Ja i Aaron wyszliśmy z pociągu i szliśmy w ciszy ulicami Seattle. Patrząc na to ponure miasto odniosłam wrażenie, że jestem w domu. Był ciemny wieczór. Towarzyszyło nam mnóstwo latarni, które oświetlały nam drogę do domu, a dokładniej baru Steve'a. Niecierpliwiłam się momentem, gdy ich zobaczę. W końcu z daleka zauważyłam niebieski jarzący się napis. Uśmiechnęłam się delikatnie. Wreszcie ich wszystkich zobaczę. Aaron pchnął drzwi i usłyszałam znajomy dźwięk dzwonka. Nim zdążyłam się rozejrzeć po barze ktoś mnie uścisnął. Chris. Kiedy już się odsunęłam posłałam mu ciepły uśmiech. Chciałam coś powiedzieć, ale szczerze to nie wiedziałam co. Po takim czasie nie widywania się, ani nie kontaktowania się z sobą nie jest się w stanie nawiązać tematu.
- Tęskniłam. - Powiedziałam po prostu. Co było prawdą w stu procentach. Wyszczerzył zęby.
- a jakżeby inaczej. - Parsknęłam śmiechem. Czasem naprawdę potrafił mnie rozbawić.
- Miło cię znów widzieć Agnes.- Mrugnął okiem Steve.
- Ciebie również. - I wtedy po schodach zeszła kobieta około czterdziestki. Nieumalowana z lekko zapuchniętymi oczami od płaczu. Na głowie miała piękne blond loki a la Marylin Monroe. W rękach papierosa. Zerknęła na mnie swoimi szarymi oczami i nagle rozpromieniła się. Podbiegła do mnie i przytuliła mocno. Trochę za mocno jak na mój gust. No dobra, tak szczerze to moje żebra wołały o pomoc. Płakała mi na ramieniu, a ja ją delikatnie poklepywałam po plecach.
- No już Dalio. Spokojnie. - Mówiłam jak do małego dziecka. W końcu odczepiła się ode mnie i spojrzała na mnie z taką radością, że aż zrobiło mi się przykro. Tymczasem ja patrzałam na nią i nie poznawałam jej. Mimo, że była gosposią zawsze wyglądała pięknie. Perfekcyjna fryzura i delikatny makijaż. Dziś prezentowała się jak po nie przespanej nocy. W dodatku miała w ręce papierosa, a sama mówiła, że już nigdy więcej tego świństwa nie weźmie do ust.
- Tak bardzo za tobą tęskniłam. - Znów zaczęła szlochać, a para ludzi siedzących w stoliku obok wyszła.
- Hej Dalio! Nie płosz mi klientów. - Krzyknął do niej Steve, a ona się uspokoiła trochę. Złapała głęboki oddech i pokiwała głową.
- Chodź na górę. Porozmawiamy. - Złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Obejrzałam się na chłopaków. Aaron miał jak zwykle obojętną minę, a Chris śmiał się z reakcji Dalii. No cóż faktycznie była trochę zbyt wrażliwa ...
***
Przez jakąś godzinę musiałam wysłuchiwać tego jak Dalii było ciężko beze mnie i ile piła żeby zatopić smutki w alkoholu. W końcu, gdy zasnęła rozemocjonowana nakryłam ją pościelą i zeszłam po ciuchu na dół do baru. Chłopcy wciąż tam byli i pili piwo, więc usiadłam obok nich wygodnie. Po dłuższym czasie poczułam się senna. Oczy same mi się zamykały. Już miałam wstać i iść do pokoju, gdy usłyszałam dzwonek do baru. Otworzyłam powieki i zobaczyłam piękną dziewczynkę o długich i gęstych kruczoczarnych włosach. Podbiegła do mnie i przytuliła mocno.
- Nicole. - Szepnęłam i objęłam ją równie mocno. Kiedy tak trwałyśmy w uścisku poczułam z nią jakąś niesamowitą nierozerwalną więź. Coś naprawdę dziwnego. Jej duże, niebieskie oczy były szkliste od łez. Po jej wyrazie twarzy zrozumiałam, że to nie na wieść o moim powrocie. Coś innego było na rzeczy.
- Oni zabili mojego tatę. - Szepnęła mi na ucho. Poczułam gulę w gardle. O kim ona mówiła?
- Kto? - Po policzku spłynęła jej łza.
- Te złe... wilki. - Głos zatrząsł się jej na końcu. Spojrzałam na innych. Bawili się w najlepsze. Nie zwrócili nawet uwagi na małą dziewczynkę, która płacze, bo straciła ojca. Jak ja. Poczułam jak sama płacze. Kiedy powiedziała mi o swoim ojcu przypomniałam sobie o moim. Rozdrapałam rany, które ledwo co się zagoiły. Wszystkie silne emocje wróciły na nowo. Przypominając sobie jednak, że wokół mnie jest pełno ludzi otarłam łzy smutku i spojrzałam na nią ze współczuciem. Właśnie tak patrzeli na mnie inni kiedy to ja straciłam bliską mi osobę.
- Rozumiem cię. - Zdołałam wydusić. Nagle zobaczyłam, że jej źrenice zaczęły się niepokojąco powiększać przysłaniając błękit jej oczu. Odsunęłam się nie wiedząc co się dzieję. Jej oczy stały się całkowicie czarne. Martwe. Nicole zaczęła krzyczeć jakby ją obdzierano ze skóry. Ludzie wystraszeni wychodzili z baru. Cała nasza czwórka została i przypatrywała się, gdy wciąż krzyczała. Steve podbiegł do niej.
- Hej, co się dzieję? - Zapytał i kiedy spostrzegł jej oczy wystraszył się nie na żarty. Ta złapała go za koszulę i rzuciła nim o ścianę zupełnie jakby był pluszowym misiem. Wydałam z siebie okrzyk gdy Steve wleciał na jeden z szklanych stolików, a jego koszula pokryła się krwią. Aaron z Chrisem podbiegli do niego, a ja stałam jak wryta. Nicole krzyczała coraz głośniej. Rzucała szklanymi stolikami o ścianę, które tłukły się hałaśliwie. Po czym zakryła uszy i upadła na kolana.
- Błagam, błagam. - Zaczęła powtarzać w kółko wciąż klęcząc. Zaczęłam się cofać. Bałam się. Nicole wydała z siebie kolejny mrożący krew w żyłach okrzyk, a potem opadła na ziemie jakby ktoś nią rzucił. Jakby nie miała żadnej kontroli nad swoim ciałem. Leżała tak chwilę w bezruchu wciąż z szeroko otwartymi czarnymi oczami. Miałam wrażenie, że moje serce zatrzymało się w miejscu. Wtedy zza jej oczami pojawiła się mgła, która zaczęła ustawać. Dziewczynka znów miała błękitne oczy. Jednak teraz nie widziałam w nich piękna, a szaleństwo. Podniosła się powoli i jęknęła cicho i bezradnie. Stałam w miejscu przerażona nie na żarty. Jej wzrok powędrował w moją stronę.
- Jesteś w niebezpieczeństwie. - Powiedziała.
___________________________________________
Wyjątkowo szybko udało mi się dodac kolejny rozdział także cieszcie się i komentujcie :D
Tak swoją drogą mam do Was takie pytanie : Czy dodac książkę ze swoimi rysunkami ? Ogólnie rysuję dośc sporo i chętnie bym usłyszała jakąś opinię, ale nie wiem czy ktoś będzie to chciał oglądac haha ;]
CZYTASZ
Mowa Wilków I i II
AdventureSzesnastoletnia Agnes Ravenwood po śmierci ojca wraca do swojego rodzinnego miasta Seattle. Dziewczyna musi powrócić do szkoły, w której była prześladowana przez innych uczniów. Kiedy przechadza się po lesie zostaje ugryziona przez wilka. Od tamtego...