapytała ale nie usłyszała odpowiedzi.
Zmartwiona wstała z wygodnego łóżka i podążyła do kuchni, gdzie zwykle zastawała blondyna, gdy był czymś zaniepokojony. Nieraz robili sobie o tej porze kakao gdy ciężko było któremuś z nich zasnąć lub nawet obojgu. Już wchodziła do olbrzymiej kuchni gdy zauważyła, że chłopaka nie było przy wyspie kuchennej. Czy była sama z Emmą w mieszkaniu? Pobiegła do pokoju córki. Jej także nie było. Dziewczyna nie rozumiała co się wokół niej działo. Chciała otrząsnąć się z tego transu ale nie wiedziała jak.
Nagle usłyszała szczęk otwieranego zamka. Przestraszona ukryła się za ścianą bacznie obserwując kto wszedł do mieszkania. Było pewne że się martwiła ale... Mógł to być Adrien. Rzeczywiście był to on sam. Wypuściła więc całe powietrze z płuc aby opuściły ją złe myśli. Wzięła głęboki wdech i podążyła do swojego życiowego partnera.
Chłopak słysząc jej kroki obrócił się w jej stronę. Szmaragdowe tęczówki zabłyszczały poprzez odbicie światła lampy. Jego twarz wyrażała skupienie jakby się zamyślił. Zdziwiło ją to, ponieważ nigdy blondyn nie okazywał takiej emocji. Czy mogło być możliwe że nie był jej Adrienem?
— Adrien, to ty? — zapytała zmartwionym tonem.
— Tak, ukochana, to ja, twój ideał...
Marinette się zatrzymała. Nie spodziewała się, że mogła spotkać osobę ze snu w rzeczywistości. Zresztą kto by się spodziewał? Było to wręcz niemożliwe, więc dlaczego on był razem z nią, a nie było Adriena? Zaczynała się martwić i niepokoić... Skoro on był tu to gdzie był Adrien? I gdzie Emma?
— Gdzie Adrien?
Podszedł bliżej niej. Chciała się cofnąć ale tuż za nią była ściana. Jej serce przyspieszyło a zaraz za nim i oddech. Bała się. Tak bardzo się bała. Nie znała go z tej strony. Co on mógł jej zrobić? Mógł być nieobliczalny. Była w potrzasku. Niewinna, bezbronna a przed nią stał człowiek, którego w zupełności nie znała.
Miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi. Biło tak szybko jak nigdy dotąd. Ze strachu. Cofnęła się tak że dotykała ściany. Już nie miała wyjścia. Zbliżał się. Powoli i zdecydowanie jakby polował na zwierzynę. Jakby była antylopą a on lwem.
— Adrien? Kto by się nim przejmował! — rzucił nie przejęty.
Stał tuż przed nią. Na wyciągnięcie ręki. Jego szmaradowe oczy błyszczały złowrogo ale także tym znanym jej od niedawna charakterystycznym błyskiem. Błyskiem pożądania. Wyciągnął dłoń dotykając jej upiętych włosów. Chwycił gumkę i rzucił nią na ziemię. Jej włosy rozsypały się za plecami jakby jej twarz była gwiazdą wśród granatowego nieba jej włosów.
Przejechał dłonią po lini jej twarzy. Wciągnęła gwałtownie powietrza. Próbowała opanować gwałtowne bicie serca, lecz nie potrafiła. Pochylił się nad nią wąchając jej włosy. Pachniały dobrze znanym mu bananowym szamponem, którego zwykła używać. Spojrzał jej głęboko w oczy jakby analizował w nich każdy szczegół.
![](https://img.wattpad.com/cover/259625923-288-k466074.jpg)
CZYTASZ
Always & Forever | Miraculous
FanficKontynuacja "Always Together"... Adrien z Marinette muszą stawić czoło duchom przeszłości... W przenośni i dosłownie. Po roku ponownego spotkania ich życie diametralnie się zmienia. Los znów rzuca im kłody pod nogi. Tym razem w postaci Gabriela. A...