— Delilah, żartowałam. To, że tam poszłaś nic nie znaczy. — jej słowa przynoszą mi niezwykłą ulgę. Zupełnie jakby ogromny głaz odciążył moje serce i w końcu pozwolił mi zaczerpnąć powietrza. Nie zmienia to faktu, że gdzieś z tyłu mojej pełnej demonów głowy, wciąż pojawia się to pieprzone pytanie. Czy faktycznie nie było innego wyboru, więc postanowiłam udać się po pomoc do King'a? A może chciałam tam iść? Bitwę w mojej głowie przerywa ten okrutnie irytujący dzwonek telefonu. Niczym melodia wygrywana przez samego szatana, który na każdy możliwy sposób próbuje uprzykrzyć życie ludziom o wrażliwym słuchu. Allie podnosi urządzenie, a na jej twarzy pojawia się jeden z tych uśmiechów. Ten, który sugeruje, że ta niezależna dziewczyna o przebojowym charakterze została pokonana. I mogę się założyć, że pokonał ją nikt inny jak Liam.
— Odbierz. — mówię zachęcająco, kiedy widzę, że się waha. To zabawne, że za każdym tak bardzo udaje niedostępną. Przewraca oczami, po czym odbiera połączenie.
— Cześć, Liam. — znudzenie w jej głosie wywołuje u mnie ciche parsknięcie. Dokładnie obserwuję każdy szczegół jej zachowania. To jak zakręca swoje rude kosmyki wokół palców albo jak delikatnie przygryza dolną wargę. Kiedy dziewczyna to wyłapuje, peszy się i wychodzi do innego pomieszczenia, co tylko utwierdza mnie w tym, że mam rację.
Kolejne piętnaście minut przeglądam social media, aby zneutralizować uczucie nudy. Muszę przyznać, że chyba nigdy nie widziałam, żeby ona tak długo rozmawiała przez telefon. Kiedy mam zamiar włączyć jeden z ulubionych seriali, drzwi się otwierają a rudowłosa wbiega w nie uśmiechnięta od ucha do ucha.
— Przebieraj się. — rzuca entuzjastycznie, a ja zastanawiam się, gdzie znowu próbuje mnie wyciągnąć. Kiwam głową i powoli wstaję z kanapy. — Szybciej. — ponagla mnie Allie, na co posyłam jej zaskoczone spojrzenie. Jeszcze chyba nigdy jej się nigdzie tak nie spieszyło, a konkretniej zawsze się wszędzie spóźnia.
Najwidoczniej chodzi o coś dla niej ważnego, więc nie zgrywam się i pewnym krokiem idę do łazienki, gdzie biorę szybki prysznic. Moje włosy nie są w najlepszej kondycji, ale nie mam czasu na to, żeby chociażby je wyprostować, więc związuję je w wysoki kucyk. Następnie wykonuję codzienny makijaż. Jestem totalnie wdzięczna za to, że kosmetyki Allison nie odznaczają się na mojej skórze tworząc plamy. Wszystko zajęło mi łącznie jakieś dwadzieścia minut, łącznie z przebraniem się, co mogę uznać za nowy rekord życiowy. Nigdy nie przywiązuję większej uwagi do swojego ubioru, ale moja przyjaciółka zdążyła już wybrać mi zestaw ubrań na dzisiejszy dzień. Gdyby mogła, to pewnie ubierałaby mnie codziennie, bo nic nie szczypie ją w oczy tak bardzo jak za duże bluzy i dresy. Ostatni raz przeglądam się w lustrze i muszę przyznać, że to co widzę, odbiega od tego jak wyglądam zazwyczaj. Czarne jeansy z wysokim stanem, które w każdym calu opinają moje ciało i biały top z długim rękawem. Wszystko dopełnione jest przez skórzaną ramoneskę, która z pewnością należy do rudowłosej.
— Jesteś gotowa? — odwracam wzrok w kierunku przyjaciółki, która stoi oparta o framugę drzwi i obserwuję mnie z dumą. Doskonale wiem, że uwielbia oglądać mnie, kiedy wyglądam tak niecodziennie. Zawsze powtarza, że jestem piękna, ale zakrywam to pod wielkimi ubraniami. Uśmiecham się i kiwam głową, a następnie razem z dziewczyną kieruję się w stronę korytarza. Tam zakładam moje niezmiennie ukochane conversy, po czym wychodzę na zewnątrz.
— Gdzie idziemy? — pytam, kiedy uświadamiam sobie, że tak właściwie to nie mam pojęcia o tym, gdzie się wybieramy.
— Na tor wyścigowy. Liam tam pracuje i pytał, czy wpadniemy, żeby... — choć bardzo bym chciała, nie słyszałam reszty jej wypowiedzi. Tor wyścigowy. Świetnie, czyli nasz duet nawet pracuje razem. Moje ciało delikatnie się spina na myśl, że muszę wejść do paszczy lwa. Chciałam za wszelką cenę uniknąć konfrontacji z brunetem, ale nie sądziłam, że będzie to aż tak trudne. — Del, słyszysz mnie?

CZYTASZ
Just let me go
RomanceKażdy myślał, że był wcieleniem diabła. Mylili się, bo był on upadłym aniołem.