1|Nienawiść.

833 35 5
                                    

Adrien razem z Marinette, która na rękach trzymała małą Emmę, stali w holu nie mogąc uwierzyć w to co widzieli. Ze schodów szarmanckim wejściem schodził Gabriel Agreste, rzekomo martwy projektant mody. Szedł powolny krokiem, niemal w trybie slowmotion. Nathalie stała naprzeciw niego z niemą miną na twarzy. Wszyscy patrzyli na niego wzrokiem takim jakby zobaczyli ducha. Bo w rzeczywistości zobaczyli ducha!

Sam Gabriel nie wiedział co powiedzieć. Zapomniał o tym co miał powiedzieć. Chciał improwizować ale nie wiedział... Nie wiedział od czego zacząć. Nie widział syna od pięciu lat. Nie miał o czym z mim rozmawiać. Adrien mógł się na nim wylądować. Już go to nie obchodziło. Zresztą wszystko to była jego wina!

Kto miał zacząć? Od czego ten ktoś miał zacząć? Emma uśmiechała się do swojego dziadka rozradowana jego obecnością. Mimo, że widziała go pierwszy raz na oczy. Dziewczynka nie rozumiała sytuacji w jakiej każdy z nich się teraz znalazł. Po chwili zaczęła się głośno śmiać z niewiadomego im wszystkim powodu.

- Ttto... Moja wnuczka? - zapytał zdenerwowanym głosem, lekko się jąkając z powagi sytuacji.

Nikt nie odpowiedział. Duch wreszcie się odezwał. To nie było normalne. W głowach Marinette, Adriena i Nathalie powstawały myśli, że może zwariowali ale wyglądało na to, że Emma także widziała ducha. Raczej dwumiesięczne dziecko nie mogło zwariować.

Nikt nie zauważył, że Gabriel stał teraz naprzeciw nich, przed drzwiami swojego gabinetu. Nie przesuwał się jakąś niesamowitą prędkością ale zważywszy na ich reakcję była ona dość szybka. Co wy byście zrobili w takiej sytuacji?

- Gabrielu... - wyrwało się asystentce - To naprawdę ty?

- Nareszcie... Nathalie, tak to ja. Chciałem poznać moją małą wnusię.

Adrien i Marinette wciąż stali znieruchomieni. W pewnym momencie spojrzeli sobie w oczy. Los znów krzyżował im plany. Znów musieli się mu postawić. Tym razem przeszkodą był duch Gabriela Agreste'a. Tylko co mięli zrobić?

- Ale... Gabrielu... - kobiecie ciężko było wykrztusić te słowa - ty nie żyjesz.

Gabriel nie spodziewał się tych słów ze strony swojej asystnetki. Ba! On ich wogule nie miał w swoim jakże cudownym i dopracowanym planie (wyczujcie tą ironię). Raczej planował coś w tym stylu:
Gabryś przychodzi. Zmartwychwstał! Ludzie zaczęli go sławić jak bóstwo. Syn z otwartymi rękami go wita. Bierze na ręce swoją wnuczkę. Wita się z laską Adriena. Potem razem z Adrienem będą wspólnikami. Stworzą jedną wielką rodzinę. Będą mieszkać w tej williwilli i wszyscy będą szczęśliwi. A wszystko to dzięki Gabrielowi Agreste'owi.

- Nathalie... Adrien... - imienia dziewczyny nie znał tak samo jak imienia wnuczki, dlatego więc nie ryzykował wpadkąwpadką - to naprawdę ja, nie żaden duch. To ja.

Adrien stał nie poruszony słowami rzekomego ojca-ducha. W pewnym momencie na jego twarzy powstało coś w rodzaju grymasu. Nie mógł znieść jego widoku. Czuł coś w postaci nienawiści, złości i obrzydzenia, lecz postanowił tego nie ukazywać tego tak po sobie.

- Synu, to naprawdę ja - mężczyzna próbował się zbliżyć do zaniepokojonego chłopaka. Blondyn się cofnął, jednocześnie będąc wciąż przy swojej dziewczynie i córeczce.

- Nawet gdybyś był moim ojcem... - odezwał się wreszcie Adrien łamiącym się lekko głosem -... To nie ma już dla ciebie miejsca.

Serce Gabriela rozsypało się na małe kawałeczki. Nie spodziewał się takiego zbiegu zdarzeń. Nie spodziewał się! Jego własny syn miał go dość. Adrien nienawidził go...

- Synu, czy ty mnie nienawidzisz? Znienawidziłeś mnie?

W młodym Agreste'cie zaczęło się dziać coś niepokojącego. Czuł zdenerwowanie, nienawiść, ból i najdziwniejsze rozczarowanie.

- Tak! Znienawidziłem cię! Przez ciebie zmarnowałem cztery lata! Cztery lata, które były marną wegetacją! Cztery lata, które nic nie znaczyły! Byłem nieszczęśliwy, niespełniony! Nie chciałem tego! - wszystkie emocje dotychczas tłumione przez Adriena opuściły chłopaka.

Marinette spojrzała zaskoczona na swojego chłopaka, który nienawistnym wzrokiem taksował od stóp do oczu własnego ojca. Rozumiała w jakim był teraz stanie. Sama w to nie wierzyła, że stał przed nimi prawdziwy, żywy Gabriel Agreste.

Mała Emma już się nie uśmiechała. Patrzyła na swoją mamę nieobecnym wzrokiem. Natomiast Nathalie stała jak zaczarowana obserwując poczynania ojca jak i syna.

Gabriel Agreste patrzył wciąż w szmaragdowe oczy syna. Nie widział w nich jak dawniej smutku i przykrości.
Widział dorosłego mężczyznę, który potrafił się odnaleźć i poradzić sobie sam oraz stworzyć prawdziwą, szczęśliwą rodzinę. W oczach Adriena tliły się tajemnicze iskierki, których dotychczas nie widział. Ponadto pojawiła się złość i coś niespodziewanie dziwnego... Nienawiść!

- I co teraz ojcze? - ciągnął z kpiną w swoim tonie - Co teraz zrobisz?! Skoro twój jedyny syn cię nienawidzi?! Znów usuniesz się w cień i będziesz udawać, że nie żyjesz?! Tak po prostu odpuścisz sobie mnie i moją rodzinę?! -na twarzy Gabriela powstał dziwny grymas - Tak! Dobrze usłyszałeś założyłem rodzinę! Przez rok udawałeś, że nie żyjesz! To jest po prostu jakiś żart kabaret! - wydał z siebie coś podobnego do śmiechu ale ciężko było określić to jako wybuch śmiechu. Był to raczej wybuch frustracji.

- Nathalie, przygotuj mój gabinet. Jak miło było to znów powiedzieć. Chodźmy zatem do mojego gabinetu - zaprosił z sztucznym uśmiechem na twarzy.

Marinette poczuła nagłą fale gorąca. Zaczęła się martwić... Nie o siebie a o Adriena. Widziała jak chłopak przeżywał to całe zdarzenie. Ona sama by to tak przeżywała gdyby jej rodzic był tak okrutnym człowiekiem jak jego ojciec. Wszystko zaczęło się układać a nagle w jednym momencie ich wszystkie plany runęły przez ich główny problem i przeszkodę, Gabriela Agreste'a.

Pierwszy szedł Adrien, zaraz za nim Marinette wraz z małą Emmą na rękach. Z tyłu kroczyła wciąż podenerwowana Nathalie, która nie ukazywała żadnych emocji i uczuć jak miała w zwyczaju.

- Tak więc, jak zacząłem... Muszę wam wszystko wytłumaczyć. To nie jest takie proste jakby się wam mogło wydawać - zaczął starszy Agreste.

***
Hejoo, czy tylko mi nie spodobał się ten odcinek specjalny Shanghai? O wiele lepszy był Nowy York! Moim zdaniem odcinek był niedopracowany i zabrakło mi wątku Adrienette i Czarnego Kota. Bo... każdy musi przyznać naszego Kotka trochę usunęli na bok w tym odcinku. Za to pierwszy odcinek czwartego sezonu był strasznie smutny :(
Plis niech znajdzie się ktoś komu też się nie spodobał ten odcinek XD. Bo dziwnie się czuję XD

Always & Forever | MiraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz