11

112 10 29
                                    


Kilka sekund stały w tej pozycji, mierząc się wzrokiem. W końcu brunetka przerwała uścisk ich dłoni, wracając na swój fotel za biurkiem. Obróciła się na nim i przekładając w palcach jeden z jej długopisów, spojrzała na Emmę.
- Zacznijmy od tego, panno Swan, że lubię sprawy stawiać jasno, więc zasady, jakie tu panują, przedstawię ci raz i nie chciałabym, żebyś dawała mi powody do ich powtarzania.
Blondynka przewróciła oczami na poważny ton swojej rozmówczyni i oparła łokcie na biurku.
- Dostanę legitymację złoczyńcy albo przynajmniej identyfikator chuligana, czy zostaniemy przy dzienniczku z naklejkami za dobre sprawowanie?
Sekundę później podskoczyła na dźwięk uderzenia dłońmi w blat. Spojrzała na zdenerwowaną Reginę, która pochylała się teraz nad blatem z zaciśniętymi pięściami.
- Myślisz, że to są żarty? To nie piaskownica i głupie pyskówki nie skończą się karą w kącie albo szlabanem na słodycze - powiedziała przez zaciśnięte zęby.
Poprawiając się na krześle, Emma odchrząknęła zestresowana, żałując, że nie potrafi trzymać języka za zębami, kiedy jest to konieczne.
- Jeszcze jeden durny komentarz i będziemy rozmawiać inaczej - zagroziła, odchylając się na fotelu. Zielonooka wykonała dłonią gest zamykania ust na kłódkę, po czym udała, że wyrzuca niewidzialny kluczyk za siebie.
Przez moment, brunetka chciała wyciągnąć pistolet i pozbyć się tej niedojrzałej kobiety. Gdyby nie informatyczne zdolności młodszej, z pewnością zrobiłaby to już dużo wcześniej.
- Jak już wspomniałam chwilę wcześniej, podstawą jest szacunek i posłuszeństwo. Musisz również nauczyć się zarządzać swoim czasem, żeby móc działać dokładnie z ustalonym planem. Niesubordynacja oraz najmniejsza oznaka braku lojalności poskutkuje natychmiastowym wyciągnięciem konsekwencji. W momencie, kiedy wchodzisz do tego budynku, prywatne sprawy zostawiasz poza jego murami. Analogicznie jest, kiedy go opuszczasz, z nikim nie rozmawiasz o tym, co się tutaj dzieje. Ponadto, panuje tu bezwzględny zakaz angażowania się w romantyczne relacje ze współpracownikami. Czy chociaż część z tych informacji do ciebie dotarła?
- Część na pewno - przytaknęła Emma.

Wstając z fotela, Regina poleciła blondynce iść za nią. Wyszły z pokoju, kierując się do najgłośniejszego pomieszczenia, z którego wydobywały się liczne bluzgi i dźwięki uderzających o siebie piłeczek bilardowych. Gdy tylko brunetka pojawiła się w progu, zapadła cisza i wszystkie pary oczu zwróciły się w jej kierunku. Na kanapie stojącej naprzeciwko ściany, na której wisiał telewizor, siedziało dwóch mężczyzn trzymających butelki z piwem. Byli w trakcie oglądania meczu rugby, kiedy ich koledzy rywalizowali, grając w bilarda. Wzrok zebranych przeskakiwał z jednej kobiety na drugą, czekając na nadchodzące ogłoszenie szefowej. Brązowooka krótko przedstawiła im sytuację, co wywołało okrzyki zdziwienia. Zanim blondynka zdążyła się im wszystkim lepiej przyjrzeć i cokolwiek powiedzieć, zorientowała się, że Regina idzie w głąb korytarza, mrucząc coś do siebie. Od razu ruszyła w tym samym kierunku. Przeszły obok gabinetu kierując się na koniec holu, gdzie droga rozchodziła się w dwa kierunki. Skręciły w prawo, mijając ciężkie, metalowe drzwi, które Emma od razu poznała. Ciarki przebiegły po jej plecach na wspomnienie poprzedniego wieczoru i przyśpieszyła kroku, doganiając swoją przewodniczkę.
Kiedy stanęły przed hebanowymi wrotami, brązowooka wpisała szyfr otwierający je. Po tym jak przekroczyły próg, Emmę oślepiło mocne światło lamp wbudowanych w sufit. Kilka sekund przyzwyczajała wzrok do jasnego pomieszczenia, które kontrastowało z korytarzem pogrążonym w półmroku. Wytrzeszczyła oczy, widząc wnęki w szarych ścianach, w których wyeksponowane było kilka masywnych karabinów i wielką, stalową szafę mieszczącą się po przeciwnej stronie pokoju. Można było ją otworzyć tylko za pomocą kodu. Kobieta przerzuciła wzrok na długi, drewniany stół, dookoła którego rozstawione były obrotowe, skórzane krzesła. Zdziwiona kontrastującym z innymi pomieszczeniami wystrojem, podeszła do brunetki, czekającej przy kolejnym przejściu. Zanim ruszyły dalej, Regina przerwała ciszę, a jej chłodny głos rozniósł się po całej przestrzeni, w której się znajdowały.
- Idziemy do twojego miejsca pracy.
Trafiły do kolejnego korytarza, który kończył się dwiema parami drzwi. Brązowooka poleciła blondynce otworzyć jedno z pomieszczeń.
-Które? - zapytała, stojąc między nimi.
- Te po prawej.
Widząc co znajduje się za drewnianą powłoką, Emma natychmiast odwróciła się w stronę szefowej.
- Ty tak poważnie? Wiem, że miotły i mopy to lepsze towarzystwo od ciebie, ale tak się nie da pracować.
- Drzwi po PRAWEJ, to jest lewo. Umiejętności odróżniania stron uczymy się od pierwszych lat życia -odpowiedziała przewracając oczami.
Sama nacisnęła odpowiednią klamkę, ale przed pociągnięciem jej, jeszcze raz zwróciła się do zażenowanej Emmy.
- Ostrzegam, że nie wiem, w jakim stanie zostawił ten pokój Peter.
Weszły do środka i tak jak brązowooka podejrzewała, panował tam istny śmietnik.
Wszędzie walały się puste opakowania z fastfoodów, papierki po słodyczach i puszki. Podłoga była zasypana najróżniejszymi kablami oraz adapterami, a z ich częścią blondynka spotkała się po raz pierwszy. Na regałach leżały rozmaite sprzęty od mini mikrofonów i kamer po noktowizory, a także lokalizatory. Na ogromnym, narożnym biurku oprócz trzech monitorów podpiętych do komputera, znajdowały się dwa laptopy z pojemnymi akumulatorami.
Ciche westchnięcie wydobyło się z ust zielonookiej, co nie uszło uwadze Reginy.
- Jakiś problem Panno Swan? - zapytała, a na jej twarzy pojawił się wredny uśmiech.
- Mogę jednak zająć ten schowek na miotły? - westchnęła zniechęcona stanem pomieszczenia. Widząc jednak groźne spojrzenie szefowej zrezygnowała - Żartowałam, ogarnę ten syf.
- Jeśli chcesz, możesz oznaczyć te drzwi tak, żebyś nie miała problemu z odróżnieniem ich następnym razem.
- O, wymyślicie mi jakąś tajmeniczo-gangsterską ksywkę, którą będę mieć na tabliczce? - zapytała zaciekawiona.
- Nie chcesz znać propozycji, które przychodzą mi do głowy.
- Dobra coś wymyślę.
- Świetnie. W takim razie zostawiam cię tu samą, abyś mogła się ze wszystkim zapoznać. Przyjdź do mnie, jeżeli będziesz gotowa.
Przechodząc obok Emmy, położyła dłoń na jej ramieniu, na co zaskoczona dziewczyna lekko podskoczyła. Po tym, jak brunetka zamknęła za sobą drzwi, zielonooka oparła się o szarą ścianę i powoli wypuściła powietrze, zastanawiając się, jak to wszystko doprowadzić do porządku.

Siedząc w swoim gabinecie od kilkunastu minut Regina próbowała obmyśleć nowy plan na pozbycie się Emily Bennet. Spokój przerwał jej Robin, który z impetem wtargnął do pokoju.
- Locksley, oboje wiemy, że nie umiesz pukać, ale mógłbyś chociaż wchodzić jak człowiek. -spojrzała na niego krytycznie i zauważyła, że jej uwaga uraziła mężczyznę, nieudolnie próbującego to ukryć.
- Gdzie ona jest? Już po sprawie? - zapytał rozglądając się po pomieszczeniu.
- Przyszedłeś tu tylko po to, żeby o nią zapytać? - westchnęła kobieta mając nadzieję, że po otrzymaniu odpowiedzi blondyn wyjdzie równie szybko jak się pojawił. - Udało jej się i teraz sprząta pokój - powiedziała krótko i chciała wrócić do swojego zajęcia, ale zobaczyła minę Robina, po której wywnioskowała, że zamierza wtrącić swoje zdanie na ten temat.
- Coś jeszcze? - burknęła zirytowana, zanim zdążył się odezwać.
Mężczyzna od razu odchrząknął i przejechał nerwowo dłonią po włosach.
- Właściwie to przyszedłem zapytać co robisz jutro?
- Naprawiam to, co zjebaliście - odpowiedziała nie podnosząc wzroku znad papierów, które analizowała.
- Dobra, a w poniedziałek?
- Pracuję.
- A po pracy?
- Pracuję dalej.
- A jak skończysz pracować?
- Na pewno nie idę z tobą na kolację.
- A na spacer?
Po kilku sekundach ciszy w końcu na niego spojrzała i oparła się wygodnie na fotelu.
- Powiedz mi Locksley, ile razy ci już odmówiłam?
- Od ostatniego razu jakieś 79.
- I wciąż nie wyciągnąłeś żadnych wniosków?
- Mam nadzieję, że w końcu zmienisz zdanie.
- W takim razie pozwól, że ją rozwieję. To, że kilka razy się spotkaliśmy nic nie znaczy i wbij to sobie do głowy. Teraz daj mi spokój i wyjdź, bo mam ważniejsze sprawy na głowie. -Wskazała palcem na wyjście, do którego skierował się zawiedziony mężczyzna. Zanim opuścił pokój zatrzymała go.
- Robin - na dźwięk swojego imienia blondyn od razu się odwrócił - Nie przychodź do mnie cały czas, bo zaczną się idiotyczne pytania i komentarze.
Kiwając w odpowiedzi wyszedł, zderzając się w progu z Emmą, która właśnie przyszła do brązowookiej.
- Uważaj, jak łazisz! - warknął, odpychając ją lekko od siebie.
- To ty patrz pod nogi przerośnięta góro mięśni. - odpyskowała, przepychając się do środka.
Regina uniosła wzrok na sufit i głośno westchnęła.
- Miałam nadzieję, że pozbędę się ciebie na trochę dłużej.
Wskazała blondynce wolne krzesło przed jej biurkiem czekając aż usiądzie. Dziewczyna nie spiesząc się zajęła miejsce i spojrzała wyczekująco na brązowooką.
- Panno Swan, do jutra - spojrzała na swój zegarek – a właściwie do dzisiaj, masz poznać dokładną lokalizację Emily Bennet. Korzystaj ze wszystkiego co jest ci potrzebne, hakuj kamery uliczne, zrób WSZYSTKO, żeby ją znaleźć. Ja właśnie wychodzę, ale zostawiam cię pod okiem Jonesa.
Kończąc wstała, zarzucając na siebie płaszcz zabrany z przyczepionego do ściany wieszaka.
- Zabijesz ją? - zapytała zielonooka, gdy starsza szykowała się do wyjścia.
- Tylko zrobię co trzeba, żeby nie zagrażała mojemu biznesowi. - odpowiedziała gestem ręki pokazując Emmie wyjście. Ta westchnęła i opuściła gabinet.
Gdy obie znalazły się na korytarzu spojrzały na siebie.
- Do zobaczenia niedługo panno Swan.
- Do później pani Mills.
Odchodząc, zielonooka zdążyła usłyszeć jak jej nowa szefowa rozmawia z męską częścią grupy w "salonie". Całkiem zapomniała o tym, że aby dostać się do pracowni musi otworzyć drzwi kodem, którego nie zna. Głośno zaklęła, przypominając sobie o tym dopiero przed wejściem. Zawróciła, chcąc złapać jeszcze Reginę i zapytać ją o hasło, i prawie wpadła na Kiliana wychodzącego zza rogu. Spojrzał na nią dziwnie i poinformował, że musi iść drugim korytarzem, bo hasło zna tylko brunetka.

Po dwugodzinnym, bezsensownym przeglądaniu monitoringu z okolicy, gdzie mieszka poszukiwana kobieta, Emma poddała się, zdając sobie sprawę z tego, że jest trzecia w nocy i każdy normalny człowiek o tej porze śpi. Zrezygnowana postanowiła trochę odpocząć. Zdjęła z jednej z półek zrolowany materac, znaleziony podczas sprzątania w tym pokoju, a chwilę później leżała na nim próbując się zdrzemnąć. Gdy prawie jej się to udało, do środka wszedł brunet, który przez słabe oświetlenie jakim były trzy monitory nie zauważył dziewczyny. Zdenerwowany jej nieobecnością rzucił długą wiązanką i zaczął wybierać numer do szefowej.
- Ej! Tu jestem palancie - zawołała zielonooka, wymachując ręką z włączonym wyświetlaczem telefonu.
- Kurwa blondi, nie strasz mnie - odetchnął z ulgą łapiąc się za serce. - Czemu leżysz i się opierdalasz?
- W przeciwieństwie do ciebie, ja pracuję głową i nie muszę robić tego na siedząco -rzuciła złośliwie i poprawiła się na materacu.
Niebieskooki wyszedł z pomieszczenia wystawiając jej środkowy palec.
- Idiota - mruknęła do siebie.
Chcąc szybko zasnąć, póki nikt jej nie przeszkadza, zaczęła przeglądać swój telefon. Zignorowała nieodebrane połączenia i wiadomości od rodziców, które zbierały się, odkąd wyjechała z domu i postanowiła otworzyć Instagrama. Na stronie głównej przewinęła mnóstwo proponowanych kont ludzi, których nie znała. Wtedy wpadła na pomysł znalezienia tu Emily. Wpisała w wyszukiwanie imię i nazwisko kobiety i kliknęła pierwszą pozycję. Podczas przeglądania profilu nie zdziwiło jej, że tak szybko ją znalazła, ale to, że większość zdjęć ma z burmistrzem miasta, który okazał się być jej narzeczonym. Regularnie wstawiane relacje pomogły Emmie uzyskać więcej informacji niż oczekiwała.
Śledzenie profilów każdego, kto jako następny przyszedł jej do głowy pochłonęło blondynkę do tego stopnia, że nie zauważyła, kiedy wybiła ósma.

Wstała, przeciągając się na wszystkie strony i wyszła z pokoju. Spacerowała ciemnym korytarzem nie wiedząc, dokąd powinna iść. Nie słysząc żadnych rozmów dobiegających z salonu postanowiła sprawdzić jeszcze gabinet brunetki. Weszła bez pukania zaskoczona, że drzwi nie są zamknięte na klucz. W środku nie zastała nikogo, więc korzystając z okazji rozłożyła się wygodnie na białej kanapie, zaplatając ręce za głową. Relaks przerwał jej głos Reginy, przez który prawie spadła na podłogę.
- Może podam ci poduszkę i drinka, panno Swan? - rzuciła sarkastycznie, zamykając za sobą drzwi łazienki. - Widzę, że ty też masz problem z pukaniem przed wejściem.
- Nie spodziewałam się twojej obecności - wyjaśniła młodsza, wstając i przyglądając się brunetce, która wyglądała na wyspaną i odświeżoną. Tym razem ubrała szarą sukienkę i tego samego koloru marynarkę.
- Mam nadzieję, że miło się zaskoczyłaś.
- Właściwie to tak - odpowiedziała ku zdziwieniu brązowookiej. - Znalazłam Emily i właśnie wyszła z porannej kawy z burmistrzem.
Starsza kobieta spojrzała na nią jak na idiotkę, na co blondynka przewróciła oczami i pokazała jej relację z Instagrama, na którą Emily Bennet dodała zdjęcie filiżanki z napojem w biurze oznaczając kogoś i kolejne już ze swojego mieszkania.
- Problem jest taki, że burmistrz to jej narzeczony i ryzykowne będzie próbowanie jej zastraszyć albo uciszyć - dodała chowając telefon do kieszeni. Spojrzała na szefową, która po kilku sekundach zastanowienia wzięła swoje rzeczy i skierowała się do wyjścia.
- Zaraz! Gdzie idziesz?
- Załatwić sprawę trochę inaczej niż planowałam - odpowiedziała Regina uśmiechając się przebiegle.

Niecałe dwie godziny później brunetka pewnym krokiem weszła do ratusza. Zatrzymała się przy biurku sekretarki, czekając aż kobieta podniesie głowę znad dokumentów, które wypełniała. Gdy to nastąpiło posłała jej sztuczny uśmiech.
- Dzień dobry, czy burmistrz jest u siebie?
- Tak, ale w tej chwili jest zaj... - nie zdążyła dokończyć, bo brązowooka od razu skierowała się do windy. - Nie można mu przeszkadzać!
Czekając aż drzwi metalowej puszki zamkną się po wciśnięciu odpowiedniego przycisku rzuciła:
- Dla mnie zawsze znajdzie czas.

Po tym jak drzwi do obszernego gabinetu się otwarły, ze środka dobiegł niski, zirytowany głos.
- Prosiłem, żeby nikt mi teraz nie przeszkadzał!
- Pracująca niedziela, panie burmistrzu? - powiedziała kobieta, powoli wchodząc do jasnego pomieszczenia. Oparła się o futrynę, zakładając ręce na piersiach. Uśmiechnęła się szeroko widząc zaskoczenie na twarzy mężczyzny.
- Co ty tu robisz?
- Myślałam, że bardziej się ucieszysz - westchnęła, udając smutną.
- Jak mam to robić, skoro zawsze razem z tobą pojawiają się problemy? - odpowiedział brunet prostując się na fotelu.
Kobieta lekceważąco machnęła ręką i podeszła do barku, będąc bacznie obserwowana. Obejrzała wszystkie butelki na półkach i nie znajdując nic, co zwróciłoby jej uwagę, sięgnęła po brandy.
- Powiesz mi czego chcesz? - zapytał zaciskając nerwowo szczękę.
- Musisz mi pomóc w jednej sprawie.
Burmistrz prychnął, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Chyba żartujesz. Nie mam zamiaru ci w niczym pomagać. Nie chcę być w nic zamieszany.
- Zmienisz zdanie, kiedy powiem, że chodzi o twoją narzeczoną - powiedziała pewnie, patrząc w jego niebieskie oczy.
- Zostaw Emily w spokoju - warknął.
- Chętnie, jeśli ona przestanie węszyć na moim terenie. Nie pozwolę na to, żeby zagrażała moim interesom. - Brązowooka usiadła na biurku przy zdenerwowanym mężczyźnie.
- Doskonale wiesz, Graham, że jeśli ty jej nie uciszysz to ja to zrobię. Po swojemu.
- Takie zagrywki w końcu źle się dla ciebie skończą, Regina.
- Czy TY grozisz MI?
- Nie, tylko ostrzegam cię, że nadejdzie moment, kiedy przejedziesz się na swoich metodach. - Przypomnę ci, że to ty mnie tego nauczyłeś, kochany.
Pocierając gęsty zarost dłonią, burmistrz intensywnie myślał nad słowami kobiety. W końcu przeniósł spojrzenie z blatu na brunetkę.
- Jeżeli to załatwię, to dasz jej spokój?
- Z wielką przyjemnością pozwolę wam dalej żyć w tej kolorowej bajce - odpowiedziała, odstawiając szklankę z resztką napoju.
Zanim niebieskooki po raz kolejny zabrał głos, minęło kilkanaście sekund.
- Zgoda, ale to ostatni raz, kiedy ci pomagam. Rozumiesz?
Uśmiechając się, Regina wolnym krokiem skierowała się do wyjścia.
- Wiedziałam, że postąpisz właściwie. - Zanim opuściła pomieszczenie, odwróciła się patrząc na mężczyznę.
- Miło robić z tobą interesy, panie burmistrzu. Do zobaczenia. - Mrugnęła w stronę Grahama i sekundę później słychać było tylko cichnący stukot szpilek.
Zdenerwowany brunet uderzył pięścią w biurko.
- Kurwa!


 🔙   🔙    🔙    🔙   🔙          🔙    🔙   🔙  
guess who's back bitches  (moja baba najmądrzejsza np)

MISINTERPRETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz