-No panie no daj mi wyjść-marudziłem mu przy drzwiach
-Zaraz cię zwiąże do cholery. Marudnik jebany- próbował mnie uciszyć.
-Gdzie usiąść?-spytałem.
-Co?
-No związać mnie chcesz-zirytowany wyjaśniłem.
-No to usiądź tu-pokazał na brudną kanapę.
-No chyba cie ten tego, że na brudzie usiądę.
-Siadaj nie marudź bo palca nie będziesz mieć.-zagroził.
-aaaaa no dobra nie bij.- i usiadłem.
Dziad wziął linę z kuchni i mnie związał.
Spojrzałem w okno, a tam zauważyłem ruszający się krzak. Po chwili krzak miał głowę. Głowę nowego aka montany. Zacząłem się śmiać jak głupi. Staruch spojrzał się na mnie jak na psychopatę.
-Krzak. Głowę. Dostał.-mówiłem przez śmiech.
Staruch spojrzał w okno i szybko wyleciał z domku. Korzystając z okazji poskakałem do kuchni w celu znalezienia nożyczek lub noża. Znalazłem. Rozciąłem linę i wyszedłem jak normalny człowiek z domku. Zobaczyłem dziadka który gonił nowego. Zaśmiałem sie trochę za głośno i stary niedźwiedź zwrócił uwagę na mnie.
-A ty w domku nie powinieneś być?!-Krzyknął powoli podchodząc do mnie z nożem.
-Zacznę za chwilę uciekać jednak muszę zawiązać buta, chwila.- i poczułem jak coś nade mną poleciało. Spojrzałem za siebie na drzewo i zobaczyłem wbity w niego nóż.
-Czy ty mnie zabić chciałeś?!- odkrzyknąłem, wziąłem nóż z drzewa i powoli podchodziłem do starego.
-Słuchaj kurwa, bo jak cie jebne to ci zęby wypadną!-powiedziałem.
Za mną wyłonił się montana. Po chwili postanowiłem rzucić nożem wysoko w drzewo żeby stary go nie odzyskał i pójść z montaną do domu po długim dniu całym wrażeń. Stary coś za nami krzyczał jednak nie przejmowaliśmy się i poszliśmy dalej. Droga zajęła nam 20 minut. Szliśmy w ciszy, ponieważ nie chciało mi się rozmawiać. W domu poszedłem odrazu do łazienki się umyć. Ubrałem się w piżamę i poszedłem spać.Rozdział dodatkowy!
CZYTASZ
|I love you Monthana|
Fanfiction"Bardzo mnie kusiło żeby podejść bliżej. Nie mogłem tego dłużej trzymać w sobie. Podeszłem do bruneta, i chwilę się zawahałem czy to aby napewno dobry moment. W sumie, lepszego nie będzie. Pocałowałem go. Tą cudowną chwilę przerwał nam dzwonek telef...