„Zaskakujesz mnie dzisiaj, ojcze Dacjanie"

108 5 0
                                    

XIII



[Perspektywa Dacjana]

Od niedzieli każdy czegoś ode mnie wymagał, każdy czegoś potrzebował. Tu intencje mszalne, tu pogrzeb, tu chrzciny. Do tego wszystkiego żyrandol, który spadł w kaplicy na cmentarzu, ostatecznie obwieścił, iż nadeszła najwyższa pora gruntownie wyremontować niewielki budynek.

Od tamtej pory nie miałem nawet chwili wytchnienia, a obowiązki przytłaczały mnie swoim ciężarem. Wymieniłem kilka wiadomości z Pelagią, ale nawet nie znalazłem chwili, aby do niej zadzwonić. Wiedziałem, że nie ma mi tego za złe, ale chcąc jej to mimo wszystko wynagrodzić, udało mi się wydzielić czas na wspólną noc. Uporządkowałem wszystkie naglące sprawy, a te mniej ważne odłożyłem na później. Prawie ze spokojem mogłem pojechać do niej.

Pociągnąłem za klamkę i wszedłem do środka.

- Witaj.

- No witaj, witaj - dobiegł mnie jej pieszczotliwy głos.

Stanąłem na progu sypialni, a ona podniosła spojrzenie znad książki i wolno sunęła wzrokiem po mojej sylwetce.

- Przepraszam. Nawet nie zadzwoniłem...

- Spokojnie, domyślałam się, że musisz być bardzo zajęty - przerwała mi. - Powiedz mi lepiej, dlaczego tak cywilnie dzisiaj?

No tak. Brak mojej brązowej szaty nie mógł przejść niezauważony.

- A czy to problem?

- Usłyszałam kiedyś od pewnego zakonnika, że habit ma prowokować.

Spojrzała na mnie zalotnie, delikatnie unosząc kąciki ust.

- Twoja interpretacja tych słów pewnie bardzo odbiega od zamysłu autora - stwierdziłem rozbawiony.

- Każdy ma prawo do własnych interpretacji. A więc, dlaczego nie założyłeś dzisiaj habitu?

- Żeby cię nie prowokować.

Zaśmiała się i odłożyła książkę na biurko. Podeszła do mnie, przez co mogłem dokładniej przyjrzeć się jej czarnej sukience, która grzesznie opinała jej ciało. I kto tu kogo prowokował i kusił? Stojąc przede mną, kciukiem musnęła moje usta, żeby chwilę później je pocałować.

- Dużo masz jeszcze pracy? - zapytała, kierując się do kuchni.

Poszedłem za nią.

- Najważniejsze już zrobiłem, resztą zajmę się po powrocie. W międzyczasie muszę jeszcze napisać kazanie na niedzielę.

- Chcesz zrobić to dzisiaj?

- Niekoniecznie. Do jutra wolę skupić się na tobie - przyznałem.

- Nigdy nie odkładaj obowiązków ze względu na mnie - powiedziała łagodnie, choć cień przestrogi przemknął przez jej spojrzenie.

- Nie przyjechałbym, jeśli bym nie mógł. Praca jest dla mnie priorytetem, ale to nie znaczy, że nie mam prawa do odpoczynku. Powiedziałem ci, że chcę być przy tobie, więc kiedy mogę, to jestem. Wykonałem wszystko, co było pilne, a reszta i tak musi poczekać - powiedziałem szczerze i westchnąłem.

Przytaknęła pełna zrozumienia.

- Zrobić ci herbatę? - zapytała, zmieniając temat.

- Nie, podziękuje. Możesz nalać mi kieliszek wina.

Spojrzała na mnie zaskoczona.

- Co ty powiedziałeś? Od kiedy pijesz alkohol poza mszą?

- Dzisiaj po prostu mam ochotę na wino.

Ku przeklętej wiecznościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz