Rozdział 11

1.3K 108 6
                                    

Cole

Naprawdę nie wiedziałem, że jeszcze mi na niej zależy, ale wtedy zauważyłem ją na wyścigach. Z tym gościem. Przyłapałem ich na dosyć namiętnej scenie. Kiedy wszedłem do tego schowka, myślałem, że nie wytrzymam i rzucę się na tego skurwiela. To nie jest facet dla niej! Z resztą ja również. Ten typ jest podejrzany. Postanowiłem, że go prześwietlę na każdy możliwy sposób. Mam dobre kontakty z ludźmi od tego. Kwestia czasu. Wracając do tego całego Jacksona... ten idiota pozwolił jej wsiąść na motor! To jest przecież cholernie niebezpieczne! Jeszcze mnie przy wszystkich wyśmiał! Może i wygrał, ale obiecałem sobie, że to był ostatni raz. Dziwicie mi się? Dziwicie się, że skurwiela pobiłem? Dobrze mu tak. Trochę mu uszkodziłem tę jego twarzyczkę. 

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Wyciągnąłem go i bez patrzenia na szybkę, warknąłem:

-Czego?

-Och kochanie, ostatnim razem nie byłeś taki oschły. - kurwa. To ta laska z klubu.

-Odwal się ode mnie. Ja nie pieprzę tej samej laski dwa razy - rzuciłem i się rozłączyłem

Po chwili patrzenia się w ścianę, postanowiłem wyjść z mieszkania. Nie mogłem tu tak bezczynnie siedzieć! Bez namysłu, skierowałem się w stronę plaży. Nie myślałem za wiele. Po prostu już po chwili stałem blisko brzegu i wpatrywałem się w morze z zamyśleniem. 

Nagle rozległ się nieśmiały głosik:

-Cześć

Odwróciłem się i zobaczyłem Beth.

- Hej. Co tu robisz?

- Pewnie to samo, co ty. Przyszłam pomyśleć. 

- Mhm... - mruknąłem i odwróciłem się w drugą stronę.

- Mogę się przyłączyć?

- Rób co chcesz. - powiedziałem trochę oschlej niż miałem zamiar. Dobrze. Może się odwali. Naprawdę nie chciałem, żeby to robiła, ale musiała. Dla swojego bezpieczeństwa.

Po kilku chwilach kątem oka zobaczyłem dziewczynę, która do mnie podchodzi i siada obok mnie, patrząc na wodę. Siedzieliśmy tak kilka dobrych minut, aż w końcu usłyszałem

- Dlaczego nagle się ode mnie odsunąłeś? Myślałam, że się możemy zaprzyjaźnić.

- To źle myślałaś. - rzuciłem chłodno, zanim zdążyłem pomyśleć. Zrobiło mi się głupio. Beth milczała. Postanowiłem coś powiedzieć.

- Przepraszam

- Za co? - spojrzała na mnie trochę zdziwiona.

- Przecież się nie odzywasz... - wyjąkałem. Myślałem, że to przeze mnie. Skarciłem się w myślach. Czy ja właśnie przeprosiłem? Co ta dziewczyna ze mną robi? Przecież ja się przy niej kompletnie roztapiam.

- Ach, tak. Trochę się zamyśliłam. Mogę zadać ci pytanie?

- Oczywiście

- Dlaczego zerwałeś ze nią kontakt? Proszę cię tylko o szczerą odpowiedź.

Wahałem się, ale jestem jej winny wytłumaczenie. Przecież ona niczym nie zawiniła.

- Nie jestem dla ciebie najlepszą osobą. - powiedziałem w końcu

- Dlaczego?

- Mam pewne problemy z przeszłości. Nie chcę o tym rozmawiać. Przepraszam.

- Nie będę naciskać, ale mam nadzieję, że wszystko ci się dobrze ułoży i kiedyś mi o tym opowiesz - powiedziała i się uśmiechnęła.

- Oczywiście - uśmiechnąłem się, ale nie był to szczery uśmiech. Nienawidzę kłamać.

Nagle poczułem, jak jej ręka ląduje na mojej i pociera ją w geście pocieszenie. Splotłem swoje palce z jej, a ona położyła mi głowę na ramieniu i oglądaliśmy zachód słońca. Po chwili usłyszałem cichutki szept

- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.

Miałem taką nadzieję.

Beth

Nie wyjaśnił mi za wiele. W zasadzie nic. Miałam tylko nadzieję, że kiedyś powie mi prawdę. Chcę tylko być przy nim i być tą, która będzie jego pocieszeniem.

- W co ty się wplątałaś dziewczyno? Zapytałam samą siebie i wyszłam już gotowa z domu. 

Jest poniedziałek. Spojrzałam na zegarek i aż sapnęłam z przerażenia. Mam dziesięć minut do lekcji! Jak to jest możliwe? Przed chwilą było pół godziny! Wybiegłam z domu łapiąc jabłko i wrzucając je do torby. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę szkoły. Prawie biegłam. Nagle obok mnie zatrzymał się motor. Spojrzałam na kierowcę. To Jackson!

- Wsiadaj mała! Zaraz się spóźnisz!

Wahałam się długo. Nie miałam innego wyboru. Nie mogę podpaść pani Bell. Ona mnie nienawidzi! Ruszyłam w jego stronę w momencie, gdy z zakrętu wyłonił się drugi motor. Uśmiechnęłam się szeroko, wiedzą, kto jest kierowcą. Prawie biegiem podbiegłam do Cole'a. Siadłam za nim i objęłam go rękami w pasie. Kątem oka zobaczyłam wściekłą twarz Jackosona. Może teraz się odczepi.

Zajechaliśmy pod szkołę i śmiejąc się pokonaliśmy korytarz i wpadliśmy spoceni do klasy minutę przed dzwonkiem. Siadłam w ostatniej ławce pod ścianą, a Cole obok.

Próbowałam skupić się na lekcji, ale czułam na sobie wzrok Cole'a i całej klasy, która była zszokowana, widząc mnie z nim. Nie obchodziło mnie to, że będę teraz w centrum uwagi. 

Na moją części stołu spadł nagle liścik. Popatrzyłam na Cole'a, a on zabawnie poruszył brwiami. Co się stało z bad boyem sprzed kilku tygodni? 

Odwinęłam wiadomość.

Co powiesz na kino o 20?

Zaśmiałam się pod nosem. Szybko odpisałam

JA wybieram - komedia!

Podałam mu liścik i zobaczyłam jego zadziorny uśmieszek

Nie ma opcji! HORROR!!!

Przez kilkanaście minut spieraliśmy się o to, na co idziemy i na końcu oczywiście padło na horror. Nie mogę się doczekać wieczoru...

***

Cześć kochani!

Rozdział mi się za bardzo nie podoba :( A Wam? Dajcie mi znać ;)



But slowly, I'm losing faith...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz