Let it take me where it wants to go

1.9K 118 3
                                    

Nie byłem do końca szczęśliwy z posady kasjera w piekarni. Znaczy, cieszyłem się, że ktoś chciał mnie zatrudnić i że będę dostawał jakieś pieniądze, ale... Cóż wstydziłem się. Bardzo prawdopodobne było, że znajomi z uczelni przyjdą tam na zakupy i zaczną się głupie żarty, bo jak to Harry Styles pracuje w piekarni? Cały czas pracowałem pod takim właśnie stresem, co nie było dla mnie dobre. Bałem się też, że jeśli jeszcze raz źle wydam pieniądze, właściciel wyrzuci mnie, bo takie miał myśli sądząc po jego spojrzeniach.

Liczyłem na sprzątanie u Tomlinsona. W internecie przeczytałem, że to milioner i prowadzi własną firmę deweloperską, której bardzo się powodzi. Pewnie nie ma go nawet w domu, więc sprzątałbym tam całkiem sam, bez presji i strachu, że ktoś mnie zobaczy i wyśmieje, a i zarobki byłyby większe. Niestety po wysłaniu CV nie dostałem żadnej odpowiedzi, pewnie przyjęli kogoś innego, a na mnie nawet nie zwrócili uwagi, bo jestem Alfą. Gdybym ja jeszcze tą Alfą był naprawdę. Mimo że byłem wychowywany zgodnie z moim zmienianym tabletkami zapachem, potrafiłem również wykonywać podstawowe domowe obowiązki, jak sprzątanie, czy gotowanie. Tak samo moja siostra Gemma potrafiła skosić trawę, wkręcić śrubę, czy zrobić inne typowo nieprzeznaczone dla niej prace.

Wrstchnąłem przecierając ladę. Chwilowo nie było żadnych klientów, więc mogłem pozwolić sobie na krótkie zamyślenie. Pracowałem już czwarty dzień i wydawało mi się, że w miarę potrafiłem sobie poradzić. Nikt nie przychodził, więc pozwoliłem sobie na wyciągnięcie zeszytu i czytanie notatki z dzisiejszego ranka. Wykłady miałem zawsze rano, natomiast pracę zaczynałem po południu, co miało swoje plusy w mniejszej ilości kupujących i czasie praktycznie wolnym, w którym mogłem się trochę uczyć.

Od małego wilczka wiedziałem, że będę studiował zarządzanie, by przejąć największy skarb mojej mamy i kierować wielką firmą remontującą i dekorującą domy. Nie było to do końca zgodne z moimi zainteresowaniami, gdybym mógł, wybrałbym filologię angielską, lub w przypływie odwagi aktorstwo, jednak nie mogłem podążać za złudnymi marzeniami. Anne wypracowała mi przyszłość, od lat poświęcała się i chroniła mnie od wszelkich porażek, do których niestety zaliczała moje oraz Gemmy bycie Omegą, ale wciąż, powinienem być jej wdzięczny. Gdyby nie ciężka praca kobiety, która swój sukces zawdzięczała upartości i byciu Alfą, byłbym zwykłym biednym studentem, który po skończeniu nauki nie miałby co z sobą zrobić.

Podskoczyłem na dźwięk otwieranych drzwi. Przez chwilę zapomniałem, gdzie jestem, jednak szybko schowałem zeszyt, wyprostowałem się i firmowo, lekko uśmiechnąłem.

Do piekarni wszedł czarnowłosy mężczyzna, z niedosuniętym plecakiem, z którego wystawały teczki na dokumenty. Rozmawiał przez telefon, więc przywitał się ze mną skinieniem głowy i zaczął wpatrywać się w wystawione na ladzie smakołyki.

- Tak, tak, zdążę na pewno, chcesz kokosankę, czy cynamonkę? Okay, poczekaj - odstawił komórkę i zwrócił się do mnie - poproszę dwie cynamonki i dwie kawy z mlekiem, bez cukru.

- Przepraszam, ale nie sprzedajemy, żadnych napoi - odparłem spokojnie, pakując bułeczki.

Mężczyzna zmarszczył brwi.

- Przecież kupuje je tutaj prawie codziennie. Nie było mnie trzy dni, przez urwanie głowy w pracy, a wy zmieniliście menu? - nie brzmiał niemiło, był raczej zaskoczony.

- Przepraszam pana, dopiero zacząłem tutaj pracę i powiedziano mi, że nie ma w menu napoi.

- Oh w takim razie zapomniano ci powiedzieć, że dla mnie i pana Tomlinsona zawsze robicie kawę, nawet macie gdzieś schowane specjalne kubki, myślę, że są w tej szafce pod kasą, a kawę robicie w ekspresie w pokoju dla pracowników - wyjaśnił spokojnie, uśmiechając się przy tym, a ja nic nie mogłem poradzić na to, że poczułem się zawstydzony.

Chłopak wydawał się być starszym, bardzo przystojnym Alfą, zachowywał się tak pewnie siebie i jednocześnie miło, a ja tylko się wygłupiłem. W dodatku pracował dla tego milionera, więc pewnie był kimś znaczącym.

Szybko udało mi się znaleźć papierowe kubki i dotrzeć z nimi do ekspresu. Na szczęście miałem podobny w domu, więc umiałem się nim obsługiwać. Zrobiłem dwie kawy według zaleceń mężczyzny i ruszyłem z nimi w jego kierunku. Znów rozmawiał przez telefon i wydawał się rozbawiony, a ja automatycznie pomyślałem, że śmieje się ze mnie.

- Tommo mówiłeś, że wytrzymasz miesiąc, a chcę ci przypomnieć, że minęły dwa dni. Daj jej jeszcze szanse - położył na ladzie odliczone pieniądze, z jak zauważyłem sporym napiwkiem, uśmiechnął się, przytrzymując telefon ramieniem i biorąc zamówienie w ręce. Podziękował szeptem, po czym odezwał się do swojego rozmówcy - ale myślę, że znalazłem dla ciebie idealne rozwiązanie, będziesz zadowolony, pamiętasz twoją wizję o fartuszku? To wiem, kto ją spełni, ale dajesz mi więcej niż tysiąc.

Z tym niezrozumiałym dla mnie zdaniem wyszedł, a ja odetchnąłem, choć nie wiedziałem, czy powinienem. Powiedział, że przychodzi tutaj codziennie, więc codziennie będę mu robił kawę i każdego dnia będę się stresował. Uhhh czemu życie zawsze jest dla mnie takie trudne?

***

Po powrocie do mieszkania byłem wykończony. Właściwie nie zrobiłem dużo, ale ta praca kosztowała mnie wiele wysiłku emocjonalnego, stresu, którego nie potrafiłem przestać odczuwać. Rzuciłem się na łóżko pragnąc od razu zasnąć.

Moim nowym lokum ostatecznie okazało się mieszkanie Nialla, któremu płaciłem połowę czynszu i mogłem spać w wolnym dotąd pokoju. Mój wcześniejszy apartament został już wynajęty, więc nie musiałem nim się przejmować. Co prawda mama dzwoniła codziennie, kontrolując mnie, jak sobie radzę, a ja ku mojemu szczęściu odpowiadałem, że bardzo dobrze.

Dzielenie wspólnej przestrzeni z kimkolwiek było dziwne, od trzech lat mieszkałem całkiem sam w dużym mieszkaniu i przyzwyczaiłem się do samotności i całkowitej ciszy, której nie miałem u Nialla. Horan nie był złym współlokatorem, wręcz przeciwnie. Dużo się uczył, bo na swoich studiach medycznych miał ogromny zakres materiału do opanowania, co łączyło się z tym że jeśli był w domu, to siedział w ciszy w swoim pokoju. Widywaliśmy się tylko podczas posiłków i domyślałem się, że tak już będzie. Wieczorami Niall grał na gitarze, to pozwalało mu lepiej spać, mnie natomiast wybijało z poczucia senności, jednak starałem się to ignorować, nie chciałem niszczyć jego rutyny.

Jedyną rzeczą, jeśli tak to mogę nazwać, która przeszkadzała mi w współlokatorze była jego dziewczyna. Niall był betą i również z betą się połączył. Było to dość ryzykowne posunięcie, patrząc na ich wiek, ale wydawali się szczęśliwi i pasujący do siebie. Jednak jak to pary po połączeniu, potrzebowali spędzać razem dużo czasu, dlatego oprócz weekendów, pojawiała się w mieszkaniu kilka razy dziennie,  o różnych porach. Czasem razem się uczyli, a czasem po prostu przytulali i czule całowali w salonie. Nie miałem nic do tego, tylko... jednak widok ich dwójki jeszcze bardziej potęgował moją wewnętrzną pustkę i potrzebę bycia chcianym i kochanym. Znów pojawiały się te myśli, że już zawsze tak będzie, że zawsze będę udawał i nikogo sobie nie znajdę. To było przytłaczające.

Zasnąłem, nie przejmując się kolacją, ani jakąkolwiek rozmową z przyjacielem.

______

Przepraszam, że tak długo schodzi mi z pisaniem :((

All the love ❤

You make me crazier//L.S ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz