55. Star-struck

2.7K 158 609
                                    

Rozdział dedykowany M-adzikson w podziękowaniu za najśmieszniejszy weekend, odkąd jestem na Wattpadzie. Twoje wyczucie absurdu oraz cierpliwość do moich pomysłów przywracają mi sens bycia tutaj, kochana! I koniecznie zajrzyjcie na jej opko, jedyne w swoim rodzaju, o!

Kilka ważnych ogłoszeń (m.in. nt. publikacji i epilogu) pod rozdziałem.

🕳💥💣💥🕳

Znów wyruszyliśmy spod hotelu w dwa samochody, czego nawet nie skomentowałam, zwłaszcza iż jechaliśmy z kierowcą, siedząc na tylnej kanapie i... trzymając się za ręce!

Czy ja już umarłam?

Trafiłam jednak do nieba?

Mimo wszystkich wzruszeń pilnie podziwiałam przez okno limuzyny iskrzące się światłami ulice Toronto, więc nie mogłam nie zauważyć, że krajobraz zaczął się w którymś momencie zmieniać. Zupełnie, jakbyśmy wjechali w jakieś dużo biedniejsze dzielnice, nieco industrialne, a na pewno bardziej zaniedbane.

I taki też wydawał się budynek, pod którym się ostatecznie zatrzymaliśmy. Szaro-bury, dość rozłożysty kompleks betonowych klocków, który co prawda otaczało sporo samochodów, w tym niektóre całkiem niezłe, przynajmniej na moje oko.

Ale aż się ucieszyłam, że w naszych zostają kierowcy znad Bantam Lake, żeby ich przypilnować przed kradzieżą albo jakimś aktem wandalizmu. Oraz zapewne trwać w gotowości, ehem. I pierwszy raz byłam naprawdę zadowolona, że towarzyszą nam ochroniarze.

Na co mi przyszło, geez!

– Gdzie jesteśmy? – zapytałam, rozglądając się nieco niepewnie.

– W Scarborough – odparł Hunter i byłam przekonana, że już słyszałam tę nazwę.

Zaraz, zaraz... Toronto, Scarborough... Czy to nie były przypadkiem rodzime okolice... Abla Tesfayego?! Weeknda?!

– Czy ty... Czy to... Czy my... – zaczęłam się dopytywać, łamiącym się z nadmiaru ekscytacji głosem. – Czy...?!

– Tak – potwierdził chłopak, a ja niewiele myśląc rzuciłam mu się na szyję, piszcząc z radości.

Słowo daję, że ta wiadomość ucieszyła mnie dużo bardziej niż wszystkie brylanty świata! Przecież to miało być moje spełnione marzenie! Awww! Oh my Gosh! WOW!!

Snow pozwolił mi się wyściskać do woli, bardzo cierpliwie. Nawet raz czy dwa obrócił się dookoła swojej osi, ze mną wiszącą mu wciąż na szyi.

– OMG, OMG – przeżywałam, nawet już doprowadzając do porządku sukienkę i potargane nieco z wrażenia włosy. – Ale jakim cudem? Przecież jego trasa koncertowa właśnie się skończyła i z tego, co słyszałam, zajęty jest tworzeniem nowego albumu... I w ogóle...!

– Najwidoczniej go tutaj ciągnie. Stąd pochodzi, tu są jego korzenie. Kiedyś powiedział, że ci, którzy odcinają ludzi, z którymi wzrastali, tracą kawałek siebie samych. Poza tym, może stąd ciągle czerpie inspirację? – zastanowił się głośno chłopak.

– Aha, no fakt.

– W każdym razie on i jego team przebywają aktualnie w mieście i zgodzili się zorganizować nieduży, prywatny koncert. Taki powrót do źródeł, wiesz. Nie spodziewaj się niczego późniejszego niż Starboy, a raczej pewnie Kiss Land i Beauty Behind the Madness. Zwykle tutaj tak jest – tłumaczył mi, prowadząc za rękę jakimiś ceglanymi zakamarkami i betonowymi korytarzami, w stronę coraz głośniejszej muzyki.

Hero in You ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz