11 września
W końcu weekend – pomyślałam, kiedy wykładowca zakończył moje ostatnie zajęcia tego dnia. Odetchnęłam głęboko, podnosząc się z niewygodnego krzesła w sali wykładowej i zbierając swoje rzeczy do torby. Miałam ochotę krzyknąć z radości. Ledwie minęły dwa tygodnie roku akademickiego, a ja już zdążyłam się przekonać, że w studiowaniu najlepsze są weekendy. Nawet, jeśli składają się tylko z siedzenia przed telewizorem lub komputerem. Starałam się uczyć i odrabiać wszystkie zadania w ciągu tygodnia, tak, by w weekend mieć możliwie jak najwięcej czasu dla siebie. Wtedy mogłam się oddać przyjemnościom i lenistwu.
Wyszłam z sali, a potem z głównego budynku uczelni. Kierowałam się trawnikiem na skróty ku chodnikowi prowadzącemu najkrótszą drogą prosto do mojego mieszkania.
– Hej, Alyssia?
Odwróciłam się, zerkając za siebie. Moim oczom ukazał się chłopak, który po chwili przystanął obok mnie z nieśmiałym uśmiechem na ustach. Odwzajemniłam ten gest, zaciskając ręce wokół jednej z książek, która nie zmieściła mi się do torby.
– Tak, Jake?
Jake Bryson był wysokim, szczupłym blondynem o delikatnie kręcacych się włosach i ciemnoniebieskich oczach. Miał ten typ uśmiechu, który z pewnością mógłby w jednym momencie rzucić na kolana wszystkie dziewczyny w zasięgu mili. Na dodatek w jednym z policzków robił mu się wtedy ten uroczy dołeczek.
Znałam Jake'a już od pierwszego spotkania nowych studentów. Trafiliśmy wtedy do tej samej grupy, która miała wymienić się informacjami o sobie i porozmawiać, by nieco się poznać i zintegrować. Rozmawiało nam się o dziwo całkiem dobrze, choć, jak wiadomo, omijałam pewne tematy szerokim łukiem. Od tamtej pory widywaliśmy się co jakiś czas na niektórych zajęciach, a czasami również na stołówce. Nie rozmawialiśmy już tak długo jak na tamtym spotkaniu, ale zawsze wymienialiśmy ze sobą przynajmniej kilka słów.
– Może chciałabyś kiedyś pójść na kawę po zajęciach? – zapytał, a w jego oczach zabłysła nadzieja.
– Cóż...
Zawahałam się. Nie byłam pewna, czy chciałabym gdzieś z nim wyjść. Może i był słodki, miał ładny uśmiech i zawsze był wobec mnie miły, ale...
W zasadzie to nie było żadnego ale. Miałam przecież zacząć nowe życie, tak? Koniec z tamtą dziewczyną z Indianapolis.
Cisza z mojej strony przeciągała się, a mina Jake'a stawała się coraz bardziej niepewna. Widziałam też u niego pierwsze oznaki zażenowania swoim zachowaniem. Czyżby zaczynał żałować, że zapytał?
– Co prawda nie pijam kawy, ale z chęcią wyskoczę na herbatę. – Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Na jego twarzy wykwitła ulgą, kiedy odwzajemnił uśmiech, ukazując tym samym dołeczek w policzku.
– To świetnie. Może w przyszłym tygodniu?
– Pewnie – przytaknęłam, kiedy zaczął oddalać się w swoim kierunku, idąc tyłem.
– Złapię cię kiedyś po zajęciach i obgadamy szczegóły.
Raz jeszcze skinęłam głową. Machnął do mnie dłonią, po czym odwrócił się i zniknął za rogiem budynku. Przez chwilę patrzyłam, jak odchodził, by za moment usłyszeć znajomy głos.
– No proszę, Jake Bryson. – Zerknęłam na osobę, która przystanęła obok mnie. – Kto by pomyślał, że moja będąca szarą myszką współlokatorka już po dwóch tygodniach studiów umówi się na randkę z najseksowniejszym chłopakiem na roku.
CZYTASZ
THAT SUMMER
Romance„Trzeba cieszyć się każdą najdrobniejszą chwilą, bo nigdy nie wiadomo kiedy zostanie ona przerwana". Alyssia McPherson to doświadczona przez życie dwudziestolatka, która mimo młodego wieku skrywa głęboko w swoim sercu trudne tajemnice. Z początkiem...