Kilkanaście dobrych minut skręcały to w lewo, to w prawo, przejeżdżały przez każdą ciemną ulicę, która nie kończyła się murem. W pewnym momencie kobieta siedząca z tyłu i trzymająca torbę szturchnęła kierowcę i wskazała prawą ręką uliczkę znajdującą się kilkadziesiąt metrów dalej. Dostała w odpowiedzi kiwnięcie głowy i za chwilę motocykl z piskiem opon gwałtownie skręcił we wskazane miejsce.
Znalazły się w zaułku podobnym do tego, który oddzielał bank od biurowca, jednak różniło go kilka wielkich kontenerów na śmieci ustawionych w różnych odległościach. Motocykl zatrzymał się za jednym z nich i dwie pary butów od razu uderzyły o brudny od pyłu i odpadków beton. Dwie kobiety oparły się o ścianę, wypuszczając jednocześnie głośne oddechy ulgi. Kobieta, która kierowała, powoli zdjęła kask, który szybko założyła przy uruchamianiu silnika. Ledwie zdążyła go odłożyć na pojazd i poczuła, jak ktoś szarpie ją do tyłu. Uderzyła plecami o ścianę, a następnie poczuła mocny cios w twarz. Z wściekłością spojrzała na kobietę stojącą naprzeciwko niej, która stała niewzruszona, jednak w jej oczach zobaczyła czystą furię. Obie wciąż były w kominiarkach, jednak doskonale można było odczytać emocje, jakie nimi targają. Chcąc się zrewanżować, zamachnęła się pięścią, jednak zanim trafiła ona w swój cel, jej ręka została złapana i boleśnie wykręcona. Kobieta skrzywiła się, a długie i ostre paznokcie wbijające się w przedramię, które doskonale było czuć nawet przez skórzaną rękawiczkę, powiększały grymas.
- Co do cholery?! - krzyknęła, próbując się wyrwać ze stalowego uścisku - Pomogłam ci uciec idiotko, a ty jeszcze masz problem?! Ja... - nie zdążyła dokończyć, bo w sekundę została przygwożdżona do zimnej ściany. Silna dłoń chwyciła ją za szyję i mocno ścisnęła, uniemożliwiając wzięcie oddechu.
- Pomogłaś? Zjebałaś całą akcję, która była planowana od tygodni. I to przez ciebie nie zdążyłam zabrać z sejfu tyle, ile potrzebowałam, więc nie rób z siebie teraz jebanej wybawicielki! - mówiąc to, wściekła kobieta coraz bardziej przyciskała ją do ściany. Cały czas patrzyła jej w oczy i chcąc nie chcąc zauważyła, że są wyraźnie zielone i błyszczące. Ich twarze dzieliła niewielka odległość, więc obie mogły się sobie przyjrzeć, jednak tożsamość rywalki nie była dla nich w tej chwili najważniejsza. Brązowooka puściła kobietę, dopiero gdy tamtej wyraźnie zaczynało brakować powietrza. Odwróciła się do niej plecami i z całej siły kopnęła kontener na śmieci, rzucając wiązanką przekleństw. Uwolniona osunęła się na ziemię, ciężko łapiąc oddech. Poczuła, jak z jej kieszeni coś wypada i od razu uświadomiła sobie, że to jej pistolet. Szybko go chwyciła i wycelowała w już zdecydowanie spokojniejszą kobietę, która wciąż stała do niej tyłem i rozglądała się po zaułku. Na dźwięk odbezpieczanej broni odwróciła się i pomimo kominiarki zakrywającej całą twarz, widać było ruch unoszącej się do góry jednej brwi. Widząc trzęsącą się dłoń trzymającą pistolet, zaśmiała się i podeszła bliżej.
- No i co teraz? Strzelisz do mnie? Proszę bardzo. - wciąż rozbawiona schyliła się i nakierowała broń prosto na swoją głowę, a uśmieszek ani na chwilę nie schodził z jej idealnie pomalowanych czerwonych ust - Tylko nie zrób sobie przy okazji krzywdy.Patrzyły na siebie w milczeniu przez dłuższą chwilę. Palec zielonookiej trząsł się tak, że same drgania mogłyby spowodować naciśnięcie spustu. Kobieta w końcu ścisnęła mocniej pistolet, zamknęła oczy, biorąc głęboki wdech i wyrzuciła broń, który upadł niedaleko motocykla.
- Kurwa! - krzyknęła i zrezygnowana schowała twarz w dłoniach.
- Phi, amatorka. - prychnęła druga i wyprostowała się. Skierowała się do torby wypchanej pieniędzmi, przy której leżał jej karabin i zaczęła liczyć. Gdy skończyła z jej ust znów padło kilka przekleństw, jednak nie tak gorszących, jak przedtem.
Podniosła się z przykucu i zabierając broń, podeszła do siedzącej w tej samej pozycji załamanej kobiety.
- I co mam z tobą teraz zrobić? - szturchnęła ją butem, ale tamta nie ruszyła się ani o milimetr - Nie mam czasu na bawienie się w chowanie zwłok. Po co napadasz na bank, jeśli nie potrafisz nawet używać broni? - przez spokojny ton, jaki miała teraz kobieta, zielonooka uniosła głowę i popatrzyła na nią.
- Chciałam zabrać tylko parę stówek. Niedawno się tu przeniosłam i nie znalazłam jeszcze pracy. - odpowiedziała posyłając smutny wzrok rozmówczyni, na której nie zrobiło to wrażenia.
- Trzeba było iść nawet do durnego sklepu spożywczego, a nie od razu za cel obierać sobie bank! - nie mogła uwierzyć, że ktoś może być tak głupi i bez żadnego przygotowania wbiegać do tak chronionego budynku z bronią.
- A ty nie jesteś wcale lepsza! Chyba zapomniałaś o monitoringu! - wytknęła jej podirytowana wyzwiskami.
- Akurat ten bank przechodził wymianę kamer, więc pozdejmowali wszystkie, dodając za to kilku ochroniarzy, którzy jak widać, w dupie mają swoją pracę i siedzą cały czas w dyżurce. Czyli nie, nie zapomniałam. - odpowiedziała, wciąż zachowując spokój.
- Super. - rzuciła sarkastycznie i obie na chwilę zamilkły intensywnie o czymś rozmyślając.W pewnym momencie w kieszeni brązowookiej zaczęło coś brzęczeć. Pośpiesznie wstała i wyciągnęła, jak się okazało, starą poobijaną komórkę. Odeszła tyle na ile pozwalały jej ściany uliczki i ściszonym głosem zaczęła rozmowę. Wciąż siedząca na ziemi kobieta próbowała podsłuchać o czym tamta mówi, jednak udało jej się wyłapać pojedyncze słowa "policja", "problem" i "przyjedź". Po krótkiej rozmowie, bandytka schowała telefon i podniosła torbę z pieniędzmi, upewniając się przy tym czy jest dobrze zasunięta i podeszła niedaleko "towarzyszki".
- Nie zabijesz mnie? - spojrzała na nią z dołu zdezorientowana kobieta zerkając co chwilę na karabin, który tamta trzymała w drugiej ręce.
- Ja nie. Ale ktoś inny na pewno. - w odpowiedzi dostała przerażone spojrzenie - Jeśli masz zamiar wchodzić w drogę i denerwować każdego tak samo jak mnie, to w końcu tak się skończy. - dodała kobieta i usłyszała cichy wydech ulgi. Patrzyła jak jej rozmówczyni w końcu podnosi się z brudnego betonu.Gdy zielonooka otrzepała się z kurzu i wyprostowała, zobaczyła wyciągniętą dłoń z plikiem banknotów. Zdziwiona uniosła brwi i patrzyła to na brązowooką trzymającą je, to na pieniądze.
- No bierz, chciałaś niewiele to masz niewiele. - usłyszała po chwili wpatrywania się w zielony papier.
- Zaraz... Ile jest w torbie? - zapytała podejrzliwie.
- Jakieś pięćset tysięcy, niestety tylko tyle udało mi się wpakować i to przez ciebie. Bierz. - kobieta pomachała plikiem przed twarzą drugiej.
- ILE?! W takim razie żądam podziału pół na pół. - zakomunikowała i już chciała zabrać odłożoną torbę, ale poczuła zimną lufę karabinu na swoim gardle - spojrzała w zdenerwowane czekoladowe oczy i szybko zabrała banknoty z ręki ich posiadaczki - Yyyy, wiesz co? Jednak nie potrzeba mi więcej. Weź sobie resztę. - wycofała się szybko i stanęła parę kroków dalej.
- Tak myślałam. Na szczęście tu się rozstajemy. Nawet nie próbuj komukolwiek mówić o tym, kogo spotkałaś, bo cię znajdę i osobiście pokroję. - zagroziła jej kobieta.
- Ale... Nie mogę powiedzieć, kogo spotkałam, bo nawet nie wiem, kim jesteś. Nie znam cię. - odpowiedziała zdezorientowana.
- I lepiej, żebyś nie poznała. - To było ostatnie wypowiedziane zdanie, zanim odeszła szybkim krokiem w stronę czarnego samochodu stojącego na środku wjazdu do zaułka. Otworzyła drzwi i od razu wrzuciła zabraną torbę na tylne siedzenia, sama usadawiając się z przodu obok kierowcy. Przez przyciemniane szyby, pozostawiona sama sobie kobieta mogła jedynie dostrzec zarys postaci poprawiającej włosy po zdjęciu kominiarki. Sekundę później samochód ruszył, a ona została sama z plikiem banknotów i pojawiającymi się wyrzutami sumienia.
CZYTASZ
MISINTERPRET
RomancePiątkowego dość pochmurnego popołudnia, czarny Range Rover z przyciemnianymi szybami zatrzymał się niedaleko tylnego wejścia banku. Drzwi od strony pasażera otworzyły się, a po chwili ciężkie wojskowe buty mocno uderzyły o ziemię. Postać ubrana w ci...