Rozdział 006 „Legendy lasu Van"

15 2 6
                                    


Kroniki autorskie 007:

Hej kochani!

Zapraszam serdecznie na nowy rozdział mojej historii.

Pora pandemii wcale nie znika, wręcz przeciwnie.

Wszystko wskazuje na to, iż nasz świat prędko nie wróci do normy, a wszyscy już są zmęczeni.

Trzymam mocne kciuki za was i życzę dużo zdrowia.

Dbajcie o siebie i miłej lektury.

*~*~*

W powietrzu panowała głucha cisza.

Wysokie i ciasno rosnące drzewa budziły grozę. Nie widać żadnej ścieżki. Ani śladu zwierząt. Mówiono nawet iż ludzie przychodzili tu popełniać samobójstwa. Jakakolwiek groza tu była dawno już odeszła. Możliwe, że nie tylko ona. Langora skupiła się na emocjach i uczuciach danego miejsca. Dzięki swojej magii była doskonałą empatką. Wystarczyło dotknięcie. Już wiedziała. Teraz czuła łzy pod powiekami. Przed wiekami wydarzyło się tu dużo bólu. One zostawiły strach, zawiść i chęć zemsty. Pokręciła głową. Ludzie bywali okrutni dla inności. Nawet władcy.

- Te miejsce mnie przeraża .... – wyszeptał ściszonym głosem Rollan Gajos mu przytaknął. Podobnie odczuwał. Już chciał coś odpowiedzieć, gdy nagle ziemia się zatrzęsła. Spłoszone zwierzęta zrzuciły jeźdźców. Rollan i Gajos wyciągnęli miecze, gotowi do ataku.

- Coś tu jest! – krzyknęła Langora. Wyczuwała czyjąś mroczną obecność. Przerażającą obecność. – Pokaż się...

- Przybyliście nieproszeni! – usłyszeli donośny, ochrypły głos dochodzący z ciemności. – Nikt nie może bezkarnie przekraczać mojego lasu.

- Kim jesteś? – Langora próbowała rozgryźć te dziwną istotę. W odpowiedzi usłyszała jedynie głuchy śmiech. Najpierw zobaczyli przeraźliwe żółte oczy. A po chwili postać prawdziwego potwora. Górował nad nimi. Niezwykle inteligentny, szybki i zwinny. Najprawdziwszy smok. Langora nawet nie zdawała sobie sprawy, że istnieją. Owszem czytała o nich różne podania, opowieści. Teraz mieli przed sobą najprawdziwszego smoka. Wielkiego na ponad dwa metry. Ziejącego ogniem. Jego pokryta łuskami skóra była koloru zgniłej zieleni. Już samym wyglądem odstraszał ludzi wokół siebie.

- Mówią mi Rius .... – mówił smok przenikając ich swoim spojrzeniem. – Te lasy to moje tereny. Mieszkam tu od bardzo dawna. Pilnuje by nikt obcy tu nie wchodził i nie niszczył sekretów tego miejsca. Ten las to mój dom. Nie pozwolę nikomu go zniszczyć.

- Nie chcemy tego robić ... - Langora pokręciła głową. – Musimy odwiedzić jezioro i znaleźć nimfy wodne. Nasz przyjaciel jest umierający. Bez lekarstwa nie przetrwa ani chwili dłużej. Słyszeliśmy o nimfach, które zamieszkują ten las. Musimy je odwiedzić. Tylko one mogą nam pomóc w tym zwycięstwie.

- Nimfy? – Smok zarechotał swoim ochrypłym głosem, który przyprawiał o dreszcze. Langora w myślach obmyślała plan ataku. Rollan i Gajos stali z uniesioną w ręku bronią. Gotowi do walki. Nigdy jeszcze nie stanęli oko w oko z takim potworem. – To zwykła legenda. Nie istnieją one naprawdę. Powinnaś już dawno przestać wierzyć w bajki. Nie jesteś dzieckiem, Langoro.

- Skąd znasz moje imię? – zapytała czujnie. Nie przedstawiała się. Podobnie jak pozostali. Zmarszczyła brwi. Uważniej spojrzała na smoka. Czyżby czytał w jej myślach? Pokręciła głową. Aż takiej mocy magii nikt nie posiadał. Przynajmniej ona o tym nie słyszała.

- Wiem wiele o ludziach, którzy odwiedzają te miejsce.... – wyjaśnił spokojniej nic poprzednio. – Jednak nie obchodzi mnie ich los. Podobnie jak waszego przyjaciela. Nie zmuszajcie bym was zabił. Macie zbyt ważne role do odegrania w królestwie. Odejdźcie w pokoju.

Dziedzictwo KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz