Rozdział 001 „Spotkanie przeznaczenia"

176 20 29
                                    


(jedenaście lat wcześniej)


Miłość to najdziwniejsza rzecz jaka przytrafia się człowiekowi.

Nigdy nie wiadomo kiedy może cię spotkać. Kochać może każdy. Od zwykłego kowala, po króla na zamku. Jednak nie każdy ma szczęście się w tym spełnić.

Talia nigdy nie sądziła, że będzie kiedykolwiek tak zakochana. Pragnęła własnego szczęścia. Chociaż jego odrobiny. Była księżniczką w królestwie Ilozjonu. Jej ojciec to dobry i szlachetny władca. Doprowadził do pokoju w ich świecie. Mogli się cieszyć pełnią szczęścia jakiej od bardzo dawna nie mieli. Powoli odbudowywali swój świat z mroku. Wiele również słyszała o niezwykłej miłości ojca. Nim zabił swojego brata i zasiadł na tronie poznał wspaniałą kobietę. Nazywała się Darina. Niezwykła kobieta, chociaż pochodziła z plebstwu. Talia odziedziczyła po niej urodę. Widywała obrazy matki w salonie, gdyż nigdy nie poznała jej naprawdę. Królowa umarła podczas jej narodzin. Miała długie jasne włosy sięgające do pasa, idealnie szczupłą sylwetkę oraz bladą cerę jakby nie przebywała w ogóle a słońcu. Talia wyglądała tak samo. Klimat w ich świecie bywał zróżnicowany. Lata należały do upalnych, wiosny i jesienie ulewnych a zimy wyjątkowo ostre. Nieliczni przeżywali ten okres. Właśnie podczas takiej zimy tuż przed świętami Bogów jakie obchodzili pod koniec zimy. Ojciec często opowiadał ten dzień. Zupełnie jakby obwiniał ją o śmierć matki. Nigdy też nie miała hucznych urodzin. Jedynie drobny podarek i pamiętająca służba. Gdyby nie ona byłaby o wiele mniej szczęśliwa. Jednak zawsze tego dnia czuła się smutna oraz opuszczona. Wielki zamek w którym mieszkała bywał pusty. Nie było innych dziewczynek po za dziećmi służebnych. Nie mogła się z nimi bawić. Jedynie Tara zdołała się do niej zbliżyć, gdyż miała wkrótce zostać osobistą służącą. Talia chciałaby traktować Tarę równo, ale ciemnoskórzy zawsze byli niewolnikami w ich świecie. Nawet ojciec nie próbował z tym walczyć. W końcu nie od razu zmienia się świat. Miała nadzieje iż ona zdoła pokonać uprzedzenia. Pragnęła tego. Uważała iż ludzie nie powinni rządzić innymi. Świat powinien być sprawiedliwy. Niestety dzisiaj nie wszystko zależało od niej. Kończyła szesnaście lat. Według tradycji ojciec miał wydać wielki bal i zaprosić książęta z okolicznych księstw oraz królestw. Andor stanowił nie lada wyzwanie, a ona stanie na matrymonialnym rynku. Nie uniknie tego. Ojciec zapowiedział wielki bal za dwa tygodnie. Zatrudnione krawcowe już szyły dla niej suknie. A ona pragnęła jedynie uciec z tego całego rozgardiaszu. Dlatego właśnie pewnego ranka postanowiła wyruszyć samotnie po za mury zamku. Opuszczenie go i licznej straży jaka jej zawsze towarzyszyła nie należała do łatwych. Zdołała jednak jakoś to zrobić. Przebrała się za prostą, wiejską dziewczynę. Jednej ze służących wykradła bogato zdobioną suknie. Zabrała Milady i opuściła pałac. Zamek Eldoran mieścił się na wzgórzu, otoczony potężnym murem. Nigdy nie został zdobyty. Po za tą chwilą, gdy ojciec odbił królestwo z rąk okrutnego brata. Dookoła był tajemniczy las Van oraz osada, którą lubiła odwiedzać. Górzysty teren był dość trudny do zdobycia. Królowie dobrze wiedzieli czemu w tym miejscu osadzili swój dom. Ominęła wioskę i ruszyła w stronę gór. Tam mieściły się ruiny po dawnych bóstwach. Niedaleko też utworzono klasztor Idrysów. Mnisi od pokoleń posiadali te tereny. Opiekowali się biednymi, chorymi, udzielali ślubów. Mieli poparcie wśród ludu oraz króla. Dobrze wiedziała, że król nieraz zapraszał na kolacje głównego przeora klasztoru. Widywała go parę razy. Przypominał jej czarodzieja z opowieści matki. Matka uwielbiała książki. Ojciec zachował pełną kolekcje z całego świata. Nauczył ją również czytać. Teraz też wzięła jedną z opowieści pisaną przez jakiegoś człowieka z innej części ich kraju. Potrzebowała spokoju. Wybrała uroczy zakątek skąd miała widok na góry i otoczony nim ocean. Panowała tu cisza. Nieopodal był ustawiony krzyż, gdzie mnisi chodzili się modlić, jednak miejsce od dawna zostało zapomniane. Nigdy nikogo tu nie spotkała. Aż do tamtego dnia, co bardzo ją zaskoczyło. Od początku wzbudził w niej zainteresowanie. Koniec końców zaczęła go obserwować. Przychodził codziennie. Siadał z dala od niej jakby nie widział jej towarzystwa. Mając przy sobie szkicownik i pędzle malowała. Kolejna rzecz jaką odziedziczyła po matce. Prawdziwy talent malarski. Mogła godzinami siedzieć i bawić się farbami, które sama tworzyła. Nic nie dawało jej tyle radości co właśnie te proste chwile. Kiedy podszedł do niej po raz pierwszy? Nie umiała powiedzieć. Z początku tylko siedział koło niej. Częstowała go swoim jedzeniem, które zabierała ze sobą. Z czasem zaczęli rozmawiać. Mało mówił o sobie, ale zrozumiała jego historie.

Dziedzictwo KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz