Rozdział 11

9.4K 771 109
                                    

Kiedy obudziłam się u jego boku pierwsze co poczułam to wyrzuty sumienia, że nie zapanowałam nad swoim pożądaniem. Wiem, że dla wilków jest to trudniejsze, ale chcąc nie chcąc ta myśl mnie dręczyła. Nie sam fakt, że to Aaron, ale sam fakt, że jeszcze jakiś czas temu to Nadia była na moim miejscu, a ja tak szybko dałam się w to wrobić jak ona. Nie bez powodu Aaron McCartney miał w sobie coś co miało już zawsze przyciągać dziewczyny. Swego rodzaju urok osobisty, a może naturę buntownika. Ciężko mi powiedzieć co takiego w sobie miał, że rozum się wyłączał na kilka godzin, a każdą spontaniczną decyzję u jego boku podejmowało serce. Jednak mało kto wiedział, że za maską tego twardego i bezuczuciowego mężczyzny krył się zbuntowany chłopiec z brutalną przeszłością, która prześladowała go dniami i nocami. Kiedy spał był inny. Nie marszczył brwi. Nie zaciskał ust. Nie odpowiadał chamskimi tekstami. Był po prostu takim chłopcem, którego chciało się obronić przed tym wszystkim czego doświadczył. Sprawić żeby raz na zawsze o tym zapomniał. O ile w ogóle da się zapomnieć o czymś takim. Kiedy przestałam rozmyślać i patrzeć jak spokojnie oddycha przypomniało mi się, że Dalia już dawno wróciła z nocnej zmiany, a to oznaczało, że może zechce mnie obudzić kiedy sama wstanie. Nawet nie chciałam myśleć co by się stało gdyby zobaczyła mnie i Aarona w łóżku. Jedyne wyjście to go obudzić i kazać mu się stąd wynosić. Zaczęłam go szturchać delikatnie, ale najwidoczniej miał głęboki sen, bo ani drgnął. Postawiłam na inny pomysł i zaczęłam ssać jego dolną wargę. Efekt był taki jak zamierzony. Aaron otworzył oczy, uśmiechnął się i odwzajemnił pocałunek, który powinnam przerwać, ale tego nie zrobiłam. Zamiast tego położyłam się na niego nie przestając. Pachniał tak dobrze jak nigdy. Tak inaczej. Nagle usłyszałam w głowie natarczywy głos. Ugryź go. Ugryź. Spraw by był jednym z nas. Te słowa odtwarzały mi się w głowie w kółko, a ja czułam się coraz bardziej nakręcona na ten pomysł. Czułam jak moje ciało się rozgrzewa. Obnażyłam zęby i już miałam to zrobić, gdy poczułam się odepchnięta. Nie ustąpiłam jednak i zbliżyłam się ponownie zachłanna jego krwi. Ponownie mnie zepchnął tym razem z większym impetem. W jego oczach nie dało się nie zauważyć przerażenia. To mnie napawało pewnością siebie. Zaczęłam warczeć i już miałam próbować trzeci raz zbliżyć zęby do jego ciała, gdy nagle emocje opadły. Poczułam nagły spadek energii i osunęłam się na podłogę.

- Agnes? - Szepnął i zbliżył się do mnie. Złapał mnie delikatnie za rękę jakby bał się, że w każdej chwili mogę z powrotem go zaatakować z wielką chęcią, ale nie miałam zamiaru. Zaczęłam odczuwać lekkie drgawki nad, którymi nie umiałam zapanować. Chciałam wstać, ale nie mogłam. Przed oczami migotały mi czerwone kropeczki co sprawiało, że mrugałam częściej niż zwykle. Poczułam jak Aaron mnie podnosi na ręce i delikatnie kładzie na łóżku. Siedziałam tak chwilę roztrzęsiona nie wiedząc co chce zrobić, ale on tylko ubrał swoją koszulkę, a mnie przykrył kocem jakby myślał, że drgawki są spowodowane zimnem. Pomógł mi wstać i szedł ze mną opatuloną w kocyk. Dalii nie było w domu jak się tego spodziewałam. Prawdopodobnie pojechała na zakupy. I całe szczęście. Zeszliśmy na dół. Kazał mi chwilę poczekać i się nie ruszać, a sam pobiegł do baru. Wrócił ze Steve'em, który już szukał w kontaktach właściwego numeru. Nie wiedziałam o co chodzi w tym całym zamieszaniu, które się tu toczy. Usiedliśmy przy stoliku. Ja oparta na ramieniu Aarona, a Steve na przeciwko. W końcu znalazł numer, którego szukał i przyłożył telefon do ucha. 

- Witaj Tony. - Poczekał aż jego rozmówca odpowie. - Och przepraszam Cię, ale mam nagłą sprawę. Posłuchaj, moją podopieczną ugryzł czerwonooki wilk i z tego co widzę jad rozchodzi się bardzo szybko. Ma drgawki. Próbowała ugryźć Aarona. - Długa chwila przerwy podczas, której Steve słuchał z uwagą co niejaki Tony ma do powiedzenia. - Dobrze już jej podaję i czekam z niecierpliwością na przyjazd. Dziękuję Tony. - Rozłączył się i szybko pognał do jakieś szuflady, w której była kłódka. Pogrzebał chwilę w kieszeniach swoich szerokich jeansów i wyciągnął pęk kluczy z czego otworzył tym najmniejszym szufladę. Wyjął z niej jakiś płyn i strzykawkę. Nie widziałam co to jest, ale nie bardzo mnie to obchodziło. Chciałam po prostu móc normalnie funkcjonować. Czułam, że tracę wzrok. Wszędzie były czerwone plamki. W końcu nie widziałam nic, bo po dawce jakiejś substancji zawartej w strzykawce głęboko zasnęłam. 

Mowa Wilków I i IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz