Rozdział 13

17.5K 1.1K 79
                                    

Przez cały wczorajszy wieczór zastanawiałam się, dlaczego Aaron kazał mi uciekac. Byłam przestraszona i czekałam tylko na moment, w którym wszystko mi wyjaśni. Już na drugiej przerwie zobaczyłam Seana i podbiegłam do niego przepychając się przez tłum idących uczniów. W końcu dostałam się do niego, a on stał przy szafkach z dziwnym wzrokiem.

- Sean ? - Dotknęłam go w ramię, a on aż podskoczył.

- Wiesz dlaczego Aarona nie ma w szkole ? - Zrobiłam zaskoczoną minę. A więc nie przyszedł do szkoły. A co jeżeli coś mu się stało ?

- Nie mam pojęcia. Wczoraj z nim byłam w tym zakazanym lesie ii ... nagle kazał mi uciekac. Nie powiedział czemu. - W oczach Seana zobaczyłam strach. Patrzał w jeden punkt aż nagle usłyszeliśmy dźwięk SMSa. Sean szybko wyjął swojego smartfona i aż go zamurowało gdy przeczytał wiadomośc.

- Co się stało ? - Nie mogłam wytrzymac z ciekawości, gdy zobaczyłam jak na jego twarzy maluje się strach i cały zastygł.

- Chodź szybko ! - Pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia szkoły. Na początku się opierałam, a potem szłam posłusznie.

- Co się dzieję ? Wyjśnisz mi ? - Zdawało się, że totalnie mnie nie słuchał.

- Wszystko ci wyjaśnie w aucie. - Wyszliśmy ze szkoły, a ja poczułam podmuch mroźnego wiatru. Na dworze było na minusie, a ja szłam w samej bluzie. Sean przyśpieszył.

- Przecież mamy jeszcze lekcje. - Zdałam sobie sprawę dopiero teraz, że ponownie uciekam z lekcji co nie najlepiej może się skończyc biorąc pod uwagę, że ostatnio dośc często ląduje pod gabinetem dyrektora. Z drugiej strony Sean by mnie nie wyciągał z byle powodu.

- To teraz nie jest najważniejsze. - Odróciłam głowę i spostrzegłam, że jedna z nauczycielek idzie ze zdenerwowaną miną w naszą stronę. Super ! Już nas przyłapali. Teraz już na pewno oberwie mi się za wagarowanie. Otworzyłam drzwi od auta starając się ognorowac wrzeszczącą z daleka nauczycielke. Sean trzasnął drzwiami i szybko odpalił auto. Wyjechał szybko z parkingu poprawiając lusterko.

- Więc ? - Uniosłam jedną brew jak to miałam w zwyczaju. Czekałam na wyjaśnienia.

- Aaron jest w szpitalu. Został zaatakowany. - Wydusił i zacisnął szczękę. Nie mogłam uwierzyc. A więc wtedy kiedy kazał mi uciekac ktoś go zaatakował. Pewnie jakieś zwierzęta. Tylko dlaczego on nie uciekł ze mną ? 

- Jak to ? Co mu się stało ? Powiedz więcej ! - Denerwowała mnie ta nagła małomównośc Seana. Z natury jestem nieciepliwą osobą i muszę wszystko wiedziec natychmiast.

- Nie mówiłem ci, że wśród nas wilkołaków są też ci źli. Są trochę inną rasą. Różną się od nas tym, że od razu potrafią się zmieniac no i są o wiele bardziej agresywni. Są dużym zagrożeniem. Rozmnażają się bardzo szybko co jest niepokojące, bo mogą zagrażac ludzkości. My staramy się ich powstrzymac. Aaron się na nich natknął i walczył, ale niestety było ich zbyt wiele. Stracił przytomnośc i ktoś go zabrał do szpitala, a my musimy go stamtąd szybko zabrac. - Sama nie wiedziałam co na to wszystko odpowiedziec. Nie mieściło mi się w głowie to wszystko. I pomyślec, że jeszcze nie dawno nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak wilkołaki, o których co najwyżej czytałam w powieściach fantastycznych. Czy z dnia na dzień można uwierzyc w coś w co nie wierzyło się przez całe życie ? Czy ateista z dnia na dzień uwierzy w Boga ? Wątpie. Wydaję mi się, że to nadchodzi z czasem, a ja dalej nie mogę sobie ułożyc tego kim jestem. Z drugiej strony widziałam jak Aaron się zmienia, a jednak dalej coś sprawia, że nie mogę w to uwierzyc. To wydaję się takie nierealne.

- Dlaczego go musimy zabrac ze szpitala ? - Wydusiłam w końcu patrząc na zasnieżone drzewa za szybą.

- No tak tego też ci nie mówiłem ... Każdemu z nas po ugryzieniu wilcza krew miesza się z tą ludzką. Jeżeli Aaronowi będą pobierac krew to nawet nie chcę myślec co się stanie. - Przytaknęłam głową i dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że za ostatnim razem kiedy ja byłam w szpitalu przyjechał jakiś znajomy wujka, który jak najszybciej mnie stamtąd zabrał. Czyżby o czymś wiedział ? A co jeżeli właśnie dlatego jak najszybciej chciał po mnie przyjechac. To było dziwne. Jakim cudem wujek by mógł cokolwiek wiedziec. O tym kim jestem wie ledwie Sean, Aaron i Steven. Postanowiłam jednak w głowie, że nie powiem o tej sytuacji Seanowi, bo nie chciałam go jeszcze bardziej denerwowac. Milczłam więc aż do momentu, gdy wysiedliśmy z auta, a przed nami był ogromny biały budynek. Szybko podążałam za Seanem, który już pytał lekarzy, gdzie może znaleźc Aarona. Ja tymczasem byłam rozkojarzona i nawet nie mogłam się skupic nad tym o czym mówili. Patrzałam tylko na tych wynudzonych ludzi czekających na krzesełkach. Na chłopca grającego na telefonie i na jego matke, która czytała jakieś ulotki. Poczułam jak Sean ciągnie mnie za rękę, więc znowu szłam za nim tym razem do windy, w której było sporo ludzi. Śmierdziało potem od jednego pana więc odsunęłam się odrobinę chodź nie za bardzo było to możliwe. W końcu gdy wyszliśmy i mogłam już oddychac staneliśmy pod drzwiami z numerem 318. 

- To tu. - Powiedział Sean i już otwierał klamkę, gdy czarnoskóra pielęgniarka złapała go za rękę. 

- Kim jesteś ? 

- Eee przyjacielem Aarona McCartneya. - Powiedział patrząc jej w oczy. 

- Przykro mi, nie możesz wejśc. - Przygryzłam wargę, gdy się odwróciła.

- Proszę pani ! - Kobieta odwróciła się tym razem w naszą stronę i zrobiła zniecierpliwioną minę. - To mój chłopak. Proszę niech mi pani pozwoli wejśc .. - Zrobiłam najsmutszą minkę jaką mogłam, a na jej twarzy zobaczyłam wahanie.

- No dobrze, ale tylko ty jedna. - Spojrzała surowo na Seana i odeszła. 

- Dobra jesteś. - Szepnął Sean i mimo zakazów wszedł razem ze mną do sali. Wchodząc do kolejnych czterech białych ścian zobaczyłam Aarona leżącego na łóżku podłączonego do kilku kabelków. Miał podbite oko i pełno zadrapań na rękach. Zrobiło mi się przykro, że mi kazał uciekac, a sam został zaatakowany.

- Uciekamy stary ! - Powiedział Sean i odłączał kabelki Aarona. - Nie pobierali ci krwi ? 

- Nie. - Zauważyłam, że Aaron stał się bardzo blady i ogółem przemęczony, ale i tak udawał twardziela. Sean wyjrzał przez okno. 

- Nie da rady .. za wysoko. - Przygryzłam wargę myśląc co da się zrobic. 

- A może wyjdźmy schodami przeciwpożarowymi ? - Zaproponowałam, a chłopacy się zgodzili. Ruszyliśmy więc w stronę schodów i kilka minut później byliśmy już w aucie...


JEŚLI SĄ JAKIEŚ BŁĘDY BARDZO PRZEPRASZAM, ALE ROZDZIAŁ BYŁ PISANY NA SZYBKO NA TELEFONIE .

Mowa Wilków I i IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz