Requiescat in pace

38 3 25
                                    

XLVI


Obudziłem się wczesnym rankiem i nie mogąc zasnąć, odwróciłem się na drugi bok. Pelagia spała skulona po przeciwnej stronie łóżka. Położyłem się tuż za nią i szczelne okryłem nas kołdrą. Momentalnie wtuliła plecy w mój tors i docisnęła pośladki do moich bioder. Objąłem ją ramieniem i spowiłem w czułym uścisku.

– Idealnie – mruknęła zaspana.

Chwilę wierciła się, przy okazji ocierając o moje krocze, po czym ułożyła się w wygodnej dla siebie pozycji. Delikatnie gładziłem jej chłodne, nagie udo.

– Mogłabyś zacząć ubierać cieplejszą piżamę.

– Mogłabym, ale przecież od czegoś mam ciebie w tym łóżku.

Prychnąłem i nie mogąc się powstrzymać, wsunąłem dłoń pod jej koszulkę. Chciała się gwałtownie odsunąć, ale nie miała dokąd.

– Dacjan! Weź mi tą zimną dłoń!

– A to nowość. Zazwyczaj błagasz, żebym jej nie zabierał.

Wolno sunąłem palcami wzdłuż jej brzucha, na co się wzdrygnęła.

– Naprawdę masz dzisiaj lodowate dłonie – odparła. – Najwyraźniej krew spłynęła w inne miejsce.

– A to akurat twoja zasługa. Strasznie się wiercisz.

– Bezwstydnie dobierasz się do mnie, kiedy ranne wstają zorze i myślisz, że będę grzecznie leżeć?

– Miałem taką nadzieję, chciałem cię tylko przytulić, ale sytuacja chyba wymknęła się spod kontroli – odpowiedziałem rozbawiony.

– Dyskretnie na to liczyłam. Co to za niedziela, której się nie poświęci?

– Kusisz.

– Długo mam jeszcze?

Co ta kobieta ze mną robiła i jak na mnie działała, było rzeczą niepojętą. Gwałtownie obróciłem ją w swoją stronę. Uśmiechnęła się, pogładziła mnie po policzku i pocałowała. Była pełna czułości i ciepła. Niemal w tym samym czasie zdjęliśmy, przeszkadzającą nam bieliznę. Pelagia od razu przerzuciła nogę przez moje biodro. Wolno osunęła się ciepłą cipką na penisa. Westchnąłem. Jej dzisiejszy pośpiech mnie zaskoczył. Liczyłem na to, że popieszczę jej ciało, pobawię się z nią i nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Należało się dostosować i nie dyskutować. Położyłem dłoń na jej pośladku i docisnąłem ją do siebie. Mruknęła usatysfakcjonowana. Wsunęła dłoń w moje włosy i cały czas patrzyła prosto w oczy. Nie byłem jej dłużny, zatracając się w jej hipnotycznym spojrzeniu. Nie narzucała tempa, spokojnie trwała w moich objęciach, poddając się zupełnie. Byłem delikatny, a ona nie protestowała. Wzdychała cicho w odpowiedzi na moje mocniejsze ruchy. Niespodziewanie dla mnie, doszła, wyginając plecy oraz głowę. Nawet w tym chaotycznym akcie była dzisiaj niesamowicie harmonijna. Moje posunięcia, tylko wydłużały jej orgazm i tym samym przyspieszały mój. Jej ciepłe wnętrze zaciskało się rytmicznie, doprowadzając mnie do niemałej przyjemności. Doszedłem niedługo po niej. W tym czasie zdążyła mocniej zacisnąć nogę na moim biodrze i przysunąć się bliżej. Dzieliły nas centymetry, choć w niektórych miejscach nie dzieliło nas nic. Pocałowałem ją i poprawiłem niesforne kosmyki włosów. Tak spokojnego seksu nie uprawialiśmy chyba jeszcze nigdy. Jednak nie był on pod żadnym względem mniej satysfakcjonujący. Miałem wrażenie, że dziś nie przemawiało przez nas pragnienie, tęsknota, instynkt, ale została sama miłość. Dziś kochaliśmy się jak stare małżeństwo, rozumiejące się bez słów, polegające na sobie, ufające bezgranicznie.

Ku przeklętej wiecznościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz