Alice's POV
Zayn wciągnął mnie z powrotem w tłum i otworzył dla mnie drzwi od strony pasażera w swoim samochodzie. Wskoczyłam do środka bez słowa, a on przebiegł na drugą stronę, zanim wskoczył do samochodu i odjechał, ignorując buczących ludzi zaśmiecających ulice.
- Czy on wie, że tu jesteś? - Zayn przerwał ciszę, gdy wbijał się i wylatywał z ruchu ulicznego, z łatwością przekraczając dozwoloną prędkość o pięćdziesiąt.
- Nie - pokręciłam głową. - On nadal myśli, że jestem w Seattle.
- I dobrze. Niech tak zostanie.
- Więc co teraz zrobimy? - zapytałam, pozwalając, by wkradło się we mnie zdenerwowanie. - Przecież nie będzie mógł się dowiedzieć, co robimy, prawda?
- Nie, tak długo jak będziesz wykonywać wszystkie moje polecenia, nic ci się nie stanie - jego głos był surowy i ostry, zdradzający poczucie autorytetu. - Jak w ogóle się w to wplątałaś? Taka dziewczyna jak ty nie powinna zajmować się tak ryzykownymi sprawami.
- Porwał mnie ze studiów - powiedziałam mu.
- On cię, kurwa, porwał? - Zayn spojrzał na mnie z niedowierzaniem wyrzeźbionym w jego greckich, boskich rysach. - To było takie... niewłaściwe.
- To nie było takie złe, jak się wydaje - zaczęłam mówić, aż mnie odciął.
- Nie, Alice, nie broń jego czynów. Porwanie kogoś to chujowe posunięcie, niezależnie od tego, jak bardzo go pragniesz.
Milczałam, nie z braku słów, ale dlatego, że w pewnym sensie miał rację.
- Posłuchaj - spojrzał na mnie. - Wyciągnę cię z tego, obiecuję. A teraz, gdybyś mogła wybrać sobie dowolne miejsce na świecie, gdzie byś się przeprowadziła?
Zastanawiałam się nad tym przez chwilę, zanim moja twarz rozbłysła.
- Włochy! Och, zawsze chciałam pojechać do Włoch.
- W porządku - kiwnął głową z małym uśmiechem walczącym w kącikach ust. - Oto, co zrobimy. Pojedziesz z powrotem do Seattle i znajdziesz Michaela albo któregoś z chłopaków, żeby cię do niego zabrał. Powiesz, jak to One Direction cię porwało i jak bardzo chcesz z nim wrócić do domu. Że ta podróż wywarła na tobie duży stres i jesteś z tego powodu roztrzęsiona. Następnie, znając Michaela, on rzuci wszystko i zabierze ciebie i resztę gangu z powrotem na samolot do Australii w tej sekundzie. Będziesz musiała udawać, że jesteś przerażona i beznadziejnie w nim zakochana, jakbyś nigdy go nie opuściła. Michael też nie zmieni zdania na temat przejęcia władzy nad światem. Powie ci swój plan, na początku wydaje się być przerażony całym pomysłem, ale potem, jak czas idzie dalej, dostać się na pokładzie z nim. On zamierza powiedzieć, jak to jest dla Ciebie, jak to cały plan jest dla Ciebie, a następnie potajemnie, powiedzieć swoje pożegnania. Czy to pocałunek, czy coś trochę więcej - zmarszczył brwi na mnie, a ja uderzyłem go w ramię figlarnie. - Kiedy wyjdzie z chłopakami, poczekaj dziesięć minut, żeby spakować walizki, a potem spotkajmy się na lotnisku. Wtedy wyruszymy.
- Jedziesz ze mną? - Zapytałam, unosząc jedną z moich brwi.
- Cóż, ktoś musi się upewnić, że dziwni chłopcy nie będą znowu cię porywać - zażartował, wywołując mój śmiech.
- Kiedy zaczyna się ten plan? - Zapytałam go.
- Właśnie teraz. Zabieram cię na stację kolejową, a potem wracasz do Seattle.
- Boję się - powiedziałam mu.
- Plan będzie - zaczął, ale potrząsnęłam głową.
- Nie taki jest plan - westchnęłam. - Boję się, go zostawić. Kocham go i nie chcę odchodzić.
- W takim razie nie rób tego - powiedział Zayn, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
- Muszę. Zaczyna mnie przerażać tymi swoimi wahaniami nastroju i zabijaniem ludzi- niewinnych ludzi- na lewo i prawo. Nie mogę tak żyć, zawsze będę się czuła odpowiedzialna za ich śmierć.
- Hej, wszystko będzie dobrze. Będzie dobrze - uspokajał mnie. - I pomyśl tylko, że włoskie jedzenie jest kurewsko pyszne.
Uśmiechnęłam się do niego, gdy lekko ścisnął moją dłoń. Zjechał na pobocze, zatrzymując się przed dworcem kolejowym.
- Widzimy się za jakieś czterdzieści osiem godzin, może trochę mniej. Claire wysłała mi twój numer, więc wyślę ci smsa, gdy nadejdzie czas - Podrapał się w tył głowy i wypuścił nerwowy śmiech.
- Dzięki za wszystko, Zayn - powiedziałam mu. - Naprawdę to doceniam.
- Oczywiście, w każdej chwili.
Z ostatnim uśmiechem i biletem w ręku, wysiadłam z jego samochodu i wsiadłam do pociągu, gotowa wprowadzić w życie mój plan ucieczki.
*~*~*
Moje oczy otworzyły się, gdy pociąg wjechał na stację, budząc mnie z długiego snu. Gdy tylko postawiłam stopę na ziemi, od razu ogarnął mnie znajomy uścisk.
- Michael - wdychałam jego wodę kolońską. - Cześć.
- O Boże, Kochanie, tak się martwiłem - zacisnął wokół mnie ramiona, jakbym miała rozpłynąć się w powietrzu.
- Hej, już wszystko w porządku. Jestem tuż obok - uspokoiłam go.
Pocałował czubek mojej głowy, zanim wtulił ją w kark.
- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz.
- Obiecuję - skłamałam, gdy łzy napłynęły mi do oczu.
- Co się stało? - Zmarszczył brwi i cofnął mnie o kilka centymetrów, sprawdzając, czy nie mam żadnych skaleczeń i siniaków.
Wciągnęłam się z powrotem w jego silny uścisk.
- Nic, po prostu naprawdę za tobą tęskniłam.
- Wracajmy do Australii - powiedział do mnie. - Właśnie teraz. Nie mam zamiaru ryzykować, że znowu ktoś cię porwie. Ta cała sytuacja jest popieprzona, nic już nie ma sensu, oprócz ciebie. Boże, ja po prostu - nie mogę cię znowu stracić. Chcę wrócić do naszego małego domku na plaży, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Wiesz co? Zapomnij o tym małym domku na plaży. Kiedy wrócimy, chcę zacząć szukać naszego własnego domu. Tylko ty i ja przeciwko światu, kochanie.
Kiwnęłam głową w odpowiedzi. Zayn nazwał wszystko, w jakiś sposób.
- Wracajmy, Mikey. Wróćmy dziś wieczorem.
*~*~*
Szczęśliwego nowego roku 😘❤️
Jutro ostatni rozdział
CZYTASZ
Sweetheart (punk Michael Clifford au) TŁUMACZENIE // ZAKOŃCZONE
FanficBył zauroczony w jednej rzeczy: w niej. Wszystko, czego pragnął, było nią. Był najbardziej przerażającym przywódcą gangu na świecie, w jego duszy nie było ani kropli dobra. Ona była szczerą, słodką, niewinną dziewczyną. Będąc najbardziej przerażając...