Rozdział 31. Alyssia

39 4 0
                                    

15 września

Powoli zaczęłam mieć przebłyski świadomości. Przez wciąż zamknięte powieki przebijało się już coraz więcej światła, a słuch odbierał coraz więcej cichych dźwięków. Wybudzałam się ze snu.

Odetchnęłam głęboko, gdy ogarnęła mnie świadomość tego, że właśnie wracam do szarej, a może wręcz nawet czarnej rzeczywistości. Poczułam delikatny dotyk u góry moich pleców, który wywołał we mnie gęsią skórkę. Otworzyłam oczy i zamrugałam kilkukrotnie, starając się rozpoznać swoje otoczenie.

Dotarło do mnie, że znajdowałam się w sypialni Michaela, do którego przyjechałam poprzedniego wieczoru. Nie wiedziałam już wtedy, co robić. Kiedy lekarz powiedział mi o Patricii, cały świat zniknął. W mojej głowie pojawił się tylko głośny szum, który skutecznie zagłuszał wszystkie inne dźwięki próbujące dostać się do mnie z zewnątrz. Czułam się tak, jakby moja czaszka miała pęknąć pod naporem tego okropnego hałasu w środku niej.

Byłam sama.

W tamtym momencie w moich myślach zagościła ciemność. Na chwilę stałam się zupełnie pusta, całkowicie wyprana ze wszystkiego, co człowiek mógłby czuć. Bo po raz kolejny zostałam całkiem sama.

Wtedy, pośród tego pustego chaosu, pojawiła się myśl o Michaelu. Musiałam go zobaczyć. Wiedziałam, że będzie w stanie mnie zrozumieć, a przynajmniej, że nie odtrąci mnie i spróbuje wysłuchać. Nie chciałam sprawiać mu kłopotu, miał przecież swoje życie, swoje sprawy i problemy. Było już naprawdę późno, ale...

Potrzebowałam go.

Wybiegłam więc ze szpitala, wsiadłam do samochodu Patricii i w pośpiechu, ze łzami w oczach, ledwie oddychając, przejechałam drogę do mieszkania Michaela. Stanęłam pod jego drzwiami, jeszcze jakoś się trzymając. Kiedy jednak otworzył je i zobaczyłam go... po prostu pękłam. Wszystkie emocje, które jeszcze kilkanaście minut wcześniej były przysłonięte przez tę okropną, duszącą pustkę, wypłynęły na wierzch, opanowując moje ciało i umysł. Przylgnęłam wtedy do niego, nie chcąc go wypuszczać. Naprawdę go potrzebowałam. Jego bliskości, silnych ramion i tego poczucia bezpieczeństwa, które mi dawał.

Wróciłam do chwili obecnej, wyrywając się ze szponów wspomnień, które wydawały się być już tak odległe. Niestety, dopadła mnie rzeczywistość, bo dotarło do mnie, że Patricia zmarła ledwie kilkanaście godzin wcześniej.

– Hej. – Usłyszałam cichy, zachrypnięty głos Michaela, gdy po moich plecach znów przebiegły jego palce.

Uniosłam głowę, zdając sobie sprawę, że leżałam przytulona do jego piersi. Moja dłoń spoczywała na jego klatce piersiowej, a moje palce ściskały jego koszulkę. Rozluźniłam je, puszczając materiał, ale nie cofnęłam ręki. Michael patrzył na mnie z troską w oczach.

– Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć „dzień dobry" – wychrypiałam, zmęczonym od wczorajszego płaczu głosem. Odetchnęłam głęboko, przesuwając swoją rękę i przylegając do niego nieco mocniej. Opuściłam głowę, by uniknąć jego czujnego spojrzenia. – Powinnam jechać do domu – mruknęłam w jego pierś, zdając sobie sprawę, że czeka mnie wiele rzeczy do zrobienia. – Muszę się zająć pogrzebem, a jeszcze nawet nie wiem, od czego zacząć.

– Mogę się tym zająć – zaoferował, na co zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową.

– Doceniam to, ale nie musisz się tym przejmować. Poradzę sobie.

– Dobrze, więc inaczej: zajmę się tym.

– Michael... – zaczęłam, jednak przerwał mi, zanim w ogóle zdążyłam zebrać myśli. Odchylił delikatnie moją głowę, bym spojrzała na niego.

THAT SUMMEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz