Rozdział 015 „Klątwa zakochanych"

13 1 6
                                    


-Tu odpoczniemy ....

Zarządził stanowczym głosem Książę Cieni, gdy w końcu po kilku godzinach surowe jazdy postanowił odpocząć. Langora była już wykończona. Nie miała kompletnie sił. Nigdy jeszcze nie była taka zmęczona. Miała okazje uważnie obserwować poczynania dawnego ukochanego. Był bewzględny i okrutny dla tych, którzy byli u jego boku. Mimo tego posłusznie wykonywali rozkaz. Mieli do Andoru dwa dni drogi. Langora nie miała pojęcia, czy chłopcy znaleźli kolejny kamień. Gdyby im się udało, wówczas byłoby o wiele łatwiej. Mieliby już dwa żywioły z czterech. Niestety. Odcięta od tej wiedzy o niczym nie miała pojęcia. Próbowała używać swojej mocy, by wyczuć ich obecność. Niestety. Pierścienie ich chroniły. Tak właśnie działała ta wspaniała magia. Nawet ona nie zdołała jej złamać. Przynajmniej w ten sposób byli bezpieczni. W przeciwieństwie do niej. Szła na jakieś dziwne spotkanie ponurego przeznaczenia. Daron naprawdę chciał ją poślubić? Parsknęła śmiechem na samą myśl. To przecież chore i niedorzeczne. Nie rozumiała w ogóle skąd jest ten chory pomysł. Próbowała rozmawiać o tym z Księciem, ale nie chciał w ogóle słuchać.

- Panie, mówią iż te miejsce jest przeklęte ... - drgnęła, gdy usłyszała słowa jednego z niewolników, którzy z nimi podróżowali. Starszy mężczyzna wyglądał na przestraszonego. Nieco zdziwiły ją jego słowa. Rozejrzała się po okolicy. Jechali inną drogą niż oni, więc nie umiała powiedzieć gdzie są. Spostrzegła tylko ruiny dawnego zamku. Być może jeszcze za czasów samego Slaida oraz pozostałości po wiosce. Z oddali można też było dostrzec jakiś cmentarz. Zadrżała, gdyż wyczuwała ból i rozpacz tego miesca.

- On może mieć racje ... - powiedziała ściszonym głosem. – Nie powinniśmy się tu zatrzymywać.

Książę podszedł do niej ze wściekłym spojrzeniem. Uniósł rękę i uderzył ją mocno w twarz. Daron nie mówił, że ma traktować ją w jakiś delikatny sposób. A nawet jeśli, później jakoś to wytłumaczy. Beznamiętnie obserwował jak upadła na ziemię. Spojrzała na niego z wyrzutem, ale nie przejmował się tym.

- Po raz ostatni mi się sprzeciwiłaś! – rzucił twardym głosem. – Zapewniam, że Daron lepie cię nie potraktuje lepiej. To tylko początek. Jeśli nie będziesz posłuszna, nie wyjdziesz na tym najlepiej. Czy zrozumiałaś?
Langora westchnęła cicho. Wiedziała, że nie ma wyjścia. Musi się dostosować do nowych i panujących tu warunków. Skinęła głową w geście poddaństwa. Książę wyglądał na zadowolonego. Orkowie zaczęli rozkładać namioty wśród ruin oraz rozpalać ognisko. Ciekawiło ją miejsce. Kto tu żył. Dlaczego zostali zniszczeni. Skąd ten dziwny ból jaki czuła.

- To dla ciebie ... - drgnęła, gdy po jakimś czasie, Książę wybudził ją z zamyślenia. Podstawił tacę z apetycznie wyglądającym jedzeniem. – Wbrew pozorom te potwory umieją świetnie gotować. Zwłaszcza jeden z nich.

- Dziękuje ... - powiedziała spokojnie. Była głodna, a kajdany trochę przeszkadzały spożywać posiłek. Jednak nie chciała z niego rezygnować. Posiłek okazał się naprawdę smaczny. W dodatku nie zamierzano zabierać jej do namiotu, a noc zapowiadała się naprawdę zimna. Najwyraźniej nie dbano tu o nią. Sprawdzono tylko, czy jest odpowiednio skuta, i zostawiono straż przy ognisku. Właściwie mogłaby z łatwością uciec gdyby tylko chciała. Czuła jednak, że powinna tu zostać. Działała pod wpływem emocji, które nią kierowały. Nie miała pojęcia, czy postępuje słusznie. Coraz mniej wierzyła w całe przeznaczenie i fakt iż odzyska ukochanego chłopca. Kiedy zauważyła, że wszyscy już przysnęli wstała i zaklęciem zsunęła z siebie kajdany. Chciała poznać miejsce w którym chwilowo była. Coś jej tu nie grało. Nie wiedziała tylko jeszcze co. Nie dbając o mroki nocy ruszyła w stronę ocalałej części zamku. Czuła iż właśnie tam znajdzie odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie zadała. Przez cały czas miała dziwne uczucie iż ktoś ją śledzi. Jednak, gdy rozglądała się dookoła nie widziała nikogo w pobliżu. Miejsce dzisiaj wyglądało na ponure, ale niegdyś z pewnością tętniło życiem. Próbowała wyobrazić sobie AK tu mieszkali. Zauważyła ołtarz, a właściwie pozostałości po nim. Tu składano ofiary, śluby, a także odbywały się pogrzeby. Zauważyła wiele drobiazgów. Miejsce było dość stare. Umarło na długo za nim przybył Slaid. Stulecia? Może więcej? Odruchowo dotknęła ściany, przymknęła oczy. W wyobraźni przeniosła się do przeszłości.

Dziedzictwo KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz