XXXII
[Perspektywa Pelagii]
Zamyślona siedziałam przy stole w kuchni, próbując przetrawić swoją własną decyzję.
- Co ja kurwa robię!? - Nie wytrzymałam.
- Proszę, przestań. - Kasjan położył dłoń na mojej. - Spróbuj skupić się na pozytywach waszego wyjazdu, a nie na samych negatywnych aspektach.
- Staram się, jak widać bezskutecznie.
Podsunął mi kubek herbaty z melisy, jakby to było rozwiązaniem moich problemów.
- Wypij, dobrze ci zrobi.
- Uspokoi, ale nie pomoże - odparłam.
Ostatecznie jednak wzięłam i wypiłam napar.
- Jak postrzegasz Rzym? - zapytał niespodziewanie.
Zaskoczył mnie i potrzebowałam chwili, żeby przemyśleć odpowiedź.
- Jest tajemniczy, piękny i mimo wszystko to mój drugi dom, nigdy nie czułam się w nim obca, ale z drugiej strony niebezpieczny, nieobliczalny i wolałabym tam nie wracać.
- Podczas wyjazdu skup się na tej pierwszej wersji i nie pozwól, aby ta druga zajęła jej miejsce - odparł.
Chciałbym, żeby to było takie proste, jak powiedział, ale niestety dla mnie było to o wiele bardziej skomplikowane. Mimo wszystko uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
Chwilę później do domu weszli Sebastian z Dacjanem. Wszyscy się ze sobą pożegnaliśmy, po czym dałam zakonnikowi klucze od samochodu, aby zaniósł swoją walizkę. Również zmierzałam już wyjść z domu, ale powstrzymała mnie dłoń Sebastiana.
- Nie myślałem, że się zgodzisz - przyznał.
- Ja również.
- Bawcie się dobrze i przede wszystkim odpocznijcie.
- Dzięki.
Mężczyzna bacznie mi się przyglądał i miałam wrażenie, jakby czytał ze mnie, jak z otwartej książki.
- Stresujesz się, to zrozumiałe, ale jest coś jeszcze, prawda? - Prawie stwierdził.
Przytaknęłam niechętnie.
- Co zamierzasz zrobić?
- To, co odwlekałam od samego początku - odparłam.
- Nie! To nie jest dobry moment.
- Musi wiedzieć, a odpowiedniejszej chwili już nie będzie.
- Pelagia!
- Bawcie się dobrze, pa - krzyknęłam, aby Kasjan również usłyszał i wyszłam z domu.
Usiadłam za kierownicą chevroleta i zerknęłam na miejsce pasażera, na którym siedział franciszkanin. Ten widok mnie ucieszył, ale jednocześnie przypomniał o niepokoju.
- Zawsze dziwnie mi się na ciebie patrzy, jak nie masz habitu - stwierdziłam.
- Musisz się przyzwyczaić.
- W tym problem. - Uruchomiłam silnik. - Gotowy?
- Powiedzmy, że tak. A ty?
- Chyba nie - odpowiedziałam i wyjechaliśmy.
[Perspektywa Sebastiana]
- Ja pierdole - wyrwało mi się, kiedy tylko Pelagia wyszła z domu.
CZYTASZ
Ku przeklętej wieczności
FantasyPelagia zajmuje szczególne miejsce w Watykanie, nie tylko przez wzgląd na swoją enigmatyczną osobowość, czy też bogate znajomości, lecz przez zdolności, które posiada i nie boi się ich wykorzystać. To, co dla innych jest niemożliwe do zrobienia, dla...