*Carbonara POV*
Razem z Dorianem wzięliśmy karty sim. Odrazu je włączyliśmy żebyśmy się nie spóźnili na jakieś zadanie jeśli będzie jakiś określony czas.
Po minucie dostaliśmy SMS.
,,Pierwszym waszym zadaniem, będzie zabicie z kontaktów numeru 1. Umówicie się z tą osobą na spotkanie, i nic nie mówiąc wbijecie nóż w brzuch. Jeśli wykonanie zadanie, napiszcie ,,1", jeśli jeden z was nie wykona zadania, zginie, jeśli jednak dwoje nie wykonanie zadania, zginie Pastor. Osoba którą ,,zabijecie" może trafić do szpitala W bardzo ciężkim stanie. Powodzenia."
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
*Erwin POV*Robiłem wszystko, żeby tylko się uwolnić, nic nie działało. Z tego co słyszałem przez ścianę, ktoś wykonał zadanie.
Jakie zadanie? O co w tym wszystkim chodzi? Co oni do cholery kombinują, nie rozumiem tego wszystkiego! Minął 1 dzień od kiedy zostałem porwany, a już przestałem wszystko rozumieć.
Najpierw było, że od kogoś zależy czy będzie moja śmierć czy nie, teraz słyszę, że wykonali 1 zadanie z 2, co tu się dzieje?
Od kogo zależy, jakie zadania, co to jest?!
Martwi mnie to, że nie dają mi jedzenia. Żeby upozorować śmierć to chyba potrzeba żywego człowieka nie?
Nie wiem do czego jestem im potrzebny, ale nic im nie powiem ani nic dla nich nie zrobie.
Do pokoju wszedł spadiniarz.
-Masz tu jedzenie, umrzesz bez niego.-kopnął w moją stronę talerz z jedzeniem i wyszedł.
HMMM, ciekawe jak mam jeść z zakutymi rękami.
Oczywiście nie mogłem tego tak zostawić. Zacząłem drzeć pizdę. Po chwili wrócił ten sam tym co przed chwilą.
-Czego drzesz tą mordę-warknął.
-Jak mam to zjeść, z ZAKUTYMI RĘKAMI?- spojrzałem na chłopaka jak na debila.
Ten podszedł do mnie, rozkuł mi jedną rękę i kopnął w brzuch.
-Kurwa! A to za co?-spytałem.
-A tak sobie.-i wyszedł.
Ma chuj mocnego kopniaka. Trochę za mocnego.
Bolały mnie nadgarstki i brzuch. Straciłem ochotę na jedzenie.
Spadiniarz dał mi tylko suchy chleb i butelkę wody. Chociaż coś.
Za ścianą usłyszałem nagle głośne kwiki. A tam co się odpierdala?
Tym razem przyszedł Spadino.
-No Erwin Erwin, twoi koledzy się nie spisali. Ostatecznie będzie upozorowanie śmierci.-wydawał się dziwnie szczęśliwy.
-Co? Nic nie rozumiem.-powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Za 10 minut zginiesz jako Erwin Knuckles. Od tamtego czasu będziesz kimś innym.-powiedział i wyszedł.
Zginę? Jako Erwin?
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^*Carbonara POV*Mieliśmy zabić siebie nawzajem. Nie wykonaliśmy zadania. Przez nas Erwin Zginie. Nie mogę w to uwierzyć. Już nigdy go nie spotkam na ulicy? Już nigdy nie pojedziemy razem na akcję?
Chciało mi się płakać. Z tego co widzę Dorianowi też. Stracimy Erwina jak również Heidi, to ona była naszym pierwszym zadaniem.
Po około 30 minutach po nie wykonaniu zadania, na twitterze pojawił się filmik.
Stał tam Erwin, a obok niego jacyś ludzie. Widać było zaschniętą krew na nadgarstkach pastora, co mu się stało? Po minucie monologu porywacza, strzelił Erwinowi w brzuch. Nie mogłem na to patrzeć. Skuliłem się w koncie w zakrystii i zacząłem płakać jak dziecko. Dlaczego akurat on?
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^*Erwin POV*Strzelił mi stary chuj w brzuch. Bolało jak cholera. Nagrali filmik i szybko podeszli do mnie z obojętną miną opatrzeć ranę.
Jeden ze spadiniarzy opatrzył mi dokładnie ranę po czym wepchnął do pokoju w którym byłem wcześniej.
Zauważyłem, że chłopowi zaraz wypadnie telefon z tylniej kieszeni. Podczołgałem się do niego i zabrałem telefon. Idiota mnie nie zakuł, ale zakluczył drzwi.
Nie myśląc już o niczym, napisałem do osoby do której pamiętam numer.
Do: 429 416
„Nie wierz we wszystko co zobaczysz w internecie"Wysłałem wiadomość. Usunąłem kontakt z wiadomości żeby spadiniarz się nie skapnął, że cokolwiek robiłem, po czym położyłem telefon obok drzwi. Może się nie skapnie i zostanie tu na dłużej?
.
.
..
.
..
.
..
.
..
.
..
.
..
.
.
Tak
3 rozdział będzie za chwile XD muszę go napisać
CZYTASZ
|I love you Monthana|
Fanfiction"Bardzo mnie kusiło żeby podejść bliżej. Nie mogłem tego dłużej trzymać w sobie. Podeszłem do bruneta, i chwilę się zawahałem czy to aby napewno dobry moment. W sumie, lepszego nie będzie. Pocałowałem go. Tą cudowną chwilę przerwał nam dzwonek telef...