Brunet powoli zaczął się przebudzać.Przetarł oczy piąstkami po czym wziął do ręki telefon.
„Kurwa mać jest 9:37" pomyślał po czym wyskoczył szybko z łóżka i zabrał pierwsze lepsze ubrania po czym zaczął je ubierać na siebie.Po chwili zorientował się,że jego współlokator również śpi więc postanowił go obudzić.
—Ranboo! Ranboo wstawaj! Jesteśmy spóźnieni!—brunet potrząsał nim żeby wybudzić go ze snu.
—Mhm..spóźnieni na co?
—Na lekcje! Wstawaj jest 9:40!
—George dziś sobota.
—Co?
—Dziś sobota,idź spać a nie mnie budzisz.Brunet otworzył szerzej buzie ze zdziwienia.Czy on naprawdę był takim debilem i chciał iść do szkoły w sobotę?
Chłopak chwycił swój telefon w rękę po czym kliknął w ikona kalendarza na nim.
„Faktycznie sobota",westchnął po czym położył się z powrotem na łóżko.Nie potrzeba mu było dużo czasu aby ponownie zapadł w sen.
*****
Obudziło go dźwięk zbijającego się szkła.Podniósł się do siadu i zobaczył swojego współlokatora który zbiera szkło z ziemii.
—Coś się stało?—
—Oj sorry George,że cie obudziłem.Nic się nie stało po prostu szklanka mi wypadła z rąk.
—Rozumiem,masz dziurawe ręce.
—Dokładnie,a właśnie..niedługo przyjdzie tutaj moja dziewczyna.Miałbyś z tym jakiś problem?
—Pewnie,że nie! Z chęcią ją poznam.—Ranboo tylko uśmiechnął się w kierunku Georga i podszedł do kosza aby wyrzucić szkło.Brunet zaczął przeglądać twittera aż po kilkunastu minutach usłyszał ciche pukanie do drzwi.
—To pewnie ona.—blondyn podszedł do drzwi i wpuścił dziewczynę do środka.
—Hej Ranboo.—powiedziała i szeroko się uśmiechnęła.
—Cześć,wejdź do środka.Brunetka weszła do środka i spojrzała na leżącego na łóżku Georga.Nie mogła ukryć tego,że chłopak jest bardzo w jej typie,ale kochała ona Ranboo i nie miała zamiaru podbijać do kogoś innego.
—A więc tak—zaczął najwyższy—George poznaj Pearl,moją dziewczynę.A ty Pearl poznaj Georga mojego współlokatora.
Brunet podszedł do dziewczyny aby uścisnąć jej dłoń.Dziewczyna uśmiechnęła się lekko po czym podeszła bliżej swojego chłopaka.
—Postanowiliśmy z Pearl,że nie będziemy ci przeszkadzać i po prostu gdzieś się przejdziemy.
—Jasne.
—Ale spokojnie załatwiłem ci towarzystwo.
—Co?
—Alex i Karl zaraz tu przyjdą.
—A Wilbur?
—Pojechał do swoich rodziców.
—Rozumiem,bawcie się dobrze.
—Dziękujemy.-powiedzieli oboje i zniknęli za drzwiami pokoju.*****
George z nudów postanowił odrobić zadania domowe które zadali nauczyciele.Nie chciał tego robić ale nie chciał podpaść nauczycielom już w pierwszy dzień szkoły.
Miał już zabierać się za zadani z matematyki lecz usłyszał krzyki dobiegające z korytarza.Strasznie go to rozpraszało.
Po chwili do jego pokoju wpadli Karl i Alex.Żeby tego było mało,oboje potknęli się o swoje nogi i przewrócili się.
—Czy was pojebało?
—Nie ma czasu.—powiedział Karl wstając z podłogi i podając rękę Alexowi żeby on również wstał.
—Na co nie ma czasu?—zapytał zdezorientowany Brytyjczyk.
—No chodź,wyjaśnimy ci to po drodze.
—Okej,okej.Chłopacy wspólnie wyszli z pokoju w którym się znajdowali.
—To jak? Dowiem się o co chodzi?
—Pewnie po prostu Alex..-zaczął Karl ale nie było mu dane dokończyć ponieważ usłyszał głośny krzyk z drugiego końca korytarza.—Quackity!—krzyknął blondyn i zaczął biegnąć w ich kierunku.
—O kurwa,spierdalamy!—Alex chwycił swoich przyjaciół za nadgarstki i zaczął biec w stronę wyjścia.W końcu po kilku minutach biegu zatrzymali się,ponieważ zauważyli,że chłopak ich już nie goni.Wszyscy byli mocno zmęczeni ciągłym biegiem.Najbardziej zdyszany był George.
George przykucnął i opar dłonie o swoje kolana,próbując uspokoić swój oddech.
—Czy ktoś mi może wytłumaczyć kto to był i dlaczego przed nim uciekaliśmy?
—To był Tommy.
—To dlaczego nas gonił?
—Jakby ci to powiedzieć..
—Po prostu Quackity zciągnął mu spodnie przed dziewczyna która mu się podoba.
—Czekaj co? Zdjąłeś mu spodnie?—zapytał George odwracając się w stronę czarnowłosego chłopaka.
—Tak ale to był przypadek.
—Przypadkiem zdjąłeś mu spodnie?
—Aj czepiacie się.—machnął na nich ręką.George i Karl zaśmiali się przez co Alexy postanowił uderzyć ich obu w ramię.
—Idziemy do parku?—zapytał Alex.
—O tej godzinie? Po co?
—Po to żeby cię utopić w stawie,George.-zaśmiał się.
—Co?
—Spokojnie George on żartuje.—powiedział Karl.—Możemy iść do parku ale nie na długo bo zaraz będzie północ.
—To ile my tu stoimy? Albo nie..lepiej mi powiedz która godzina.
—Jest 23:42.
—Eh,dobra chodźmy.Chłopacy doszli do parku i usiedli na jednej z pobliskich ławek.
—Kiedy będę mógł poznać Tommiego i Tubbo?
—Jak Tommy się uspokoi—powiedział Quackity.
—Rozumiem..czyli kiedy?
—Może jutro,ale będziemy musieli być ostrożni..nie wiem czy nadal planuje mnie zabić.Pozostała dwójka zaśmiała się z tego co powiedział ich przyjaciel.Quackity wstał z ławki i założył skrzyżowane ręce na swój tors.
—Dobra wracajmy.—powiedział Karl wstając z ławki.Wracając chłopacy rozmawiali ze soba i śmiali się.Nie mogli ukryć tego,że jest im cholernie zimno.George przytulał sam siebie a Karl tulił się do boku Alexa.
Nie żeby Karl coś do niego czuł,ale potrzebował poczuć trochę ciepła.
George szedł trochę za swoimi przyjaciółmi,ponieważ chodnik był za mały.Nagle obrócił swoją głowę w stronę małej uliczki po jego lewej.To co tam zobaczył spowodowało,że zastygł w miejscu.
——————————————————
Dzień dobry/Dobry wieczór pamiętajcie,że wszyscy jesteście piękni! <33
Zostawcie gwiazdkę i można iść.
CZYTASZ
Przepraszam Dreamnotfound/DNF
AçãoMłody chłopak przeprowadził się na Florydę ze względu na pracę ojca.Szybko znalazł sobie nowych przyjaciół.Niestety nie mogł cieszyć się nowym życiem za długo,ponieważ w pewnym momencie została odebrana mu wolność. „Przepraszam George..nie powinno c...