Alice's POV
Michael odesłał Jacka, Kyle'a i Wade'a do domu następnego dnia. Nasza podróż skończyła się w momencie, gdy Michael porwał te dwie dziewczyny, a wojna zaczęła się, gdy tylko rozległy się strzały.
Żartobliwe pogawędki między chłopcami zniknęły i zostały zastąpione bardziej poważną postawą. Kiedy chłopcy przygotowywali się do wojny, ja siedziałam sama w swoim pokoju, czekając aż wszystko się skończy i myśląc o tym, co powiedziała Claire. Mówiła mi prawdę o Michaelu i z każdym dniem, który mijał, zaczynałam jej coraz bardziej wierzyć.
Przez ostatnie kilka miesięcy zapomniałam, że był przywódcą gangu, ale teraz, teraz byłabym idiotką, gdybym zignorowała to, co działo się na moich oczach.
- Kochanie - zawołał do mnie Michael. - Może pójdziesz do sklepu i kupisz nam jeszcze trochę jedzenia. Siedzisz w tym pokoju już od kilku dni, to nie jest zdrowe.
- Jasne - kiwnęłam głową. - Tak, pójdę i kupię trochę jedzenia.
Przyciągnął mnie do siebie na uścisk i złożył delikatny pocałunek na moim czole.
- Bądź ostrożna.
- Będę - zapewniłam go. Delikatnie odsunęłam od siebie jego ramiona i wyszłam przez frontowe drzwi.
Spacer do sklepu spożywczego nie był długi, zaledwie kilka przecznic, ale wydawał się wiecznością. Kiedy szłam, poczułam dziwne uczucie. Czułem się tak, jakby ktoś szedł za mną przez całą drogę.
Pozbywając się tego uczucia, weszłam do sklepu i pozwoliłam, aby otoczyło mnie ciepłe powietrze. Zanim zdążyłam zrobić kolejny krok, poczułam, jak smukłe palce owijają się wokół mojego nadgarstka i odciągają mnie na bok.
- Alice - Louis przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Lou? - Powiedziałam zszokowana. - Co ty tu robisz? To nie jest bezpieczne być tu teraz, zwłaszcza z takim Michaelem, jaki jest.
- Czy on cię skrzywdził? - odciągnął mnie kilka centymetrów do tyłu i zaczął sprawdzać, czy nie mam żadnych obrażeń.
- Nie - potrząsnęłam głową. - Nie skrzywdził; ale postradał zmysły. Przez ostatnie kilka dni był, no cóż, był trochę na skraju.
- Wiem - powiedział Louis ostrożnie. - Twoja siostra przysłała mnie, żebym po ciebie przyjechał. To już nie jest bezpieczne.
- Nie mogę go zostawić, on...
- Straci panowanie nad sobą? Zejdzie poza granicę swojej kontroli? - dokończył moje zdanie. - Uwierz mi, wiem o tym. Dlatego musimy cię teraz wydostać.
- Ale... - próbowałam zaprotestować.
- C'mon - pociągnął mnie za sobą. - Jeśli nie chcesz iść ze mną dobrowolnie to cóż, to jest do dupy, bo idziesz.
Uśmiechnęłam się małym uśmiechem.
- Cóż, skoro mówisz, że nie ma innego wyjścia.
- Dokładnie to samo mówię - Odwzajemnił uśmiech i otworzył drzwi pasażera.
Kiedy wsiadł do samochodu, mój uśmiech przygasł.
- To jest początek, prawda?
- Czego? - zapytał mnie.
- Wojny - spojrzałam na niego wojowniczo. - Wojny.
- Tak - kiwnął głową, pozwalając, by jego uśmiech również przygasł. - To jest.
*~*~*
Louis przyprowadził mnie do domu położonego kilka kilometrów za Seattle.
- To tutaj - powiedział mi, gdy już oboje wysiedliśmy z samochodu.
Spojrzałam w górę na średniej wielkości ceglany dom stojący wysoko przede mną.
- Zawsze lubiłam domy z cegły - uśmiechnęłam się.
- Wiem - odparł z lekkim śmiechem. - Twoja siostra mi powiedziała.
- Czy ona tu jest? - wykrztusiłam z siebie. - Moja siostra?
- Na górę po schodach, pierwsze drzwi po prawej - rzuciłam mu wdzięczny uśmiech i podeszłam do jej pokoju.
Biorąc nerwowy oddech, zapukałem do drzwi.
Claire otworzyła drzwi i przytuliła mnie do siebie.
- Dzięki Bogu, nic ci nie jest. Jak się trzymasz?
Usiadłam na brzegu łóżka i wzięłam w ramiona jedną z jej poduszek.
- Nie wiem - powiedziałam jej szczerze. - To znaczy, po prostu nie sądzę, żebym jeszcze wszystko przetworzyła. Czuję się jak w koszmarze, z którego już się nie obudzę.
Kiwnęła głową w zgodzie.
- Jest jakieś wyjście, wiesz. Mogę cię wydostać, ale jak już wyjdziesz, nie możesz wrócić.
Siedziałam i rozważałam tę ofertę, zanim potrząsnęłam głową, że nie.
- Nadal go kocham. Nie sądzę, że będę miała siłę, żeby go zostawić.
- Pozostanie oznacza wspieranie go we wszystkich jego decyzjach - kontynuowała. - Musisz pogodzić się z decyzjami, które podejmuje i pomagać mu, łącznie z przejęciem władzy nad rządem, a potem nad światem. Musisz pogodzić się z narkotykami, którymi handluje i ludźmi, których zabija. Musisz być w porządku ze wszystkim, nie z nikim innym.
- Wiem - powiedziałem do niej. - Uwierz mi, że wiem i chciałabym móc pogodzić się ze wszystkim, ale nie mogę. To wszystko jest takie złe, ale ja go kocham. Kocham go bardziej niż ziemia kocha księżyc i gwiazdy. Kocham go bardziej niż siebie - do diabła, on jest bardziej mną niż ja sama - jesteśmy Heathcliff i Cathy. Boże, ja po prostu... nie wiem, co robić. Jeśli go zostawię, nie wiem, co zrobię. Bez niego nie wiem, co robić. Ale jeśli zostanę, do diabła, jeśli zostanę, mogę narazić siebie - wszystko, w co wierzę - a mówiłam sobie, że nigdy tego nie zrobię. Claire, co mam zrobić?
- Musisz zdecydować. Możesz albo zrezygnować z Michaela, albo z siebie - powiedziała mi.
- Ja- nie wiem- rozpłakałam się z frustracji. - Po prostu, on jest dla mnie tym, wiem to. Ale iść na kompromis ze sobą - ja - nie mogę.
- Nie musisz się teraz decydować - delikatnie położyła mi dłoń na ramieniu dodając otuchy. - Masz czas, ale jeśli zdecydujesz się odejść, upewnię się, że dostaniesz to, czego potrzebujesz.
- Dziękuję - powiedziałam jej. - Naprawdę, bardzo ci dziękuję.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Nie przejmuj się tym, po to są starsze siostry, zwłaszcza te, które mają dużo do nadrobienia.
*~*~*
Hej, dzisiaj przychodzę z małym info. Zostało nam niewiele rozdziałów, więc książkę będę chciała skończyć przed sylwestrem, a potem dać sobie trochę przerwy i od lutego zacząć z kolejną częścią. To są na razie tylko plany, ale w każdym razie mam nadzieję, że zostaniecie ze mną 😘❤️
CZYTASZ
Sweetheart (punk Michael Clifford au) TŁUMACZENIE // ZAKOŃCZONE
FanfictionBył zauroczony w jednej rzeczy: w niej. Wszystko, czego pragnął, było nią. Był najbardziej przerażającym przywódcą gangu na świecie, w jego duszy nie było ani kropli dobra. Ona była szczerą, słodką, niewinną dziewczyną. Będąc najbardziej przerażając...