Sapnap wstał dość późno jak na niego.Przez chwilę nawet zapomniał,że znajduje się on w domu Techno i chciał zacząć panikować.Zapomniał poprosić wczoraj chłopaka o jakieś ciuchy na przebranie przez to,że był taki zmęczony.
Wyszedł z pokoju i zaczął kierować się na dół.Wszedł do kuchni gdzie zastał już swojego przyjaciela.
—Cześć Techno.
—Hej,zostaniesz na śniadanie?
—Hmm..w zasadzie to mogę zostać.—różowo włosy chłopak pokiwał głową i zaczął robić kanapki dla ich dwojga.—Wiesz już kiedy mamy wyjechać,czy coś?—zapytał Nick.
—Jeszcze nie wiem,ale o to się nie bój załatwię wam lot i w ogóle.
—Okej.Wyższy chłopak skończył przygotowywać jedzenie i razem z Nicholas'em usiedli do stołu i zaczęli jeść.
Sapnap podczas jedzenia starał nie poruszać się wrażliwych tematów dla swojego przyjaciela.
Gdy skończyli jeść,Techno odstawił ich talerze do zmywarki,a Nick poszedł na korytarz ubrać swoje obuwie.
—Pamiętaj żeby w miarę szybko pozbyć się tych dwóch idiotów których porwaliście.—powiedział Techno.
—O to się nie bój,załatwimy ich z Dream'em.—zaśmiał się.—Do zobaczenia.
—Żegnaj.Sapnap wyszedł z domu przyjaciela i skierował się do swojego auta aby wrócić do domu.
******
Dream postanowił wrócić do bruneta który przesiadywał w swoim pokoju.Wziął sobie naprawdę do serca cel,żeby się z nim zaprzyjaźnić.
Wszedł do pokoju najciszej jak potrafił i zauważył leżącego na jego łóżku bruneta.
Ten jednak nie był wstanie zauważyć blondyna który stał za nim,ponieważ był odwrócony w stronę okna.
Clay podszedł po cichu do bruneta i położył delikatnie dłoń na jego biodrze.
George wzdrygnął się na ten ruch,obracając się w stronę chłopaka który spowodował u niego ciarki.
—Nie strasz mnie.—powiedział niższy chłopak.
Nie przestraszył się go.Nie wiedział czemu ale gdzieś w głębi serca czuł,że chociaż trochę może mu ufać.
—Przepraszam.
—Po co przyszedłeś?—zapytał brunet.
—Przyszedłem do swojego pokoju.—Clay widział,że brunet jest jakiś nieobecny.—Coś cię trapi?—brunet spojrzał na niego i uniósł w górę jedną brew.—Rozumiem,że okoliczności w jakich się poznaliśmy nie były najlepsze ale możesz mi powiedzieć.
Brunet przez chwilę się wahał czy może mu na tyle ufać.Nie chodzi o to,że ta sprawa o której myśli jest jakaś poważna.Bardziej dziwiło go to,że seryjny morderca pyta się czy coś go denerwuje.Postanowił jednak,że odpowie mu na pytanie.
—Po prostu tęsknie za moimi przyjaciółmi,pewnie się martwią..a teraz dodatkowo porwaliście jeszcze Karl'a.Muszą się cholernie martwić.
Blondyn lekko posmutniał,nie wiedział on dlaczego bierze do siebie wszystkie słowa które wypowie brunet.Wiedział,że nie zastąpi mu przyjaciela chodź cicho na to liczy.
—Wiesz,że nie mogę cie wypuścić.—westchnął.
—Wiem.Brunet postanowił podnieść się do siadu i znowu zaczął wpatrywać się w okno.
Dream postanowił usiąść obok chłopaka i zaczął mu się przyglądać.Uważał go za naprawdę ładnego chłopaka.
George czując na sobie wzrok odwrócił się w stronę blondyna.Dream postanowił nie odwracać wzroku od chłopaka,tylko spojrzał mu głęboko w oczy.
Niższy chłopak również postanowił spojrzeć swojemu porywaczowi w oczy.Nurtowało go jednak jedno pytanie,które po czasie postanowił mu zadać.
—Dream?
—Tak?
—Jakiego kolory są twoje oczy?—zapytał przerywając kontakt wzrokowy.
—Co to za pytanie?
—N-no j-ja..—blondyn widząc,że George zaczął się jąkać i stresować postanowił odpowiedzieć na jego pytanie.
—Są zielone.—uśmiechnął się miło,co brunet odrazu odwzajemnił.—Chodzi o to,że j-ja—wziął głęboki oddech i zaczął mówić dalej.—Jestem daltonista.
—Rozumiem..wstydzisz się tego?—zapytał.
—Pogodziłem się z tym już dawno,ale nie chwalę się tym wszystkim.W zasadzie to wiedzą tylko moi przyjaciele,no i teraz ty.
—I zaufałeś mi na tyle,żeby mi to powiedzieć?-zaśmiał się lekko.
—Ej nie śmiej się.—powiedział i uderzył go w ramię.
—No już,już.—powiedział nadal się śmiejąc.Brunet wywrócił oczami po czym sam zaśmiał się pod nosem.
—Mam jeszcze jedno pytanie.
—A więc słucham uważnie.
—Czy mógłbyś zaprowadzić mnie do Karl'a?
—Niech będzie.—powiedział i wstał z łóżka aby zabrać kluczyk i otworzyć kajdanki.
—Dziękuje.Dream odpiął kajdanki od łóżka i wyprowadził chłopaka z jego pokoju.
Oboje zeszli na dolne piętro i zaczęli iść w stronę piwnicy.Przechodząc obok szafki z kluczami,zwinnym ruchem zabrał odpowiedni pęk kluczy i podszedł do drzwi piwnicy.
Blondyn wszedł do środka,ciągnąc za sobą niższego chłopaka.
Gdy Karl zauważył,że do środka wszedł nie tylko jego porywacz ale też jego przyjaciel lekko się uśmiechnął w jego kierunku.
Młodszy chłopak przykuł kajdanki do łóżka,tak aby George w żaden sposób nie mógł pomóc Karl'owi.
—Później tu przyjdę.—powiedział Clay i wyszedł z piwnicy zamykając drzwi.
—George! Nic ci nie zrobili? Gdzie on cię zabrał?—zapytał zdenerwowany Karl.
—Spokojnie,nic mi nie zrobili.Ty mi lepiej powiedz czy to tobie coś zrobili.
—Odkąd cię zabrali o tylko raz przyszedł do mnie ten blondyn żeby przynieść mi jedzenie.—odpowiedział Karl.
—Nie poczułeś w nim nic dziwnego?
—Nie,spokojnie.Dokładnie się przyjrzałem tej kanapce.
—Cieszę się,że mogłeś coś zjeść.—uśmiechnął się.
—Ja też..nie chciałbym jeszcze umierać.Karl zaczął wpatrywać się w czubek swoich butów.Przez cały ten czas odkąd zabrali George'a martwił się o niego..bał się,że zrobili mu coś złego.
—George?—zapytał.
—Hmm?
—Myślisz,że się wydostaniemy?
—Nie wiem tego Karl..chciałbym bardzo.
—Oh..rozumiem.Wyższy chłopak osunął się bardziej po ścianie i przymknął oczy.Chciał spróbować zasnąć,ponieważ w ostatnich godzinach mu się to nie udało.
Jego powieki robiły się coraz cięższe,aż w końcu poczuł,że powoli oddaje się w krainę snu.
Brunet zauważając,że Karl powoli zasypia,postanowił również położyć się na łóżku.Nie trwało to długo a jego oczy same zaczęły się zamykać ze zmęczenia.
________________________________
Życzę wam powodzenia,żebyście wszyscy przetrwali jutrzejszy dzień.
⭐️⭐️?
CZYTASZ
Przepraszam Dreamnotfound/DNF
Hành độngMłody chłopak przeprowadził się na Florydę ze względu na pracę ojca.Szybko znalazł sobie nowych przyjaciół.Niestety nie mogł cieszyć się nowym życiem za długo,ponieważ w pewnym momencie została odebrana mu wolność. „Przepraszam George..nie powinno c...