Pamiętaj, tu jest twoja parafia!

90 5 3
                                    

XXVI


Następny dzień był już w niebo lepszy. Ogólne przeprosiny poprzedniego wieczora zdecydowanie się do tego przyczyniły. Leżałam w salonie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Zirytowana poszłam otworzyć. Listonosz wyręczył mi małą paczkę oraz list i pojechał. Nie przypominałam sobie, abym coś zamawiała. Paczka była do mnie, ale koperta już do Sebastiana. Usiadłam przy stole i zawołałam księdza, który po chwili stanął przy mnie. Podałam mu list. Zerknął na niego powierzchownie, usiadł i rozdarł kopertę. Chcąc utwierdzić się w swoich domysłach, spojrzałam przez jego ramię i przeczytałam kilka wersów tekstu. Sebastian doczytał do końca i utkwił we mnie zachwycony wzrok. Uśmiechnęłam się zwycięsko, na co rozradowany pokiwał głową z niedowierzaniem.

- Oddawaj sutannę księżulku - powiedziałam rozbawiona i dumna.

- Tak długo na to czekałem - przyznał szczęśliwy. - Szczerze, nie wierzyłem, że przyjdzie pozytywne rozpatrzenie. Chyba jeszcze nigdy nie poczułem takiej ulgi.

- Jesteś wolny. - Zmierzwiłam palcami jego włosy.

- Wypijemy za to wieczorem, zaproszę brata.

Wstał od stołu, kiedy w kuchni pojawił się Kasjan. Zadowolony przekazał mu szczęśliwą nowinę.

- Pytałeś się mnie niedawno jakie mam plany w stosunku do ciebie. Teraz mogę śmiało stwierdzić, że poważne.

Kasjan rzucił się Sebastianowi w ramiona.

- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? - zapytał.

- Czekałem na decyzję.

- Mam nadzieję, że to nie było ze względu na mnie - powiedział niepewnie.

- Dokumenty wysłałem jeszcze zanim cię poznałem. To był mój wybór - zapewnił.

Kasjan wtulił się w jego objęcia. Sebastian gładził jego włosy, kiedy nagle odsunął się i spojrzał w moją stronę.

- Maczałaś w tym palce, prawda? - zapytał niemalże pewien.

- Może tak, może nie - odparłam rozbawiona, zakładając nogę na nogę.

- Wiesz, że jestem ci dozgonnie wdzięczny, ale jak ty to zrobiłaś?

- Jedz winogrona, nie pytaj o winnice.

- Poważnie pytam. Co zrobiłaś?

- Dałam dupy całemu zarządowi - odparłam ironicznie.

- Wiem, że to nieprawda.

- Tak właściwie to nic nie zrobiłam. Porozmawiałam tylko z Vincentem.

- Tak bardzo wam dziękuje.

Kasjan z Sebastianem zaczęli żywo dyskutować, ja natomiast skupiłam się na swojej paczce, którą otworzyłam. Zadowolona przeczytałam list z podziękowaniami od papieża oraz wyjęłam butelkę bardzo drogiego, wyśmienitego czerwonego wina. Westchnęłam z uznaniem, oglądając prezent. Takie mogłam od niego dostawać zdecydowanie częściej.

Pod wieczór poszłam do salonu, gdzie gołąbki już opijały sukces. Poczułam się delikatnie dotknięta tym, że na mnie nie poczekali.

- Miałeś zaprosić Dacjan - zauważyłam, siadając na fotelu.

- Pogratulował mi, ale niestety powiedział, że nie przyjedzie, ponieważ został sam w klasztorze, a poza tym ma jeszcze dzisiaj godzinę poświęconą na spowiedź. W sumie niedługo powinien kończyć - powiedział Sebastian, spoglądając na zegarek.

Ku przeklętej wiecznościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz