Siedząc w swoim gabinecie, Regina usłyszała ciężkie kroki na korytarzu. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi i wszedł, nie czekając na odpowiedź.
- Mamy ją szefowo - powiedział postawny, niebieskooki mężczyzna dumnie wypinając klatkę piersiową.
Bez żadnego słowa brunetka wstała i opuściła pomieszczenie, zostawiając chłopaka za sobą. Zatrzymała się dopiero pod masywnymi, metalowymi drzwiami, prowadzącymi do niewielkiej, mocno oświetlonej komórki. Poczekała na swojego towarzysza, który nie śpiesząc się, poprawiał swoje krótkie, czarne włosy. Brązowooka spojrzała przez szybę w drzwiach i przyjrzała się siedzącej za nimi postaci.
- To na pewno ona? Nic nie spieprzyliście? - zapytała ostro niebieskookiego, który od razu wyciągnął z kieszeni swojej skórzanej kurtki pomięte zdjęcie, przyglądając mu się uważnie.
- Blondynka, ta sama fryzura, wychodziła z mieszkania, pod którym czekaliśmy, była ubrana tak, jak mówił wcześniej Peter - wyliczał po kolei brunet, wzruszając na koniec ramionami - Wszystko się zgadza, więc to musi być ona.
Kobieta spojrzała na zdjęcie, później na swojego towarzysza i znowu na siedzącą w środku dziewczynę, która miała twarz zasłoniętą workiem. Trzymając dłoń na klamce, odwróciła się w stronę mężczyzny, który właśnie w tym momencie, trzymając małe, kieszonkowe lusterko, zaczynał poprawiać kreskę dookoła swoich oczu czarną kredką.
- Ej, kapitanie Gejlajner, właź do środka. - zarządziła zdenerwowana brązowooka, wyrywając brunetowi przedmioty z ręki. Weszła do chłodnego, jasnego pomieszczenia, dając znak, aby zdjąć kobiecie worek z głowy. Gdy to nastąpiło i zobaczyła twarz porwanej osoby, zamarła.
Siedział przed nią nie kto inny jak Emma Swan.
- Mills?! - zawołała przerażona blondynka, której opuchnięta twarz była pokryta brudem, a z rozciętej wargi powoli sączyła się krew. - Co to do chuja ma być?!
Chwilę zajęło Reginie otrząśnięcie się z szoku, a gdy to już nastąpiło, gniew przejął nad nią kontrolę. Spojrzała na mężczyznę, z którym przyszła.
- Jones! Co to ma kurwa znaczyć?! - krzyknęła rozwścieczona, wskazując na blondynkę.
- "To"? W poniedziałkowy wieczór mówiłaś inaczej - wtrąciła Emma, próbując wyswobodzić związane ręce. - Pomogłam ci z dobrej woli, więc trochę szacunku mi się należy.
- Zapłaciłam ci... - przypomniała jej brunetka.
- Wciąż nie musiałam nic naprawiać!
- Killian, zaknebluj ją - rozkazała, mając dość słuchania blondynki, a mężczyzna popatrzył na nią zdezorientowany.
- Czym?
- Chujem - odpowiedziała ironicznie, a przez tępy wzrok Jonesa dodała - Idioto trzymasz w ręce ten durny worek, to go użyj i ją zaknebluj!
Dopiero wtedy zrozumiał i od razu wykonał polecenie, mimo utrudniającej mu to zielonookiej.
- Jak mogliście spieprzyć tak proste zadanie kretyni?!
- Ja wykonałem swoją robotę dobrze, to Peter dawał znak, kiedy mamy wyjeżdżać. - uniósł ręce w geście obronnym i odsunął się kilka kroków.
- To on kierował tą akcją? - zapytała, otrzymując w odpowiedzi przytaknięcie. - Przyprowadź mi go. Teraz.
Brunet w sekundę zniknął z pomieszczenia i dwie kobiety zostały same. Regina przetarła twarz dłonią i zaczęła krążyć po komórce. Emma nie spuszczała z niej oczu i aby zwrócić jej uwagę, zaczęła tupać nogami. Brązowooka podeszła do niej i powoli się nachyliła.
- Zabiorę to - wskazała na materiał w ustach blondynki - jak będziesz grzeczna i nie zdenerwujesz mnie jeszcze bardziej.
Zielonooka pokiwała entuzjastycznie głową, a gdy Regina zabrała worek, spojrzała jej w oczy i z wściekłością splunęła krwią wymieszaną ze śliną w twarz brunetki. Kobieta wyprostowała plecy i ze stoickim spokojem wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni chusteczkę, którą dokładnie się wytarła. Popatrzyła na zdenerwowaną, jednak zadowoloną ze swojego czynu Emmę. Sekundę później jej dłoń zderzyła się z policzkiem młodszej kobiety, wywołując głośne plaśnięcie.
- Miałaś siedzieć spokojnie. - przypomniała brązowooka, będąc na granicy cierpliwości, na co Emma prychnęła.
- Miałam siedzieć w domu, a nie związana w jakiejś dziurze z pierdolniętą babą przed sobą. - odpowiedziała ze złością - Dowiem się w końcu co do cholery się tu dzieje?
Nie doczekała się odpowiedzi, bo z korytarza dobiegły głosy grupy mężczyzn, którzy zmierzali w ich stronę. Materiałowa chustka, którą Regina ścierała krew i ślinę ze swojej twarzy wylądowała w ustach blondynki, ponownie ją kneblując.
- Nie krzyw się, przecież to twoje zarazki. - zwróciła uwagę brunetka i uśmiechnęła się wrednie, widząc grymas związanej kobiety.
Czterech facetów weszło do pomieszczenia, a jeden z nich wystąpił naprzód, witając się z szefową. Kobieta stała tyłem do Emmy, która zauważyła, jak brunetka sięga ręką po pistolet schowany za paskiem spodni. Próbowała krzyczeć, jednak nikt nie zwracał na nią uwagi.
- Peter, jaki miałeś problem z dzisiejszym zadaniem? - zapytała Regina niewysokiego, krótko ostrzyżonego szatyna.
- Żaden. Wszystko poszło zgodnie z planem. - odpowiedział, uśmiechając się dumnie.
- Tak? Więc dlaczego nie siedzi tutaj inspektorka Emily Bennet tylko Emma kurwa Swan?! - wrzasnęła, a mina od razu mu zrzedła. Wziął zdjęcie kobiety, którą mieli porwać i porównał ją z osobą siedzącą naprzeciwko niego. Momentalnie zbladł i spojrzał na wściekłą szefową.
- A-ale wszystko wskazywało na to, że to będzie ona. Nie moja wina, że każda blondynka wygląda tak samo! - zaczął się tłumaczyć.
- Wiesz, jaka jest teraz nasza sytuacja i jakie to było istotne, ale musiałeś zjebać jak większość rzeczy, które robisz! - mówiła, przypominając sobie wszystkie momenty, w których ją zawiódł.
Cały czas ściskała za plecami pistolet, gotowa użyć go w każdej chwili. Ignorowana Emma obserwowała rozwój wydarzeń z przerażeniem w oczach.
- Wiesz jakie panują tu zasady. Nie mogę pozwolić sobie na współpracę z osobą, która sprawia więcej problemów niż pożytku. - westchnęła Regina, odbezpieczając broń. Szatyn, wiedząc, co go spotka, padł na kolana i zaczął przepraszać oraz obiecywać, że będzie milczał jak grób. Twarz brunetki nie wyrażała żadnych emocji, jedynie w jej oczach można było dostrzec gniew. Skierowała pistolet w stronę Petera, który stracił nadzieję, widząc, jak ta bezwzględna kobieta celuje w jego stronę. Zielonooka znów próbowała krzyczeć, aby powstrzymać Regine, ale słychać było tylko ciche, stłumione dźwięki.
W pomieszczeniu rozległ się głośny huk i dźwięk upadającego ciała. Do Emmy dopiero teraz dotarło w jak niebezpiecznej sytuacji się znalazła. Patrzyła to na Regine, to na trupa leżącego pod jej nogami.
- Posprzątajcie to - rozkazała brązowooka, kierując się do wyjścia - Później przyprowadźcie ją do mnie do gabinetu - wskazała teraz na blondynkę, która, gdyby nie była związana z pewnością osunęłaby na zimny beton.
CZYTASZ
MISINTERPRET
RomancePiątkowego dość pochmurnego popołudnia, czarny Range Rover z przyciemnianymi szybami zatrzymał się niedaleko tylnego wejścia banku. Drzwi od strony pasażera otworzyły się, a po chwili ciężkie wojskowe buty mocno uderzyły o ziemię. Postać ubrana w ci...