23. Teraz jesteśmy nierozłączni

190 40 31
                                    

CONSTANTIN

Zacisnąłem zęby, wchodząc do szpitalnej sali, w której leżała Silke. Stałem w drzwiach i patrzyłem na śpiącą dziewczynę, która nie była świadoma mojej obecności. Prosto z Finlandii przyleciałem do Berlina, żeby się z nią zobaczyć. Trener na szczęście zgodził się na to, żebym później dotarł do Wisły na kolejne weekendowe konkursy.

Odetchnąłem głęboko, próbując zebrać myśli. Widząc ją teraz na żywo po dłuższej rozłące, wiedziałem, że było coraz gorzej. Moja Silke nikła w oczach i bałem się, że nadejdzie to najgorsze. Wycofałem się na korytarz, czując ucisk w żołądku na samą myśl o tym, że mógłbym ją stracić. Wziąłem kilka głębokich oddechów i pomrugałem powiekami, żeby stłumić pojawiające się w moich oczach łzy. Byłem przerażony wizją, że ona mogłaby przegrać tę najważniejszą walkę.

Walkę o swoje życie.

Kucnąłem, opierając się o ścianę i skryłem twarz w dłoniach. Musiałem jakoś się wyciszyć przed ponownym wejściem do sali, żeby porozmawiać z dziewczyną, gdy się obudzi.

— Dobrze się pan czuje? — Uniosłem głowę, słysząc przy sobie głos. Wstałem na nogi, widząc profesora, który leczył Silke. — Pan Constantin, dzień dobry — dodał, uśmiechając się lekko.

— Dzień dobry. — Przywitałem się z lekarzem. — Proszę mi powiedzieć, że ona z tego wyjdzie, że wyzdrowieje.

— Chciałbym pana o tym zapewnić, ale niestety nie mogę. Dobrze pan wie, że sytuacja jest trudna i może zdarzyć się wszystko. — Zacisnąłem zęby, słysząc odpowiedź profesora. Nie takiej się spodziewałem. Chciałem, żeby mnie zapewnił, że wszystko szło w dobrym kierunku.

— Mogę o coś zapytać? — Spojrzałem niepewnie na lekarza, a ten przytaknął głową.
— Czy, gdyby Silke skorzystała z konsultacji u kogoś innego, to mimo wszystko potem leczyłby ją pan dalej? — zapytałem niepewnie.
Bałem się reakcji lekarza i tego, że jeszcze pomyśli, że nie ufaliśmy mu. Bardzo go ceniłem, ale z drugiej strony chciałem, żeby ktoś spojrzał na chorobę Silke na nowo i być może podsunął jakieś inne rozwiązanie.

— Oczywiście — odparł pewnie.
— Moi pacjenci szukają pomocy wszędzie i to naturalne. Jeśli Silke znajdzie lekarza, który pomoże jej w inny sposób, to nie będę miał nic przeciwko. Gdy toczy się walka o życie, wszystko jest dozwolone. — Byłem zadowolony z odpowiedzi, którą usłyszałem. Dostałem zielone światło dla mojego planu.
— Znalazła kogoś? — dopytał po chwili.

— Ja znalazłem, ona nic o tym nie wie.

— Kogo?

— Profesor Yosef Yarden w Izraelu. Podobno mają tam jakąś innowacyjną chemioterapię — odparłem, a lekarz pokiwał głową.

— No tak, Izrael przoduje we wszelkich nowoczesnych terapiach — powiedział, zamyślając się na chwilę, po czym spojrzał na mnie, mrużąc oczy. — Tylko musi pan zadać sobie jedno pytanie. — Zmarszczyłem brwi, słysząc jego słowa.

— Jakie?

— Czy Silke przetrwa podróż.

— Jak to? — zapytałem z niezrozumieniem. Przecież normalnie się poruszała, była sprawna, to co miałoby stanowić dla niej problem w czasie podróży, którą i tak pewnie by przespała?

— Jej organizm jest na granicy wydolności. Wielogodzinny lot do Izraela mógłby jeszcze bardziej ją osłabić, co mogłoby przynieść tragiczne skutki — odparł lekarz, a ja mocno przełknąłem ślinę. Profesor nie powiedział tego wprost, ale doskonale wiedziałem, o co mu chodziło. Silke mogłaby tej podróży nie przeżyć.

Ławka [Constantin Schmid] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz