47. Ćma nad płomieniem

2.7K 147 460
                                    

Pojawili się ostatnio nowi obserwujący oraz gwiazdki (i to dla WSZYSTKICH rozdziałów!), co ogromnie mnie cieszy oraz motywuje do pisania. Pisarz, który pisze tylko dla siebie samego, nie publikuje na Wattpadzie, ręczę Wam! To Wasze komentarze i gwiazdki dają nam poczucie, że cały ten wysiłek ma sens. Jeszcze raz dziękuję i polecam się na przyszłość!

⭐🌟⭐🌟⭐


I był. Ciotka przypuściła kolejny atak od razu gdy tylko zobaczyła mnie bez płaszcza. Jej oczy przypominały już bardzo wąskie przecinki, gdy wycedziła jadowicie:

- Na Boga, Lavender, wyglądasz jak choinka!

Spojrzałam z wyrzutem na Huntera, bo jak raz byłam się skłonna zgodzić z macochą. Przecież to przez niego tak się cała kosztownie błyszczałam i świeciłam!

On jednak tylko się roześmiał, swobodnie, choć raczej zimno. Tak, zdecydowanie zimno. Po czym rzucił:

- Obawiam się, że to moja wina, Mrs. Storm. Nalegałem, abyśmy po drodze wstąpili do The Moonstone. Pani siostrzenica jest stworzona do noszenia złota, czyż nie?

Mina ciotki była w tym momencie bezcenna, przysięgam. Snow nie tylko w tej samej wypowiedzi po rycersku wziął na siebie odpowiedzialność za mój nieco odpustowy dzisiaj wygląd, ale właśnie wytknął jej związek z mężem własnej siostry. Oraz, no cóż, błysnął kasą (facepalm).

A wszystko to mimochodem i w białych rękawiczkach, w formie komplementu dla mnie. Oh wow. To jakaś wyższa szkoła jazdy, jeśli chodzi o werbalne przepychanki! Nie wiedziałam, że tak w ogóle można!

Mimo iż zaskoczona, miałam ochotę parsknąć śmiechem. Ale powściągnęłam ją i tylko uniosłam dłoń do dekoltu, przesuwając opuszkami palców po pajęczynie złocistych łańcuszków.

Naturalnie zdawałam sobie sprawę, że przy okazji eksponuję jedną z moich nowych bransolet. Aż sama musiałam zamrugać powiekami, od tego całego blasku i lśnienia.

To znaczy nie moich, lecz schroniska, ale Autumn nie musi o tym wiedzieć!

Bo wiecie, jasne, że ciotka świetnie znała nazwę The Moonstone. W końcu sama miała kilka sztuk biżuterii stamtąd, włączając pierścionek zaręczynowy. Nieprzyzwoicie drogi. Więc bardzo sobie dobrze zdawała sprawę również z ich cen.

A mogłam się założyć, że widząc moje ozdoby uznała je z automatu za sztuczną biżuterię, bez wartości i taką, która nawet nie leżała koło szlachetnego kruszcu. No cóż, właśnie przeżyła bardzo niemiłe zaskoczenie.

Kolejne już czekało w kolejce. Wystarczyło, że spojrzała na moje stopy w oryginalnych Louboutinach. Rozpoznała je bez pudła, nie dało się ich z niczym pomylić przecież.

Co do mnie to chyba po raz pierwszy poczułam pewne zadowolenie, że Hunter uparł się je dla mnie kupić. Za tamte pieniądze za zniszczenie bulaja, które mu z takim trudem usiłowałam oddać. Aż spojrzałam na swego towarzyszą łaskawszym okiem.

Ale tylko dopóki nie przypomniałam sobie, że muszę go trzymać pod rękę, żeby w ogóle być w stanie się w Louboutinach poruszać.

Sadysta!

Mimo iż obiecywałam sobie nie grać w grę macochy ani nie zniżać się do jej poziomu, nie oparłam się, by nie zauważyć:

- Ciekawa sukienka, ciociu. Moja jest od Donny Karan, dostałam ją od dziadków. Piękna, prawda?

I rzeczywiście, moja toaleta była prezentem od dziadków Morgan na poprzednie urodziny i kosztowała też odpowiednio. Osobiście nie jarałam się ani nią samą, ani tym bardziej jej ceną, uwierzcie mi. Ale teraz wiedziałam, że informacja ta zepsuje Autumn humor i złe mnie podkusiło, meh. Kolejny facepalm, chyba się zaraziłam od radioaktywnego.

Hero in You ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz