rozdział 018 "strażnik powietrza"

10 1 6
                                    


 -Na pewno wszystko w porządku?

Cyrius z niepokojem obserwował Gajosa. Podczas trwającej podróży, mężczyzna często był zabierany na przesłuchania. Za każdym razem wyglądał coraz gorzej. Cam nie próżnował. Drugim statkiem dotarła reszta część załogi. Ci którzy pozostawali wierni Willowi zostali zabici lub po prostu zamykani w więzieniu. Dużo rozmawiali z Willem. Zdążyli poznać jego niechlubną historię i w jaki sposób został piratem. Smutna historia bękarta dziwki i arystokraty. Nigdy nie został uznany. Sam zarobił na swoje utrzymanie i nie tylko. Osiągnął sławę, a także współpracował z królem. Może niekoniecznie słusznie. Teraz stracił wszystko. swoją załogę, dobre imię. Zaczynał wątpić, czy dobrze postąpił nie ufając Camowi. Być może dawny przyjaciel miał racje. Może podejmował złe decyzje i dlatego się tu znalazł? A w grę wchodzili głównie tajemniczy nieznajomi. Odruchowo spojrzał w stronę Cyriusa i Gajosa. Siedzieli w jednej celi. Sporo rozmawiali. Jednak wciąż sobie nie ufali. Chyba nadszedł czas na wyjaśnienia.

- Nim zwrócę się do Cama, chcę znać prawdę! – zaczął rzeczowo swoim głosem, którym często rozkazywał swoim podwładnym. W ten sposób wzbudzał respekt i szacunek. Umiał być stanowczy bez podnoszenia głosu. Obydwaj spojrzeli w jego stronę. W ich twarzach mógł wyczytać lęk oraz niepewność. – Musicie mi powiedzieć prawdę kim jesteście. Nie wierzę, że pracujecie dla króla. Daron ma swoje wady, ale nie posyłałby chłopców na ważną misję. Tak przynajmniej uważał, ze słyszanych plotek o królu. Nigdy osobiście go nie spotkał, chociaż Cam marzył o audiencji. Pragnął porozmawiać z królem. Uważał, że jest kimś wyjątkowym. Will bardziej widział w nim szaleńca. Nigdy jednak nie powiedział na głos swoich myśli. Wiedział czym, by to groziło.

- Chyba masz rację ... - zaczął Gajos, nim Cyrius zdołał go powstrzymać. Już wcześniej o tym myślał. Nie zwrócił uwagi na huk burzy, jaka zagrzmiała nad nimi. Statkiem zaczęło trząsać. Z trudem łapał równowagę stojąc. Nadchodził sztorm. Nie wróżył im nic dobrego. – Nie pracujemy dla króla. Jestem jego bratem, ale nie popieram władzy, którą daje. Chcemy przynieść pokój. Płyniemy na Lodową Wyspę, by odnaleźć trzeci z pierścieni Strażników. Pewnie słyszałeś legendę?

Skinął głową. Oczywiście, że słyszał. Chyba każdy znał legendę o pierścieniach mocy. On również. Jednak nigdy nie została potwierdzona. Ta dwójka przed nim najwyraźniej w nią wierzyła. Tak bardzo, że byli gotowi poświęcić swoje życie. Nie wyobrażał sobie takiej wiary. Ani takiego poświęcenia. On sam nigdy by się tak nie zachował. Wręcz przeciwnie. Nie miał dla kogo się poświęcić. Wręcz przeciwnie.

- Nie wierzysz, ale mamy dowód! – Cyrius niechętnie pokazał swój pierścień. Dowód dzięki któremu możemy uratować te królestwo!

Gajos zaklął gdy rzuciło nim w tył. Statkiem coraz bardziej trzęsło. Sztorm przybierał na silę. Mieli marne szanse, aby przetrwać. Will zdawał sobie sprawę. Doskonale wyczuwał takie sytuacje. Niejednokrotną przeżył. Tym razem było inaczej. Jakby ktoś celowo postanowił im przeszkodzić. Wyczuwał, że sztorm nie jest naturalny. Do statku zaczęło przybywać coraz więcej wody. Topili się. Statek przegrywał z żywiołem.

- Moja moc niewiele pomoże! – wykrzyknął zrozpaczony Cyrius widząc jak wygląda sytuacja. Z góry słychać było krzyk ludzi. Drewno uginało się pod naporem wody. Coraz bardziej pochłaniało ich na dno. Will zdołał uwolnić ich z krat. Musieli spróbować uciec do szalupy. W tym momencie jedyny ich ratunek. Chciał też sprawdzić co z załogą. Czuł, że jest odpowiedzialny. Mimo iż go zdradzili. Porozumiewali się bez słów. Ruszył przodem, po drodze chwytając za leżącą na ziemi szablę. Rozpoznał też właściciela z rozciętą głową. Poczuł ukłucie żalu, jednak długo nad tym nie myślał. Sami wybrali swój los. On musiał iść za swoim.

Dziedzictwo KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz