21|Należyte pożegnanie.

390 29 20
                                    

— Feliksie — odezwał się wciąż oparty o ścianę chłopak.

Leżący na Marinette sobowtór patrzył na niego oniemiały. Nie wiedział co powiedzieć. Obecność tego drugiego wprowadziła go w stan zdumienia. Wyglądał jakby zobaczył ducha. Zbladł. Ale wciąż nie zważając na sytuację leżał na dziewczynie przykutej do łóżka. Wyglądało to trochę... Specyficznie? Nie można by ująć, że dziwnie, ponieważ to słowo zbyt delikatne na takie stwierdzenie.

Jak czuli byście się wy w takiej sytuacji, że wchodzicie do mieszkania i spotykacie jak wasza dziewczyna/chłopak jest przypięta/przypięty do łóżka i wasz sobowtór uprawia seks z twoją drugą połówką? Zapewne jesteście zdenerwowani.

Tak czuł się właśnie Adrien, mimo że ukazywał opanowanie i spokój to wewnętrznie doprowadzało go to do szału nie tyle to, że Marinette w pewnym sensie go zdradzała (choć nie świadomie) a to, że jakiś facet, który miał twarz jak on przypiął ją do tego zasranego łóżka i ją przelatywał na jego oczach.

Chłopak miał tak dobrze wypracowane na przykład coś takiego jak obojętność, opanowanie czy spokój, że robiło to wrażenie na jego dziewczynie. Patrzyła cały czas na niego. Jej fiołkowe tęczówki nie opuszczały go na krok jakby błagały go o pomoc. Błyszczały radością i tym co zawsze miłością, której brakowało mu od kilku tygodni.

— Jak? — zapytał ten drugi. Jego ton zdradzał zaskoczenie — Jak udało ci się tu przyjechać?

Adrien nieznacznie się przybliżył. Już nie opierał się o ścianę. Jego lewa brew się uniosła jakby był poirytowany. Na twarzy znów powstały bezinteresowność i obojętność.

— To nie było trudne. W końcu udało mi się wyjść z twojej pseudo pułapki i ucieknąć. Na lotnisku w Bagdadzie już było z górki bo każdy zorientował się kim jestem. Twoi kumple wcale nie byli tacy chętni do walki jak ci się wydawało, Feliksie.

Sobowtór wstał z granatowowłosej. Usiadł na łóżku zakrywając część swojego ciała kołdrą. Na szczęście blondyn zdążył w idealnym momencie w przeciwnym razie skutki mogły być nieodwracalne. Doszło za daleko ale nie do końca. Dziewczyna nie miała nawet jak okryć się kołdrą. Wciąż była naga a prawdopodobnie prawdziwy chłopak lustrował ją wzrokiem. Nogami próbowała przykryć swoje ciało, lecz na próżno. Pozostawało jej leżeć tak aż do chwili gdy dwóch niemal identycznych mężczyzn w końcu rozwiąże problem.

— Felix? — wyrwało jej się wciąż patrzyła na Adriena. Nie mogła uwierzyć, że wreszcie powrócił jej prawdziwy ukochany.

— Felix to mój kuzyn. Identyczny na zewnątrz,  a zupełne przeciwieństwo wewnątrz — warknął przez zęby mierząc go nienawistnym wzrokiem.

Fiołkowooka w myślach odetchnęła, że żaden z nich już nie zwracał na nią uwagi tylko skupiali na sobie nienawistne spojrzenia. Ta sytuacja wyglądała dość dziwacznie ale i ciekawie. Dwóch mężczyzn o niemal identycznych rysach twarzy, obaj pragnący tą samą kobietę w jednym pokoju stali na przeciwko i gromili się wzrokiem.

— Marinette czy on... — zaczął ale te słowa ciężko przechodziły mu przez głowę a co dopiero przez usta — czy zrobił ci krzywdę?

Dotychczas nie z puszczała z niego wzroku ale było jej tak strasznie wstyd. Tak bardzo wstydziła się tego, że przez jakiś okres czasu (już sama nie pamiętała od kiedy to trwało i nie wiedziała kiedy to się zaczęło) myślała i spędzała czas z obcym człowiekiem, który wyglądał jak jej chłopak ale nim nie był. Nie wspominając o wielokrotnej nieświadomej zdradzie. Na początku nie pasowało jej to dziwne zachowanie, takie nie typowe dla niego. Później już poleciało. Zarumieniła się na samą myśl ze wstydu.

Always & Forever | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz