Epilog.

1K 74 43
                                    

media: Lais - 't Smidje


Kiedy odwiedził mnie Ray, nie wyglądał na kogoś w dobrym humorze. Właściwie zauważyłem, że jakiś czas chodzi wiecznie zasmucony, ale kiedy pytałem, czy wszystko okej, odpowiadał, że tak. A po tym głuchym telefonie od Hadriana... Całkowicie się zmienił, minęły już dwa miesiące, a ja wciąż nie wiem, co go gryzie. Może Hadrian daje mu w kość? 

Nie, żeby mi na tym dupku zależało, co to, to nie! Nie zależy mi! 

Kłamię, zależy mi. I to kurewsko mocno, gdyby poprosił mnie o spotkanie, gdyby przyszedł i poprosił mnie o wybaczenie — wybaczyłbym mu. Za bardzo go kocham. 

- Cześć, Felix — odzywa się i wchodzi do środka, a za nim idzie As.

- Wyprowadzasz na spacer psa Hadriana? - rzucam odrobinę uszczypliwie. 

- Zajmuje się nim odkąd... Hadrian nie żyje — mówi cicho.

- Żartujesz sobie ze mnie, tak?! - wydzieram się na niego. To jakiś żart, tak? Jakie nie żyje? 

- A wyglądam, jakbym się z tego śmiał? - pyta mnie, spoglądając na mnie gniewnie.

- Czy on popełnił...? - nie potrafię dokończyć zdania. Czy to moja wina? Bo go rzuciłem? I nie dałem drugiej szansy? 

- Na szczęście nie, ale zostawił dla ciebie list. I myślę, że w nim powinieneś znaleźć odpowiedź — mówi i wręcza mi białą kopertę.

Nie tracę więc czasu i ją otwieram, by poznać zawartość listu. Naszego ostatniego pożegnania.

Jeśli czytasz ten list, to znaczy, że Ray ci go przyniósł, tak jak go prosiłem. Nie mogłem go przynieść Ci osobiście, ponieważ nie jestem w stanie tego zrobić. Trupy raczej nie będą w stanie roznosić poczty.

Specjalnie kazałem poczekać Rayowi, nim wręczy ci ten list, nie chciałem, by zrobił to od razu — po mojej śmierci, kiedy wciąż mogłeś żywić do mnie urazę o zakończenie naszego związku. Mógłbyś się jeszcze wtedy obwiniać, że to twoja wina, a ty nic nie zauważyłeś. Owszem, że zdawałeś sobie z tego sprawę, widziałeś, że coś mi jest, to ja cię okłamywałem. Przez cały ten czas.Wiedziałem, że umieram, wiedziałem, nim cię poznałem, dlatego nie musisz mieć żalu, że tak łatwo dawałeś się zbyć.Pewnie myślisz, w ilu sprawach Cię jeszcze okłamałem. Cóż... To była ta jedna rzecz, której ci nie powiedziałem. Nie powiedziałem Ci tego, ponieważ bałem się. Nie tego, że mnie zostawisz. Bałem się, że będziesz nalegać, bym próbował walczyć, a ja ci ulegnę. Chociaż, pewnie tylko ściągnął na ciebie więcej zmartwień. To nie miało sensu, umierałem i tak. Pewnie chciałbyś poznać powody, dlaczego czekałem bezczynnie na śmierć?Aaron.Wystarczy? Nie?Wiem, że próbowałeś to zaakceptować, ale nie mogłeś. Mówiłeś, że Ci to nie przeszkadza, ale wiem, że było inaczej. Nikt tego nie potrafił zaakceptować, a to była moja kara — kara za to, co uczyniłem. Że zakochałem się w swoim bracie. I chociaż Ciebie kocham również mocno, to... Nienawiść do siebie była silniejsza.Wiesz, dlaczego nasz związek się rozpadł?Też, przez to, że jestem dupkiem, ale głównie przez to, że byłem świadomy, że to już niedługo... Naprawdę chciałem spędzić ostatnie dni z Tobą.Od samego początku wiedziałem, że się dowiesz, ale dowiesz się, kiedy będzie już za późno na ratunek. Chociaż wiedziałem, że mógłbyś się zacząć obwiniać, że nic nie zauważyłeś, albo że tak łatwo odpuszczałeś sobie temat.Gdybym Ci powiedział od razu... Może... Może istniała jakaś mała szansa, a tak... Nie ma już nic.Uczyniłeś mój ostatni rok bardziej kolorowym, wszystko, co najlepsze spotkało mnie z Tobą. Wszystko, co było warte zapamiętania, przeżyłem z Tobą.Możesz być zły, możesz być rozgoryczony. Ale za wszystko wiń mnie.Ten list nie tylko jest moim ostatnim pożegnaniem, ale też moją ostatnią wolą. Od dnia, kiedy czytasz ten list, jesteś właścicielem restauracji, tak samo jak Ray. Możesz się zrzec tej funkcji, sprzedać ją, możesz zrobić cokolwiek. I nikt nie będzie mieć prawa Cię oceniać. To będzie Twoja decyzja.Twój na zawsze
Hadrian Nox
P.S Czy mógłbyś zająć się Asem?

- Nie rozumiem — kręcę głową — Nie rozumiem tego! - krzyczę, a łzy płyną mi z oczu.  Ray tylko mnie obejmuje.

^^^^ 

- To nasza wina — mówi Mikey spoglądając na dwa nagrobki, oba należące do jego braci — Moja i rodziców — precyzuje się.

- Zamiast mu pomóc, okazać wsparcie... My... Udawaliśmy, że nic nie ma. Że Aaron nigdy nie istniał, a Hadrian go kochał. Udawaliśmy, że nic się nie dzieje. A teraz... Czy ktoś w ogóle wiedział, że umiera? - zerka w moją stronę.

- Ray wiedział. Nie potrafił... - zaczynam, ale Mikey każe mi przerwać.

- Tylko Aaron dałby radę go namówić, zawsze tak było. Chociaż zgaduje, że gdybyś wiedział... Uległby ci, bo od śmierci Aarona nigdy nie widziałem Hadriana tak szczęśliwego jak z tobą — przyznaje się przede mną. Był nie był, to nie ma już znaczenia. Wszystko przepadło. Bo był zbyt upartym idiotom. 

- Ale wolał milczeć — zauważam i sam zerkam na nagrobek obu braci Nox. W końcu po to tu przyszedłem. Żeby się pożegnać z Hadrianem. Kazał mi się nie obwiniać, ale mimo wszystko... Mogłem coś zrobić. Cokolwiek.

- A dziwisz mu się? - spogląda na mnie.

- W liście, który dał mi Ray... Pisał, że to... Jego wybór... Jego kara.

- Bo go do tego doprowadziliśmy! - Mikey unosi swój głos — Doprowadziliśmy go do takiego stanu, że... Wybrał śmierć niż życie u boku kogoś, kogo kocha. Zniszczyliśmy go. Aż... Dziwne, że nie popełnił samobójstwa wcześniej.

- Nie popełnił samobójstwa — mówię. Ray wspominał, że chciał się zabić. Właściwie ten głuchy telefon, to miało być swoistym pożegnaniem. Gdybym nie zadzwonił do Raya... Zabiłby się. 

- Nie? A tak to właśnie wyglądało. Może... Nie miał odwagi, by się zabić, a choroba była dla niego... Wykorzystał to, by osiągnąć swego.
Coś w tym jest... Przy życiu trzymało go marzenie Aarona o własnej, dobrze, prosperującej restauracji. A kiedy spełnił to marzenie... Co miał zrobić z własnym życiem, które i tak nie miało już największego sensu? Czekać na śmierć?

Ray twierdził, że ostatnie dni... Że od naszego zerwania... Było z nim źle. Targały nim sprzeczne uczucia. A przed spotkaniem się ze mną i powiedzeniem mi prawdy powstrzymywało go to, że złamałby moje serce, ponownie. 
Może to i było samobójstwa, dość pokraczne, ale było. Uparty aż do śmierci. 

- Cześć Felix — mówi Mikey i zostawia mnie samego. Spoglądam na nagrobek Hadriana, a później zerkam na ten należący do Aarona. Wiem, że przychodziły tutaj często, kiedy miał trudny czas... Zawsze tutaj przychodził. I mówił... Mówił do swojego brata. Zawsze czułem zazdrość z kiedy zamiast zwierzyć się mi, zwierzał nagrobkowi, ale to... Dawało mu sił. Wiedział, że nikt go wtedy nie będzie oceniał. Że może być szczery ze swoimi uczuciami.
- Cześć Hadrian — mówię.

Ta historia od początku miała mieć taki finał. Jak pamiętacie książka inspirowana była moim fanfiction.
Żarcik, ona została prawie zerżnięta 1:1, poza paroma szczególikami.
Nie będę was się pytać o wasze wrażenia, ale jeśli czujecie potrzebę napisania co sądzicie, to proszę bardzo.
Silverthorn co książkę obiecuję sobie, że podzieli się z wami jakimiś smaczkami, wypowie się nad samym tworzeniem książki, ale... Zrobi to chyba jak uzna, że to już koniec pisania gejozy na wattpadzie
Tutaj oczywiście przechodzimy do ulubionej części Silverthorn, czyli podziękowań!
Dziękuję, każdemu kto czytał, komentował i zostawiał gwiazdkę. Zawsze jest mi miło kiedy doceniacie moje starania.
I cóż Silverthorn może dodać? Widzimy się niedługo w sequelu do Anima Mundi.

Under The Sing Of A Black StarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz