Minął tydzień. Projekt wymarzonej sukni ślubnej dla Alyi był w fazie końcowej. Mimo wielu przeszkód kończyła projekt i zdążyła kupić potrzebne na nią materiały by mogła szyć i kroić. W ciągu tygodnia zdążyła także zebrać miarę z przyjaciółki by suknia była w idealnym rozmiarze.
Zawsze jak co rano wstawała o tej samej porze by kończyć swoje aktualne dzieło. Ostatnie kreski i koniec. Projekt sukni był gotowy teraz mogła szyć. Miała jeszcze na to dwa tygodnie. Dokładnie za dwa tygodnie miał odbyć się ślub Alyi i Nina. Miała być druhną przyjaciółki ale sama nie miała sukienki a najważniejszą dla niej kreacją w tej chwili była suknia Panny Młodej. Jej schodziła z głównego podium.
Była godzina 6.20 więc mogła na spokojnie zająć się suknią. Adrien na szczęście spał i nie przeszkadzał jej w kontynuowaniu swojego dzieła. Mała Emma spała w swoim łóżeczku a pora do karmienia była jeszcze daleka bo o godzinie 5.37 odbyła się ostatnia. Od tamtej chwili granatowowłosa nie mogła zmrużyć oka i dlatego postanowiła kończyć autorską kreację.
Chwyciła morelowy materiał i zaczęła kroić dokładne co do milimetra kształty, które w tamtym momencie nie przypominały dokładnie tego co miały przypominać. Zebrane wymiary z przyjaciółki tak jak sądziła były niezwykle przydatne.
Tak jak miała w zwyczaju gdy kroiła materiał w niektórych miejscach wystawiała język tak jak nieraz robią tak kierowcy gokardowi.
Po kilkunastu kształty zaczęły przypominać suknię a na biureczku znalazła się niewielka różowa maszyna do szycia, którą kojarzył każdy z jej najbliższych przyjaciół, w tym Adrien. Miała ją od dzieciństwa. Był to prezent od rodziców na jej dziesiąte urodziny. Gdy pierwszy raz ją ujrzała zdecydowała, że się z nią nir rozstanie póki nie rozłączy ich nie do naparawienia usterka. Narazie nie nadeszła ta chwila i oby nigdy nie nadeszła.
Dokładnie i sprawnie szyła każdy element kreacji tak, że z upływem każdych dziesięciu minut coraz bardziej przypominała efekt końcowy, do którego oczywiście było jeszcze daleko. Miała nadzieję, że zdąży idealnie na czas a szala raczej szła w tą dobrą stronę.
Zrobiła sobie krótką przerwę, która trwała zaledwie dwie minuty. Spojrzała na ekran telefonu gdzie mogła sprawdzić dokładną godzinę. Była 7.26 . Wzięła łyk wody mineralnej i zaczęła się zastanawiać jakim cudem Adrien jeszcze nie wstał i nie zorientował się, że wstała.
Co prawda zaniepokoiło ją to ale w sumie nie przeszkadzał jej, więc nie chciała go budzić a ponadto nie chciała mu przeszkadzać. Do pracy miał dopiero na godzinę dziewiątą, więc miał jeszcze sporo czasu.Zdecydowała więc kontynuować swoją pracę i skupić się na szyciu. Godzinę później suknia była prawie w fazie przymiarek lecz zorientowała się, że blondyn razem z ich córeczką wciąż się nie budzą. Wstała więc z niewielkiego, białego stołeczka i skierowała się do łóżka. Widząc oba puste miejsca wprawiło ją to niemal o zawał serca. Pobiegła do pokoju Emmy. Ujrzała leżącego na ziemi Adriena z ręką w łóżeczku dziewczynki. Z jej prawego oka popłynęła samotna łza. Naprawdę wzruszyła się widząc tą ujmującą za serce scenę. Tak bardzo bała się, że straci któreś z nich! Sama myśl sprawiała jej tyle bólu!
- Wstajemy śpiochu - wyszeptała mu do ucha nadgryzając jego płatek.
Chłopak na te słowa wstał jak poparzony. Zaskoczony i rozespany spojrzał na granatowowłosą. Podrapał się po głowie sprawiając jeszcze większy bałagan na głowie.
- Ccco się stało? - zapytał trąc zmęczone od spania oczy.
- Raczej powinieneś zapytać jak się znalazłeś przy łóżeczku Emmy?

CZYTASZ
Always & Forever | Miraculous
FanficKontynuacja "Always Together"... Adrien z Marinette muszą stawić czoło duchom przeszłości... W przenośni i dosłownie. Po roku ponownego spotkania ich życie diametralnie się zmienia. Los znów rzuca im kłody pod nogi. Tym razem w postaci Gabriela. A...