Rozdział 1

2.1K 133 13
                                    

Podróż bardzo szybko zleciała, z czego jestem bardzo zadowolona. Gdy nareszcie zatrzymaliśmy się pod domem cioci, zdziwił mnie rozmiar posiadłości. Była to duża willa jedna z tych,w których mieszkają bogate dzieciaki z filmów. Kilka miesięcy pewnie błagałabym, aby choć na chwilę móc w takiej pomieszkać. To było kiedyś. Teraz po prostu rzuciłam krótkie 'piękny dom ciociu' i już chciałam zaszyć się gdzieś kącie i pobyć sama.

- Kochanie, chodźmy na górę, pokażę ci twój pokój - powiedziała ciocia i pociągnęła mnie po schodach do środka.

Weszłyśmy do pokoju, a ciocia prawie skakała z podekscytowania. Pokój był duży i przestronny. Od razu mi się spodobał. Na środku stało spore łóżko, w rogu stała biała toaletka, a na ścianie po mojej prawej stronie było dwoje drzwi. Jak mi ciocia później wytłumaczyła były to łazienka i garderoba. Ale najbardziej spodobało mi się wielka oszklona ściana. Miałam widok na wielką plażę!

- Wow! - krzyknęłam prawie troszkę udając podekscytowanie - ciociu, jest pięknie!

- Cieszę się, że ci się podoba.Mam jeszcze jedną prośbę. Proszę, mów mi Mag. Jak mówisz 'ciociu' czuję się staro. - powiedziała z grymasem jak małe dziecko.

- Okej - zaśmiałam się cicho

Gdy po kilku godzinach rozpakowywania się z pomocą cioci, powiedziałam jej, że chciałabym przespacerować się po plaży.

- Oczywiście, że możesz iść- powiedziała, gdy zapytałam o pozwolenie - ale wróć za niedługo. Zrobię coś na kolację.

- Dobrze cio... - przerwałam gdy zobaczyłam ten śmieszny grymas na jej twarzy i poprawiłam się - ...Mag.

-No, lepiej, a teraz idź już, bo zaraz się ściemni.

Wzięłam mój szkicownik i ruszyłam wolno ścieżką ze słuchawkami na uszach. Było już po 19, ale dzieciaki mniej więcej w moim wieku jeszcze siedziały na plaży na kolorowych kocach i korzystały z ostatniego tygodnia wakacji... o, nie, za tydzień szkoła, całkowicie o tym zapomniałam. Nie chciałam iść, bałam się wrednych dziewczyn, którą w sumie sama byłam przed śmiercią mamy. Wiem dobrze, że gdy w szkole pojawia się nowy uczeń, te laski obierają sobie go za cel i męczą, aż nie załamie się całkowicie. Zwłaszcza gdy jest to dziewczyna, ładna dziewczyna, w której widzą konkurencję. To właśnie tego chciałam jak najbardziej uniknąć.

Tak się zamyśliłam,że nawet nie wiedziałam, gdzie jestem. Rozglądnęłam się próbując znaleźć drogę, którą przyszłam, lecz na próżno. No to chyba się zgubiłam

-Świetnie - mruknęłam i zaczęłam szukać telefonu. O, nie, został na szafce w pokoju.

-Ale jestem głupia. - szepnęłam sama do siebie.

Odwróciłam się szybko chcąc zapytać o drogę powrotną i wpadłam na czyjąś pierś...

- Prze... - chciałam przeprosić, ale napotkałam spojrzenie chłopaka. Jego hipnotyzująco niebieskie oczy... nie mogłam oderwać od niech wzroku. Coś dziwnego się w nich kryło... coś jakby... wiem! smutek! Przeraźliwa rozpacz. Taka jak w moich pewnie jeszcze kilka tygodni temu.

Wtedy chłopak chrząknął znacząco, co pewnie miało być oznaką tego, że za długo wgapiałam się w ten głęboki błękit.

-To ja przepraszam. Nie patrzyłem jak idę. - Powiedział i z jego oczu natychmiast zniknął smutek, zamiast tego, pojawiła się pewność siebie i arogancja. Na jego usta natomiast wypłynął nonszalancki uśmiech. Czyli to jeden z dych dupków, którzy w każdej dziewczynie widzą szansę na szybki numerek... No świetnie, nie mogłam lepiej trafić. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie chodziła do szkoły... chyba mu wpadłam w oko... - Wybaczysz mi? - Spytał i przysunął się jeszcze bliżej, tak, że dzieliło nas teraz tylko kilka centymetrów. Chciałam się odsunąć. Naprawdę chciałam, ale zatonęłam w jego oczach... czułam, jak mięknął mi kolana... Wreszcie przypomniałam sobie, że coś powiedział.

-Co mówiłeś - Spytałam i czułam,że się czerwienię.

-Spytałem czy mi wybaczysz?

- Ja... Yyyy... Nie, to znaczy tak! Tak! wybaczę! - plątałam się i poczułam, że jestem jeszcze bardziej czerwona niż przed chwilą.

-To świetnie. Zgubiłaś się? Chyba cię tu wcześniej nie widziałem. - powiedział wciąż z tym flirciarskim uśmiechem

- Yyyy... tak, dzisiaj przyjechałam - jąkałam się

-Mieszkasz gdzieś w okolicy?

- T-tak... ale nie wiem dokładnie gdzie, chyba się zgubiłam- przyznałam spuszczając głowę.

- Pomogę ci - powiedział chłopak - Tak w ogóle to jestem Cole.

- Bethany - odpowiedziałam już trochę odważniej.

Ruszyliśmy w stronę pisków i odgłosów zabawy.

- Kojarzysz okolicę w około domu? Lub jak wygląda dom? - zapytał nagle chłopak.

- Tak, na przeciwko jest jakaś kawiarenka.

- The Jim's? - spytał

-Tak! Dokładnie to. - odpowiedziałam i ruszyliśmy w stronę parkingu. - Mógłbyś mi powiedzieć która jest godzina?

- 20.15

-Co?! Już tak późno?- Mag mnie zabije...

Chłopak tylko zaśmiał się cicho i poprowadził w stronę dużego czarnego motoru.

-Mam nadzieję, że nie boisz się szybkiej jazdy? - och, gdyby tylko znał mnie wcześniej...

-Pewnie, że nie! - zachichotałam jak pusta lala i natychmiast skarciłam się w myślach.

-To dobrze. - Powiedział i wsiadł na motor, a ja zaraz za nim.

- Wiesz, że musisz mnie objąć? - zapytał ze śmiechem w głosie.

-A, tak, racja. - powiedziałam i objęłam go w pasie. Swoją drogą, jakie mięśnie! 'O czym ty myślisz Beth?' zapytałam sama siebie

Ruszyliśmy. Tak bardzo tęskniłam za szybką jazdą! Miałam nawet własny motor, ale musiałam go sprzedać,bo nie Mag zabroniła mi go brać. Teraz zaczęłam tego żałować. Objęłam go mocniej, co chyba mu się spodobało. Wyobraziłam sobie ten jego seksowny uśmiech... Nagle zatrzymaliśmy się pod domem. Szybko zeszłam i odwróciłam się w jego stronę.

- Dzięki wielkie, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

- Zawsze do usług. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.

-Może.

-Może?

-Może.

Zaśmialiśmy się razem na tą dziwną wymianę zdań i Cole odjechał, a ja ruszyłam w stronę domu i przygotowałam się na niezłą awanturę.

 ***

Hej wszystkim!

Więc, mamy drugi rozdział! :D

Mam nadzieję, że się spodoba. Proszę, komentujcie i gwiazdkujcie,żebym wiedziała, czy ktoś to czyta i czy się Wam podoba :*


But slowly, I'm losing faith...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz