1. Powiedziałaś mu?

289 53 48
                                    

— Dalej, Constantin, co tak słabo? — Śmiałam się, odwracając się w kierunku przyjaciela, który został w tyle.

Wybraliśmy się na wspólne bieganie. Stwierdziłam, że dzisiaj pokażę mu, kto tu rządził. Niby sportowiec, ale bieganie nie było jego mocną stroną. Zwolniłam trochę, czekając, aż do mnie dołączy, chociaż miałam ochotę biec i się nie zatrzymywać. Dzisiaj czułam się wyśmienicie w przeciwieństwie do kilkunastu wcześniejszych dni. Mogłam góry przenosić i nie chciałam marnować takiego dnia na wegetację w domu. Pięknie świeciło słońce oraz wiał lekki wiatr. Moi rodzice, a szczególnie matka, nie byli zachwyceni pomysłem wyjścia do ludzi, ale udało mi się postawić na swoim. Zatrzymałam się na chwilę, wystawiając twarz do słońca. Zamknęłam oczy i z uśmiechem na twarzy, przyjmowałam promienie słoneczne.

— Chcesz, żebym się wykończył? — Otworzyłam oczy, gdy usłyszałam jego głos przy sobie.

Stał zaspany ze zawieszoną głową. Po chwili odetchnął głęboko, prostując się. Położył dłonie na biodrach i spojrzał na mnie z cierpiętniczą miną.

— Oj, Consti. Po prostu dbam o twoją formę — odparłam, puszczając mu oczko. — To, co? Biegniemy dalej? — dopytywałam, uśmiechając się od ucha do ucha. Chłopak zrobił zrezygnowaną minę, kręcąc z niedowierzaniem głową. Upił łyk wody z bidonu, po czym głęboko odetchnął.

— Dalej? Ja umieram — powiedział, patrząc na mnie znacząco.

— Przestań narzekać — odparłam, klepiąc go po ramieniu. — Kto pierwszy przy fontannie! — krzyknęłam, zrywając się do biegu.
Zwróciłam głowę w tył, żeby zobaczyć, czy chłopak za mną biegł. Na szczęście tak, chociaż nie szło mu za dobrze. Zachichotałam cicho i na powrót spojrzałam przed siebie. Oczywiście do celu dobiegłam pierwsza, a Constantin dołączył do mnie chwilę później.

— Ja już więcej nie biegam. — Wysapał, siadając na betonowej konstrukcji fontanny.

— Taki z ciebie sportowiec, a tak szybko się podajesz — mówiłam, szturchając go w ramię.
Otworzyłam butelkę z piciem i upiłam solidny łyk mineralnej, przytrzymując na chwilę wodę w ustach.

— Skaczę na nartach, a nie biegam. Tak dla przypomnienia — powiedział, opierając swoją głowę na moim barku.

— Oj tam, zmiana dobrze ci zrobi — zaśmiałam się.

— Co cię w ogóle tak naszło na to bieganie? — zapytał po chwili, a ja cicho wypuściłam powietrze z płuc. Milczałam, spoglądając na swoje buty. — Tyle razy próbowałem cię gdzieś zabrać i nic, a teraz nagle sprintów ci się zachciało — dodał po chwili.

— Mam trochę energii, to muszę ją jakoś spożytkować — odpowiedziałam, spoglądając na niego z lekkim uśmiechem.

— Moja mama ma ogródek do przekopania, możesz jej pomóc. — Rzucił z zawadiackim uśmiechem.

— Ale zabawne. — Przewróciłam oczami na jego żart.

— Co robiłaś przez ostatnie tygodnie? — zapytał, a ja przygryzłam wargę, gdy usłyszałam to pytanie.

Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Nie chciałam teraz mówić prawdy. Wiedziałam, że prędzej czy później będzie musiał wszystkiego się dowiedzieć, ale uznałam, że to jeszcze nie ten czas. Sama dopiero co pogodziłam się z tym wszystkim.

— Głównie leniuchowałam i rozmyślałam o różnych rzeczach — powiedziałam, patrząc przed siebie na spacerującą w oddali kobietę z psem.

— Silke, jeśli chodzi o ostatnią imprezę i o to, co zaszło pomiędzy nami...

Ławka [Constantin Schmid] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz