Twenty-seven

3.2K 372 824
                                    


Kilka dni wcześniej

Zmęczeni chłopacy wrócili na teren dziedzińca.Nie obchodziło ich to,że każdy z nich od dawna powinien znajdować się w środku swojego pokoju.

Gdy zmartwieni chłopacy,znaleźli się na piętrze na którym znajdował się pokój Ranboo,przypomnieli sobie,że mieli do nich przyjść Tubbo wraz z Tommy'm.

Zaczęli iść szybciej przez korytarz aby dotrzeć pod pokój najwyższego.Gdy znaleźli się na ostatniej prostej zauważyli,że pod drzwiami siedzi dwójka przyjaciół.

Gdy jeden z nich ich zauważył,a dokładniej to Tommy,który natychmiast podszedł do Wilbura i chwycił go za ramiona aby chwilę później zacząć nim potrząsać.

—Dzwoniłeś do nas żebyśmy przyszli a was nie było do chuja.—powiedział zdenerwowany.

Toby tylko siedział pod drzwiami,ponieważ nie wiedział co ma zrobić,był po prostu za bardzo zmęczony.

—Dobra uspokój się blondasku.—zaśmiał się Will.—Po prostu Alex wyciągnął nas na spacer.
—Na jaki spacer? I po co kazaliście nam tu przyjść?
—Ah tak..no właśnie,wejdźmy do środka.—powiedział Ranboo.

Cała piątka przyjaciół weszła do pokoju najwyższego z nich,po czym każdy się w nim rozsiadł.

—No więc słuchamy.—powiedział niski brunet.
—Właśnie mówcie już o co chodzi.—wtrącił się Tommy.

Pozostała trójka chłopaków spojrzała po sobie,nie wiedząc który z nich ma zacząć ten wrażliwy temat.Nie było to dla nich łatwe,najpierw George a teraz Karl.Nikt nie wiedział co się z nimi dzieje i czy są bezpieczni,no i najlepsze pytanie czy w ogóle są żywi.

Wtedy jeszcze obaj żyli.

W końcu Wilbur postanowił zabrać głęboki oddech,po czym zaczął mówić.

—Dobra słuchajcie,jak już wiecie George zaginął i nie ma po nim śladu.
—Odnalazł się?—zapytał uśmiechnięty Tubbo,lecz gdy zobaczył wyraz twarzy pozostałych chłopaków..wiedział już,że nie o to chodzi.
—Nie,jest jeszcze gorzej.—westchnął.—Karl też zaginął,znaczy..kurwa!

Wstał z łóżka i zaczął chodzić po pokoju.Alex zauważył,że Will nic więcej nie będzie wstanie powiedzieć,więc to on zaczął teraz mówić.

—Słuchajcie..w ostatnich dniach George zadzwonił do Karla aby umówić się z nim na spotkanie,ale w zasadzie nawet nie wiemy czy to był Gogy.No i Karl poszedł na to spotkanie,ale do teraz z niego nie wrócił.—zacisnął pięści na łóżku.—Dlatego do was dzwoniliśmy aby zapytać się,czy przebywa u was.

Tommy i Tubbo spojrzeli na siebie przerażeni,nie wiedząc co zrobić i co powiedzieć.To już ich drugi przyjaciel który zniknął w ostatnim czasie.Nawet nie chcieli myśleć o tym,że mogą gdzieś teraz leżeć martwi.

—Kiedy wyszedł z akademika?—zapytał Tommy.
—Wczoraj około dwudziestej pierwszej,nie pamiętam dokładnie.—powiedział Quackity.
—Może nadal są razem na spotkaniu?
—Kurwa to by odbierał telefony! Ani on ani George nie odbierają!—wykrzyczał Meksykanin.

Ranboo położył rękę na ramieniu przyjaciela w ramach wsparcia.Pomimo tego,że dla niego to też była ciężka sytuacja to starał się pomagać innym.

—Martwię się o nich jak cholera.—powiedział Will,nadal chodząc wzdłuż całego pokoju.
—Musimy ich znaleźć!—wykrzyknął Tommy.—Przecież oni muszą żyć!

Wszyscy spojrzeli na siebie,nikt z nich nie był świadomy tego co się wkrótce wydarzy.

Teraźniejszość

Przepraszam Dreamnotfound/DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz