13 |Placek lotaryński i obiad?

333 27 19
                                    

Gabriel podał granatowowłosej dziewczynkę a ta wsadziła ją do dziecięcego siodełka. Jej zielone identyczne jak jej ojca oczy zabłyszczały. Mężczyzna wyjął z kieszeni jakąś zabawkę wręczając ją rodzicom małej (Emma była za mała by osobiście otrzymać prezent). Prezentem okazał się być mały szmaciany kotek z dużymi zielonymi oczyma. "Identyczne jak jej" – podsumowała w myślach Marinette.

— Dziękujemy, że pa... Rozpieszczasz naszą córeczkę — podziękowała za ich oboje bo blondyn nie miał zamiaru mu za nim dziękować. Wpatrywał się w niego z niewzruszoną miną można wręcz wyczytać nienawiść z jego oczu.

— Taką perełkę powinno się rozpieszczać — odpowiedział poważnym tonem.

Kilka minut później fiołkowooka zaczęła nalewać do każdego talerza zupę cebulową. We czwórkę siedzieli przy jedynym stole. Marinette wraz z Adrienem na przeciw Gabriela a Emma na dziecięcym krzesełku. Chłopak był zbulwersowany, że musiał siedzieć na przeciw niego i spoglądać na jego złowrogą twarz. Patrzył na niego z wyrzutem i nienawiścią.

Powoli i spokojnie (poza zielonookim) konsumowali zupę. Wszyscy musieli przyznać, że wyszła wyśmienita. Było widać efekty bycia córką najlepszego piekarza w Paryżu. Gabriel jedząc te pyszności w myślach komentował jaki to jego syn ma doskonały gust. "Delicje!" "Muszę poprosić o przepis dla moich kucharzy!" "Adrien to ma ją jak szóstkę w totka!"

Przez cały ten czas wzrok chłopaka nie schodził z jego ojca. Obserwował go złowrogo jakby bał się, że w każdej chwili może niespodziewanie zaatakować. Marinette ukradkiem spoglądała na swojego narzeczonego zmartwionym wzrokiem. Martwiła się, że może stać się coś... Złego?

Nadeszła pora na placek lotaryński, który miał być największą niespodzianką w jakże miło spędzonym rodzinnym obiedzie(wyczucie tą ironię). Sama fiołkowooka nie była do końca przekonana czy aby dobrze zrobiła. Równie dobrze ojciec blondyna mógł ją wyśmiać za tak fatalny wybór.

Gdy Adrien kroił danie a ona podawała talerze Gabriel badawczo spoglądał na to co miał za chwilę skonsumować. Wytrzeszczył oczy gdy na swoim nieskazitelnie białym talerzu zauważył placek lotaryński. Mimo to nie pisnął ani słowa by nie podpaść przyszłej synowej, która jak uważał na razie w niczym mu nie podpadła. Odkroił pierwszy kawałek a dziewczyna patrzyła na niego jak na jakieś bóstwo. Mężczyzna pomyślał, że czuła się wyróżniona że on próbował danie wykonane przez nią. Poczuł satysfakcję. Połknął kęs. Był wyśmienity!
Nigdy tak dobrego nie jadł! Te z najlepszych restauracji nie miały racji bytu! Miał ochotę wziąć ją na ręce i nieść. Jednocześnie przy tym krzycząc z radości.

Dziewczyna chyba czekała na jego komentarz z tej strony bo spoglądała na niego z wyczekiwaniem. Tak więc Gabriel pierwszy raz odezwał się w tej kwestii.

— Muszę przyznać, że rewelacyjnie gotujesz — zaczął — Adrien dobrze trafił.

Zielonooki zarumienił się po raz pierwszy tego popołudnia. Zmieszany podrapał się po głowie jednocześnie spoglądając na swoją narzeczoną. Aż dziw, że jego ojciec nie zauważył na jej palcu pierścionka zaręczynowego!

— Dziękuję, pan... Gabrielu.

Spojrzał na nią podnosząc jedną brew. Poczuł, że jego usta ucierpiały i już miał chwycić serwetke by je wytrzeć gdy spostrzegł, że nie był w restauracji i nie miał przed sobą kilkudziesięciu listków serwetek tylko elegancką serwetkę w drobne kwiatuszki. Miał ochotę zwymiotować na samo myślenie, że coś upaprało jego nie skażone usta! Cóż miał począć?

Marinette widząc w jakiej sytuacji znalazł się Gabriel podała mu białą serwetke. Mężczyzna szarmancko wytarł usta sprawiając, że znów były w nienagannym stanie. To była kryzysowa sytuacja, która zdarzyła mu się po raz pierwszy po śmierci jego żony. Na samą myśl poczuł jak w kąciku oka kręci się tajemnicza łza. Machinalnie ją starł serwetką.

Always & Forever | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz