You make me crazier, crazier

2K 127 11
                                    


Powiedzieć, że się stresowałem, byłoby niedopowiedzeniem. Nawet Niall zauważył, że coś jest nie tak, ale zbyłem go, mówiąc, że stresuję się egzaminem. Oczywiście egzamin był prosty i zaliczyłem go bez większego wysiłku, w końcu był on z mojego ulubionego przedmiotu. Powodem mojego stresu były odwiedziny w domu Tomlinsona w tym szczególnym dla niego czasie.

Obawiałem się, jak będę na to wszystko reagować. Byłem pewny, że zapach będzie obłędny, a ponieważ od dawna marzyłem o byciu przy kimś w takim stanie, a niestety nigdy nie byłem, to moja reakcja może być bardzo mocna. Nie chciałem narobić sobie wstydu i jednocześnie wydać, że jestem omegą, więc musiałem wymyślić jakiś plan działania.

Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu zdecydowałem, co będzie najlepszym wyjściem i jak wybrnąć z tej sytuacji.

Zaraz po przebudzeniu sięgnąłem po moje tabletki i zamiast jednej pastylki połknąłem dwie. Nigdy wcześniej tego nie robiłem i właściwie nie wiedziałem, czy to nie zaszkodzi, ale przecież nie mogło stać się nic złego. Miałem nadzieję, że mocniej zakryję swój zapach i nawet jeśli obecność Louisa wpłynie na mnie bardziej niż zazwyczaj,  to nikt tego nie poczuje.

Wyszedłem na uczelnię i przez wszystkie wykłady nie mogłem się skupić. Myślałem tylko o tym, w jaki sposób wygląda właśnie Louis, jak się czuje i czy gdyby wiedział, kim tak naprawdę jestem, to skorzystałby z tego. Myślałem również o jego gościach. Czy będą to dziewczyny, czy może chłopcy? Czy każdego dnia odwiedzi go ktoś inny, czy wszyscy w raz? Ile ich będzie? Jaki typ urody mają? Czy wcześniej się znali?

Po tych dłużących się  w nieskończoność wykładach i przemyśleniach, które wywoływały u mnie różne i dziwne uczucia, wróciłem do mieszkania Nialla i teraz też mojego. Postanowiłem, że nie będę gotował u Louisa, tylko przygotuję wszystko u siebie, a tam jedynie odgrzeję i każę im samym sobie nakładać, po czym szybko zniknę. Dlatego właśnie przygotowałem zapiekankę ziemniaczaną z kurczakiem i gdy ostygła włożyłem ją wraz z naczyniem, w którym była do dużej torby.

Przejrzałem się w lustrze i poprawiłem włosy, po czym wziąłem duży wdech i udałem się do wyjścia. Szedłem szybkim krokiem, naładowany rozpierającą mnie energią wynikającą ze stresu. Właściwie wchodziłem do jaskini lwa, będąc praktycznie bezbronnym i to mnie przerażało.

Otworzyłem drzwi swoją parą kluczy i już w pierwszej sekundzie zostałem prawie sparaliżowany, przez cudowny i wszechogarniający mnie zapach. Wydawał się idealny, jak marzenie. Nie miałem pojęcia, że można odczuwać coś tak mocno i tak szybko robić się podnieconym,  bez żadnego konkretnego powodu, no bo ja tylko otworzyłem drzwi!

Szybko przeszedłem przez korytarz, próbując nie zwracać uwagi na nic. Już dzień wcześniej, gdy Louisa jeszcze nie było, przygotowałem sobie wszystko w kuchni, więc od razu włożyłem zapiekankę do piekarnika i włączyłem go, a chwilę potem gotowałem już wodę na herbatę, którą planowałem zrobić w dużym dzbanku. Zająłem się obieraniem i krojeniem plasterków cytryny i nawet nie zauważyłbym, że do kuchni ktoś wszedł, gdyby nie TEN zapach.

Odłożyłem nóż, gdyż pewne było, że gdyby tego nie zrobił, mój palec byłby mocno przecięty. Odwróciłem się szybko i zobaczyłem najpiękniejszego człowieka na ziemi. Moje kolana zmiękły na widok Louisa stojącego w samych luźnych szarych dresach. Jego umięśniony tors i policzki były lekko zaróżowione, włosy natomiast wilgotne i roztrzepane, jak gdyby niedawno się kąpał. Uśmiechał się zalotnie i emanował czymś, czego nie potrafiłem opisać, ale całym sobą powstrzymywałem się, aby nie podejść do niego.

- Cześć Harry, długo już jesteś? - zapytał, podchodząc do blatu i łapiąc za butelkę wody, z której wziął kilka dużych łyków, a ja nie potrafiłem oderwać od niego wzroku. Chłonąłem wszystko od jego zapadniętych policzków i cudownych kości policzkowych, przez poruszające się jabłko Adama, aż do wystających obojczyków ozdobionych tatuażem. Dodatkowo jego głos był rozpraszająco ochrypły.

- Hej, um, nie, nie tak długo.  Zaraz będzie zapiekanka - starałem się, żeby mój głos brzmiał pewnie, ale jego drżenie było słyszalne mimo wszystko.

Louis spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem, po czym przyjrzał mi się od stóp do czubka głowy, a ja musiałem podtrzymać się blatu prawą dłonią. Nagle poczułem się też źle ubrany w moich czarnych jeansach i bordowej koszuli w kratę. Tomlinson zrobił krok w moją stronę,  a ja spojrzałem na niego przerażonym wzrokiem i gdy już myślałem, że coś zrobi, że mnie dotknie, do kuchni weszła kolejna osoba.

- Louis kochanie czemu tak długo nie wracasz? - zapytał jakiś blondyn o delikatnej posturze, ubrany jedynie w czarne bokserki.

Podszedł do Louisa, który nagle odsunął się ode mnie. Blondyn owinął swoje ręce wokół pasa szatyna i przytulił się do jego pleców, układając głowę na ramieniu i patrząc na mnie pogardliwym wzrokiem.

Nie wiedziałem, co się stało, ale nagle wszystkie rozpierające mnie uczucia opadły, a omega w moim ciele kuliła się i sprawiała, że miałem ochotę skamleć i schować się pod kocykiem. Czułem się jak małe dziecko, któremu ktoś powiedział,  że mama go nie kocha, albo inne okropne rzeczy.

- Jack, to jest Harry, moja pomoc domowa - przedstawił mnie i, mimo że wciąż patrzył tylko na mnie, to dłońmi gładził ręce Jacka, a mnie zaczynało mdlić.

Odwróciłem się i szybko posprzątałem obierki po cytrynie, po czym zalałem herbatę i wyłączyłem zapiekankę.

- Myślę, że poradzicie sobie z nałożeniem, a ja już pójdę, przepraszam.

Nawet na nich nie patrząc, wyszedłem z pomieszczenia. W drzwiach minąłem się z jeszcze jednym chłopakiem w samych bokserkach, który również miał wilgotne włosy, długie i ciemne. Przez moją głowę przeszła myśl, że mieli z Louisem wspólną kąpiel, przez co w moich oczach zebrały się łzy. Byłem zły na samego siebie, bo moja reakcja była okropna i całkowicie nie zrozumiała.

Praktycznie wybiegłem z mieszkania, nie kłopocząc się zamykaniem drzwi. Miałem dość.



________

All the love ❤

K.

You make me crazier//L.S ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz