Pora rozwiać tajemnicę.
Łapcie jeszcze jeden rozdział dzisiaj 😉*************************
CONSTANTIN
— Schmid, co ty taki nie w sosie od jakiegoś czasu? — zapytał kumpel, gdy skończyliśmy trening na siłowni.
Tak, to prawda, że nie miałem humoru i ta sytuacja trwała już trzy tygodnie. Od takiego czasu nie miałem kontaktu z Silke. Brakowało mi rozmów z nią i spotkań, a jednak nie zrobiłem nic, żeby zmienić ten stan rzeczy. A wystarczyłoby, jakbym napisał do niej chociażby głupie Cześć. Myślę, że by odpisała. Tymczasem nie zrobiłem nic. Byłem tak uparty, że wolałem chodzić naburmuszony, zamiast spróbować z nią porozmawiać i wyjaśnić sytuację pomiędzy nami. Z drugiej strony w sumie ona sama mogła się do mnie odezwać, a jednak też tego nie zrobiła. Zastanawiałem się, czy brakowało jej mojej osoby, czy może było jej to wszystko na rękę.
— Nieważnie — mruknąłem, zapinając torbę. — Cześć. — Pożegnałem się i szybko wyszedłem z szatni.
Nie miałem ochoty na rozmowę o tym, dlaczego byłem nie w humorze. Gdyby kumpel poznał prawdę, suszyłby mi głowę na temat tego, że mam się odezwać do Silke, a nie byłem pewny, czy to dobry pomysł. Przewiesiłem sobie sportową torbę przez ramię, założyłem słuchawki na uszy, z których płynęła muzyka, schowałem ręce do kieszeni i ruszyłem do wyjścia. Chwilę później skierowałem swoje kroki w kierunku domu. Od jakiegoś czasu zamiast poruszać się autem, chodziłem pieszo z nadzieją, że natknę się gdzieś na Silke, ale miałem wrażenie, że dziewczyna zapadła się pod ziemię. Nie widywałem jej na ulicy, w sklepie, czy w starym parku na ławce, ani nawet w tym parku, w którym ostatnio biegaliśmy. Zawsze niejednokrotnie wpadliśmy na siebie, a teraz nie widziałem jej od trzech tygodni, nawet w okolicach jej domu. Było to dla mnie dziwne i zastanawiałem się, czy ona wychodziła w ogóle do ludzi. Zżerała mnie ciekawość, co u niej słychać, a jednak nie potrafiłem odezwać się do niej. Zaprzeczałem sam sobie.
Szedłem żwawym krokiem, rozglądając się na boki, licząc na to, że w końcu ujrzę gdzieś Silke. Była ładna pogoda, więc pomyślałem, że może spotkam ją jeżdżącą na rowerze albo rolkach, albo chociażby w czasie joggingu. Silke uwielbiała biegać, więc miałem nadzieję, że w końcu wpadniemy na siebie.Ale tak się nie stało.
Straciłem nadzieję na spotkanie, gdy skręciłem na ulicę, przy której mieszkałem. Westchnąłem cicho, poprawiając na ramieniu pasek od sportowej torby. Skrzywiłem się, widząc po drugiej stronie ulicy Tabeę i Erin - koleżanki Silke. Nigdy ich nie lubiłem, miałem wrażenie, że były strasznie interesowne. Nie raz byłem świadkiem, jak prosiły o coś Silke, a ta im pomagała, ale w drugą stronę to nigdy nie działało. Gdy moja przyjaciółka miała jakiś problem i prosiła je o pomoc, te zawsze były zajęte i nie miały dla niej czasu. Nigdy nie rozumiałem, po co ona kumplowała się nimi. Moim zdaniem niepotrzebnie traciła na nie czas. Chociaż z drugiej strony po tym, jak my przestaliśmy odzywać się do siebie, to zostały jej tylko one.
Przynajmniej nie była sama.
— Constantin! — Tabea krzyknęła tak głośno, że pomimo słuchawek na uszach doskonale słyszałem swoje imię, a po chwili machnęła do mnie dłonią.
Przystanąłem przy furtce od domu i czekałem, aż podejdą do mnie. W sumie liczyłem na to, że dowiem się co słychać u Silke. Gdy dziewczyny do mnie podeszły, zdjąłem słuchawki z uszu i przewiesiłem je sobie przez kark.— Cześć — odezwały się do mnie, uśmiechając się szeroko.
— Cześć — odpowiedziałem. — Co tam?
CZYTASZ
Ławka [Constantin Schmid] ZAKOŃCZONE
FanfictionSilke i Constantin - przyjaciele od dziecka. Niestety wspólnie spędzona noc powoduje, że dziewczyna odsuwa się od chłopaka. Schmid przez miesiąc próbuje spotkać się z nią, ale ona nie wykazuje entuzjazmu w tej kwestii. Gdy chłopak traci nadzieję, że...