Rozdział 29. Alyssia

28 4 0
                                    

11 września

W końcu weekend – pomyślałam, kiedy wykładowca zakończył moje ostatnie zajęcia tego dniaOdetchnęłam głęboko, podnosząc się z niewygodnego krzesła w sali wykładowej i zbierając swoje rzeczy do torby. Miałam ochotę krzyknąć z radości. Ledwie minęły dwa tygodnie roku akademickiego, a ja już zdążyłam się przekonać, że w studiowaniu najlepsze są weekendy. Nawet, jeśli składają się tylko z siedzenia przed telewizorem lub komputerem. Starałam się uczyć i odrabiać wszystkie zadania w ciągu tygodnia, tak, by w weekend mieć możliwie jak najwięcej czasu dla siebie. Wtedy mogłam się oddać przyjemnościom i lenistwu.

Wyszłam z sali, a potem z głównego budynku uczelni. Kierowałam się trawnikiem na skróty ku chodnikowi prowadzącemu najkrótszą drogą prosto do mojego mieszkania.

– Hej, Alyssia?

Odwróciłam się, zerkając za siebie. Moim oczom ukazał się chłopak, który po chwili przystanął obok mnie z nieśmiałym uśmiechem na ustach. Odwzajemniłam ten gest, zaciskając ręce wokół jednej z książek, która nie zmieściła mi się do torby.

– Tak, Jake?

Jake Bryson był wysokim, szczupłym blondynem o delikatnie kręcacych się włosach i ciemnoniebieskich oczach. Miał ten typ uśmiechu, który z pewnością mógłby w jednym momencie rzucić na kolana wszystkie dziewczyny w zasięgu mili. Na dodatek w jednym z policzków robił mu się wtedy ten uroczy dołeczek.

Znałam Jake'a już od pierwszego spotkania nowych studentów. Trafiliśmy wtedy do tej samej grupy, która miała wymienić się informacjami o sobie i porozmawiać, by nieco się poznać i zintegrować. Rozmawiało nam się o dziwo całkiem dobrze, choć, jak wiadomo, omijałam pewne tematy szerokim łukiem. Od tamtej pory widywaliśmy się co jakiś czas na niektórych zajęciach, a czasami również na stołówce. Nie rozmawialiśmy już tak długo jak na tamtym spotkaniu, ale zawsze wymienialiśmy ze sobą przynajmniej kilka słów.

– Może chciałabyś kiedyś pójść na kawę po zajęciach? – zapytał, a w jego oczach zabłysła nadzieja.

– Cóż...

Zawahałam się. Nie byłam pewna, czy chciałabym gdzieś z nim wyjść. Może i był słodki, miał ładny uśmiech i zawsze był wobec mnie miły, ale...

W zasadzie to nie było żadnego ale. Miałam przecież zacząć nowe życie, tak? Koniec z tamtą dziewczyną z Indianapolis.

Cisza z mojej strony przeciągała się, a mina Jake'a stawała się coraz bardziej niepewna. Widziałam też u niego pierwsze oznaki zażenowania swoim zachowaniem. Czyżby zaczynał żałować, że zapytał?

– Co prawda nie pijam kawy, ale z chęcią wyskoczę na herbatę. – Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Na jego twarzy wykwitła ulgą, kiedy odwzajemnił uśmiech, ukazując tym samym dołeczek w policzku.

– To świetnie. Może w przyszłym tygodniu?

– Pewnie – przytaknęłam, kiedy zaczął oddalać się w swoim kierunku, idąc tyłem.

– Złapię cię kiedyś po zajęciach i obgadamy szczegóły.

Raz jeszcze skinęłam głową. Machnął do mnie dłonią, po czym odwrócił się i zniknął za rogiem budynku. Przez chwilę patrzyłam, jak odchodził, by za moment usłyszeć znajomy głos.

– No proszę, Jake Bryson. – Zerknęłam na osobę, która przystanęła obok mnie. – Kto by pomyślał, że moja będąca szarą myszką współlokatorka już po dwóch tygodniach studiów umówi się na randkę z najseksowniejszym chłopakiem na roku.

THAT SUMMEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz