Stałam już chyba kolejną minutę, patrząc w kartkę, jakby szukając jej drugiego znaczenia. Może kiedy przeczytam kolejny raz, treść się zmieni.
W końcu Harry podszedł do mnie.- Mam tego dość.
Zabrał mi kartkę, lecz po przeczytaniu kompletnie inaczej się zachował.
- Jonah, zaczekaj na nas w samochodzie.
- Dobrze.
A kiedy już odszedł, Harry objął mnie, szepcząc do ucha.
- Nie martw się. Napewno żyją i wszystko będzie dobrze.
- Nie byli najlepsi, ale to wciąż moi rodzice. Mam dość niepewności, co do mojej rodziny.
- Jonah mamy cały czas na oku, twoi rodzice są niesamowicie twardzi i nic ich nie powstrzyma. A ty.. ty jesteś pod moją opieką. Cała twoja rodzina jest bezpieczna.
- A kto uratuje ciebie, gdyby coś miało ci się stać?
Harry roześmiał na głos.
- Takiego chuja jak ja, nie da się powstrzymać niczym. Powinnaś już to wiedzieć.
Złapał za walizki, znajdujące się obok mnie.
- A teraz jedźmy do domu. Od matury dzieli nas zaledwie kilka dni. Wypadałoby się pouczyć.
- Masz rację. Dadzą sobie radę, jak zawsze. A my musimy się zająć sobą.
Uśmiechnął się do mnie i wyszliśmy z mojego starego domu. Z powodu godziny obiadowej skręciliśmy do restauracji na szybkie jedzienie, a następnie znów do domu Harrego. Zdecydowanie nie powinniśmy przebywać u niego. Mamy własny dom i problemy, a Styles niepotrzebnie się w to miesza. To miłe, że chce pomóc, ale moi rodzice zaginęli, a mi ktoś grozi. Przeze mnie on ściągnie na siebie kłopoty, które go nie dotyczą...
Całe popołudnie próbowałam powtarzać materiały na maturę. Coś czuję, że nie pójdzie mi zbyt dobrze. Strasznie opornie idzie mi powtarzanie, a do tego stres ze wszystkich stron. To niezbyt dobre połączenie. Jednak Harry wygląda na pewnego siebie i raczej nie do końca przejmuje się złym zdaniem matury i w ogóle jej zdaniem. Też chciałabym w taki wyluzowany sposób do tego podchodzić.
To siedzenie w odosobnieniu doprowadza mnie do szału. Ciągle nauka przeplatająca się z własnymi myślami. Nie byłam już w stanie dalej się uczyć, potrzebowałam przerwy. Wyszłam z sypialni i podeszłam do blatu w kuchni. Wzięłam szklankę i nalałam do niej wody. W mieszkaniu było tak cicho, że zaczynałam się martwić. Nikogo oprócz mnie w nim nie było, wszystkie pomieszczenia puste. Wzięłam szybko telefon i zadzwoniłam do Harrego.
- Harry, gdzie ty jesteś?
- A jakiej odpowiedzi oczekujesz?
- Co to za głupie pytanie? Oczekuje prawdy. Gdzie ty jesteś i Jonah?
- Dobra, dobra nie stresuj się, jesteśmy poza domem.
- Przestań robić sobie ze mnie żarty. Gdzie dokładnie jesteś?!
- Jesteś przewrażliwiona, ale nie martw się, wyśle do ciebie mojego kumpla, żebyś nie była samotna.
- Ale Harry..?
Nagle rozłączył się. Co to właściwie było? Odpowiadał jak nie on. I gdzie właściwie jest? Gdzie jest Jonah? I po co mi do towarzystwa jego kumpel? W końcu zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszłam i lekko uchyliłam je.
- Witaj, jestem.., a właściwie to nie jest ważne. Dostałem zlecenie popilnować cię.
- Nie dziękuję, idź stąd.
CZYTASZ
Dream and Nightmare || H.S. (Poprawiane)
Fanfiction,,..Miałam kontynuować konwersację, ale zjawił się Harry. - Tyle rzeczy, że wybór był trudny. Wzięłam w dłonie sukienkę, którą mi podał. - Czy krótszej nie było? Odpowiedziałam, widząc jedyną króciutką sukienkę w szafie, w której nigdy nie chodzę...