Rozdział 32

9.9K 985 36
                                    

Podekscytowana wysiadłam z auta trzaskając drzwiami. Zobaczyłam zwykły dom. Nie małe mieszkanie, które dzieliłam z tatą, ale też nie wielka rezydencja Ravenwoodów. Byłam zmęczona drogą jak i kazaniami cioci Mary na temat czystości przed ślubem. Oczywiście nie obyło się bez pytań czy jestem dziewicą, które były zupełnym nietaktem. Kiedy jej jednak powiedziałam, że jestem dziewicą odetchnęła z ulgą i wreszcie przestała męczyć temat. Dlaczego dorośli zawsze się wtrącają w sprawy prywatne innych ? Przed wejściem do domu czekał wujek George. Szczerze nigdy go nie widziałam. Był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną. Przy drobnej ciotce wyglądał jak olbrzym. Podeszłam do niego ciągnąc za sobą walizkę.

- Dzień dobry. Miło mi pana poznać. - Wolałam mu nie mówić na ty, bo wyglądał na groźnego i mimo mojego szczerego uśmiechu u niego na twarzy ani jeden mięsień drgnął. Miał zimne niebieskie oczy, które nie kryły w sobie ani cienia wesołości. Uścisnął moją rękę mocno i kiwnął głową, ale w dalszym ciągu nic nie mówił. Mary podchwyciła moje walizki.

- Chodź Agnes pokaże ci twój pokój. - Weszłyśmy po drewnianych schodach, które głośno skrzypiały. Ewidentnie miały z ponad trzydzieści lat. Mary otworzyła drzwi na przeciwko schodów. Weszłam do mojego nowego pokoju. W porównaniu z resztą domu wyglądał dość ubogo. Podstarzała kanapa i meble.

- To stary pokój Megan. Pójdę na dół, a tobie dam czas się rozgościć. Teraz to też twój dom. - Posłała mi ciepły uśmiech i zeszła po schodach. Megan to córka Mary. Jest ode mnie kilka lat starsza i z tego co wiem uciekła od rodziców dawno temu. Podobno nie kontaktuję się z nimi od kilku lat. Ciekawa jestem dlaczego, ale to raczej nie moja sprawa. Zamknęłam drzwi i rozejrzałam się po pokoju. Przygryzłam wargę. Na ścianach wciąż wisiały stare plakaty Justina Timberlaka i Madonny. Wszystko wskazywało na to, że moja kuzynka miała średni gust muzyczny. Zerwałam wszystkie plakaty niszcząc odrobinę obrzydliwą fioletową tapetę. Wyrzuciłam je do śmietnika stojącego obok biurka. Wszędzie były rzeczy Megan. Jej książki, jej ubrania. Zupełnie jakby Mary nie sprzątnęła ich celowo, by nie zapomnieć o córce. Usiadłam na łóżku, które głośno skrzypnęło. Wyjęłam z kieszeni bluzy telefon by sprawdzić godzinę, ale moją uwagę przykuło coś innego. Zero kresek zasięgu. Nie wierze podniosłam się z miejsca i biegłam z telefonem po pokoju, ale dalej zero. Miałam świadomość, że to totalne zadupie oddalone 10 km od miasta, ale nie sądziłam, że będę bez zasięgu. Jak mam się kontaktować z cywilizacją ?! Zbiegłam szybko po schodach wprost do salonu. Było w nim pełno obrazów z wizerunkiem Jezusa czy Maryi. Nie widziałam cioci Mary, więc podeszłam do Georga.

- Czy tutaj nie ma zasięgu ? - Na dole również nie miałam ani jednej kreski.

- Nie ma. Masz jeszcze jakiś problem ? - Nie odpowiadając poszłam na górę. Zrezygnowana usiadłam znów na łóżku. Byłam wkurzona. Obiecałam Chrisowi i Aaronowi, że będę się z nimi kontaktować, a teraz co mam zrobić ? Nagle przypomniało mi się jak potraktował mnie Aaron w dzień wyjazdu. Nie pożegnał się. Odszedł bez słowa ...

                                                                                                  ***

Nadszedł wieczór. Mary zawołała mnie na kolację. Zeszłam na dół i spostrzegłam, że ubiera buty.

- Gdzie idziesz ? - Spytałam.

- Oh jadę na wieczorną mszę. Ale zjedz z Geogre'm. - Pomachała mi i wyszła z domu. Poczułam kluchę w gardle, bo czułam się przy nim nieswojo. Był jakiś taki ... dziwny. Owszem, Mary również była dziwną osobą, aczkolwiek jest na swój sposób opiekuńcza i troskliwa. Trochę jak Dalia. A przez to, że jest głęboko wierząca jest dobra i o złotym sercu. Ale niestety nie miałam wyboru. Nie pewnie podeszłam do stołu i usiadłam na przeciwko. Byle by jak najdalej. Na talerzu była jakaś sałatka. Nabiłam liścia i pomidora na widelec. Smakowało ... jak zwyczajna sałatka. Spodziewałam się po Mary czegoś więcej. Dalia gotuję naprawdę wyśmienite kolacje. Zjadłam swoją porcję dość szybko. Ja i George jedliśmy w ciszy bez słowa.

- Dziękuję. - Powiedziałam niepewnym głosem i włożyłam talerz do zlewu po czym odeszłam.

- Stój ! - Usłyszałam i odwróciłam się gwałtowanie. - Zmyj naczynia ! - Zamrugałam kilka razy. Tak szczerze to dawno tego nie robiłam. W mieszkaniu prawie zawsze tata mył naczynia, a kiedy mieszkałam Seattle wszystko robiła Dalia.

- Przepraszam wujku, ale jestem zmęczona po podróży i chciałabym pójść już spać. - Rzekłam wymijająco, a on ani mrugnął. Przeszedł mnie dreszcz.

- Zmyj naczynia. - Powiedział przez zaciśnięte zęby, a ja stałam nie ruchomo. Nic nie mówiłam. Czułam jak słowa uwięzły mi w gardle. Wtedy uderzył mnie w twarz. Złapałam się za pulsujący policzek. Ból był tak silny, że poczułam łzy w oczach. - Zmyj naczynia, bo nie będę powtarzał. - Podeszłam szybko do naczyń i zaczęłam nalewać wody z płynem. On odszedł z satysfakcją na twarzy, a mi gorące łzy płynęły po policzku. Dlaczego teraz nie ma tu Mary ? Dlaczego nigdy nie mogę się znaleźć w normalnym miejscu ? Kiedy umyłam talerze, sztućce i szklanki poszłam cicho na górę. Mój humor był znacznie gorszy niż z samego rana. Nagle poczułam się jak w więzieniu. Bita i oddalona od cywilizacji. Skazana na cały rok mieszkania w tym domu. Przeglądałam książki Megan, gdy spostrzegłam, że nadeszła noc. George i Mary na pewno już spali. Otworzyłam na oścież okno. Było ciemno, a na niebie widniały gwiazdy. Narzuciłam na siebie bluzę z kapturem i wyskoczyłam przez okno. Nie miałam tu co prawda drzewa, żeby potem się wspiąć, ale wiem, że jakoś to zrobię. Narzuciłam na głowę kaptur i zaczęłam biec szybko przed siebie. Potrzebowałam się wyluzować, poczuć, że żyję i nie jestem w więzieniu. Biegłam bardzo długo, ale w końcu znalazłam ładne miejsce. Kilka wielkich głazów z widokiem na las. Usiadłam tam wpatrując się w pełnie księżyca. Dotarło do mnie, że już niedługo będzie moja pierwsza przemiana. Niestety będę musiała przez nią przejść sama...

___________________________________________

Przepraszam Was, że dzisiejszy rozdział jest taki krótki, ale nie jest on do końca przemyślany, a raczej pisany na żywioł. No, ale najważniejsze, że jest ! Liczę na Wasze Opinię :D 

Mowa Wilków I i IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz