Karp w jeziorze

50 5 2
                                    

XXVIII



[Perspektywa Sebastiana]

Po południu byliśmy już na miejscu. Wysiedliśmy z samochodu. Zafascynowani podziwialiśmy roztaczający się przed nami krajobraz - średni, drewniany domek położony przy jeziorze na tle sosnowego lasu. Miejsce wydawało się dziewicze, oddalone od cywilizacji o setki kilometrów, jednak przekonanie bardzo odbiegało od rzeczywistości. Najbliższe miasto było bowiem oddalone o zaledwie dwa kilometry, a samych podobnych domków kilkanaście, tylko w stosownej od siebie odległości. Szybko rozpakowaliśmy swoje niewielkie bagaże. Kasjan oglądał wnętrze budynku, które było dość zaskakująco bogato urządzone - skórzane fotele, drewniane meble, nowoczesna łazienka. Ja natomiast wyszedłem na zewnątrz. Udałem się na brzeg jeziora, gdzie w otoczeniu trzcin, znajdował się drewniany pomost. Usiadłem na jego końcu, skąd roztaczał się niesamowity widok na lasy oraz spokojną taflę wody. Wokół mnie panowała odprężająca cisza, którą przerywały tylko śpiew ptaków i szum zarośli. Zdjąłem buty, aby zanurzyć nogi w przyjemnie zimnej wodzie. Niespodziewanie obok mnie znalazł się Kasjan i zrobił to samo, co ja przed momentem. Rozbawiony wręczył mi butelkę piwa.

- Znalazłem to w bagażniku - poinformował.

- Nie przypominam sobie, żebyśmy pakowali jakikolwiek alkohol - odparłem.

- Obróć butelkę.

Zrobiłem tak, jak polecił i po drugiej stronie zobaczyłem naklejoną kartkę a na niej krótką wiadomość:

Owocnych, usłanych rozkoszą wakacji.

Cała Pelagia. Zaśmiałem się i spojrzałem na Kasjana, który trzymał swoją butelkę, co ciekawe już w połowie pustą.

- Czy masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór?

- Nie wiem, a dlaczego pytasz?

- Bo zastanawiam się, jak bardzo mogę się napierdolić - odparł.

Wybuchnąłem śmiechem.

- Nie mam żadnych konkretnych, aczkolwiek wolałbym, żebyś był świadomy tego, co będzie się działo - odparłem tajemniczo.

Kasjan jednoznacznie spojrzał na mnie, odkładając pustą butelkę.

- Przebywając z tobą, tracę wiarę w księży - powiedział, gładząc moje udo.

- Jak dobrze, że już nim nie jestem.

- Za ten tekst już dostałbyś niezłe kazanie od Pelagii. Przyjąłeś sakrament kapłaństwa, czego nie można tak po prostu wymazać z życia.

- Zdaję sobie z tego sprawę, lecz nie myślałem, że akurat od ciebie dostanę taką reprymendę. Za dużo czasu z nią spędzasz!

- I wiele się od niej nauczyłem - dodał.

- Na przykład?

- Na przykład jak uwieść księdza - odparł rozbawiony, wsuwając dłoń pod moje krótkie spodenki.

- Takie to niewyżyte - skomentowałem.

Kasjan prychnął i cofnął dłoń.

- Zrzuciłeś kieckę, więc mi tu świętego nie udawaj!

- Umiesz pływać? - zapytałem znienacka.

- Tak, a dlaczego ...

Nim zdążył zapytać, zrzuciłem go z pomostu do wody. Po chwili wynurzył się zaskoczony i zbulwersowany.

- Ty ... złamany, woskiem jebany knocie od gromnicy! - warknął.

Niespodziewanie pociągnął mnie za nogę i również wylądowałem w jeziorze. Wynurzyłem się i otarłem wodę z twarzy. Kasjan wyglądał na cholernie dumnego ze swojego czynu. Patrzyłem na niego, mając w głowie wiele pomysłów, a on tylko uśmiechnął się niewinnie.

Ku przeklętej wiecznościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz