Mija dokładnie tydzień odkąd siedzę w domu. Rodzice wyjechali kilka dni po naszej kłótni. Kilka razy przeszło mi przez myśl, żeby do nich zadzwonić i przeprosić dla świętego spokoju, ale dobrze wiem, że nie ma to żadnego sensu.
Wchodzę właśnie do salonu, bo byłam na tarasie, żeby zapalić. Ostatnio robię to dość sporadycznie, co uznaję za dobry znak.
Siadam na kanapę i biorę telefon, żeby odpisać na wiadomości i przejrzeć social media.
To jedyne, na co w ostatnim czasie mam siłę.od:Liam:
Jak się czujesz?To miłe, że tak się martwi.
Złapaliśmy naprawdę dobry kontakt i staliśmy się przyjaciółmi.
Zauważyłam nawet, że coś
się dzieje między nim a Allie.do:Liam:
Dobrze.Kłamstwo.
Właśnie ono pozwala mi przetrwać przez cały ten tydzień. Mówię, że jest dobrze, podczas gdy mam ochotę krzyczeć. Nie dziwi mnie, że się martwią, bo ostatnim razem, kiedy postanowili mnie odwiedzić, próbowali zmusić mnie chociażby do zjedzenia czegokolwiek.
Tu pojawia się problem. Nigdy nie czułam się na tyle źle, żeby nie jeść. Rzecz w tym, że nigdy nie zastanawiałam się też nad sprawą moich rodziców. Nie tak dogłębnie.
Nie mam im za złe tego, że przez pracę nie przyjeżdzają co tydzień i nie jemy wspólnych śniadań, czy kolacji. Boli mnie to, że przez ostatnie trzy miesiące nie znaleźli jebanych kilku minut, żeby zadzwonić i zapytać, czy żyję.
Ponadto, kiedy już wrócili, nie przywitali się nawet, tylko odrazu zaczęli się drzeć.Dlatego nie wierzę w więzy krwi, bo jedyną moją rodziną jest gosposia, Jake i Allie.
Mimo wszystko, jestem wdzięczna za to, że mam tą trójkę. Poświęcają swoje życie, żeby moje było choć trochę lepsze.Moje rozmyślanie przerywa pukanie w okno, a dokładniej w drzwi tarasowe. Nie robi to na mnie wrażenia, bo przysięgam, że w tym momencie jestem za, żeby ktoś się włamał i mnie zatłukł.
Szok pojawia się dopiero, kiedy za szybą widzę te znajome oczy. Te, które nie wyrażają żadnych emocji.
Podchodzę i otwieram wejście na taras a chłopak, nie czekając na pozwolenie, wchodzi do środka.
— Ta, jasne. Rozgość się. Co tu robisz? — pytam, próbując ukryć zaciekawienie.
— Mam już dość jęczenia wszystkich na Twój temat. — wzdycha brunet a ja przewracam oczami.
— Zez.
— Dupek. — mówię, a kiedy nie uzyskuję żadnej odpowiedzi, wysyłam mu zwycięski uśmiech.
Leniwym krokiem podchodzę do wyspy kuchennej a on podąża za mną, po czym zajmuje miejsce na jednym z krzeseł.
— Napijesz się czegoś? — zadaję pytanie.
— Kawy. Czarnej. — mówi a ja zabieram się do przygotowania napoju.
W międzyczasie wpadam na pomysł, jak mu trochę dopiec. Kiedy kawa jest gotowa, zalewam ją mlekiem i wsypuję do niej łyżeczkę cukru.
Podaje ją Jordan'owi a on mierzy mnie wzrokiem, który sugeruje, że coś sknociłam.
— Może wpłynie na twój zjebany charakter. — wyjaśniam zadziornie, pokazując mu karton mleka.
CZYTASZ
Just let me go
RomanceKażdy myślał, że był wcieleniem diabła. Mylili się, bo był on upadłym aniołem.