Obudziłam się chwilę przed budzikiem, na szczęście nie musiałam słuchać tego irytującego dźwięku. Wzięłam w ręce pamiętnik, miałam ogromną ochotę coś napisać, cokolwiek. Jednak nie zrobiłam tego. Po ostatnim razie nie chciałam znów widzieć tego, co myślę zaraz po przebudzeniu. Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi pokoju Jonah. Gdy delikatnie zapukałam, drzwi otworzył, ziewający z poplątanymi włosami w piżamie chłopiec.
- Nie wyspałeś się?
- Trochę.
- Widzisz mówiłam, następnym razem oglądamy tylko jedną część Króla lwa.
- Następnym razem się wyśpie, obiecuję.
- Dobrze, dobrze zobaczymy, a teraz idź się umyj i potem ubierz, a ja postaram się za chwilę zrobić coś na śniadanie.
- Ja chcę naleśniki!
- Nie zdążę ich zrobić i nie zbyt umiem. Może być jakaś kanapka?
- No doobrze, ale chcę z pomidorem. Musisz się nauczyć robić naleśniki, tata mi kiedyś pokazywał i wydawało się proste.
- Spróbuję się nauczyć, ale dzisiaj i tak kanapki. A teraz zmykaj.
- Dobrze.
Poszłam się szybko umyć, ubrać i umalować delikatnie, dziś miałam ochotę ubrać się w jakąś sukienkę. Kochałam ubierać sukienki od zawsze. Ale dzisiaj było nieco na nie za zimno, więc wybrałam jeansy z dziurami na kolanach i czarną bluzę z napisem. Następnie wzięłam się za śniadanie. Nigdy nie gotowałam, zawsze robił to tata bo najlepiej gotował, a ja nie miałam czasu nawet, żeby się przypatrzeć. Nie wpadłabym nigdy na pomysł, że rodzice mieliby wyjechać na jakąś taką misje, tak daleko. A jednak to się stało, choć z jednej strony mnie to cieszy gdyż mogę spędzić czas tutaj, to z drugiej jest mi jakoś ciężko. Wiem, że jestem już dorosła teoretycznie, ale gdy w taki sposób rodzice opuszczają dziecko to trudno jest się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Na szczęście mam jeszcze Jonah, bo sama bym zwariowała.
Po chwili, gdy skończyłam robić kanapki usłyszałam głośne i szybkie schodzenie po schodach.- Już jestem!
- To super. Proszę.
Podałam mu talerz z kanapkami oraz herbatą i usiadłam obok niego ze swoim talerzem.
- I jak? Nie wyszło mi tak źle?
- Są pyszne!
- Świetnie to jedz szybko i zaraz musimy iść do szkoły.
- Czemu tak wcześniej?
- Bo musimy iść pieszo i zejdzie nam się kawałek.
- No dobrze.
Skończyliśmy jeść, ubraliśmy buty i wyszliśmy. Zeszło nam się trochę czasu, ale wreszcie dotarliśmy do szkoły Jonah.
- Po szkole zaczekaj chwilę na mnie na ławce to przyjdę po ciebie.
- Dobrze.
Przytulił mnie i pobiegł do szkoły. Za to ja ruszyłam w stronę swojej. Największy błąd, jaki mogłam popełnić to założenie wysokich butów. Dobrze wiedziałam, że będę musiała kawałek przejść, a założyłam je. Tylko głupek, by tak zrobił.
Gdy byłam już na placu uczniowie powoli wchodzili do budynku. Poszłam za nimi i usiadłam w ławce, gdy nagle zdałam sobie sprawę, że nie wzięłam telefonu. Coś dzisiaj chyba jest mój zły dzień.
Lekcja się zaczęła i ostatni uczniowie przyszli, a wśród nich Harry. Popatrzyłam na niego i mimowolnie delikatnie się uśmiechnęłam, jego mina za to była kompletnie inna. Jakby był zaskoczony, ale jednocześnie zły. Trochę nie takiej reakcji się spodziewałam.
Rozpoczęła się biologia. Temat był potwornie nudny. Czasami zastanawiam się, po co mi takie szczegóły wiedzieć, skoro i tak nie chce z tym wiązać przyszłości. Każdy przedmiot powinnien być do wyboru.
Gdy tylko usłyszałam dzwonek miałam ochotę wrócić do domu i iść spać. Zostało już mało dni do końca szkoły, niby tylko kilka, a strasznie mi się dłużą. Na lekcjach różne powtórzenia, po szkole trzeba się uczyć. Strasznie to męczące. Z moich rozmyślań wybił mnie Harry, siadający obok mnie.
CZYTASZ
Dream and Nightmare || H.S. (Poprawiane)
Fanfikce,,..Miałam kontynuować konwersację, ale zjawił się Harry. - Tyle rzeczy, że wybór był trudny. Wzięłam w dłonie sukienkę, którą mi podał. - Czy krótszej nie było? Odpowiedziałam, widząc jedyną króciutką sukienkę w szafie, w której nigdy nie chodzę...