Rozdział 14

1.4K 101 2
                                    

Obudziłam się w czyiś ramionach. Zaskoczona szybko poderwałam się do góry. Popatrzyłam na Cole'a, który spał za mną i wszystko sobie przypomniałam. Randka. Kino. Film. Pocałunek... Zaczerwieniłam się na samą myśl o wczorajszym wieczorze... Ale chwila... która jest godzina? Spojrzałam na telefon, który leżał na podłodze obok mnie. O, matko! Jest 11.15! Mam 16 nieodebranych połączeń i 5 sms-ów... Mag mnie zabije!

- Cole! Obudź się! - szturchnęłam go lekko. - Cole!

- Jeszcze chwila... - mruknął i nakrył głowę poduszką

- Nie! Zaspaliśmy!

- Co?! - natychmiast się poderwał - która jest godzina?

- 11.20 - powiedziałam z nutą przerażenia - muszę zadzwonić do Mag. Dzwoniła z 16 razy!

- Zadzwoń do niej i powiedz, że jesteś u jakiejś koleżanki.

- Wpadłam na ten pomysł, geniuszu - trąciłam go łokciem w żebro

- No, ej! Typowa wymówka! - próbował biedak jakoś udowodnić swoją pomysłowość - pierwsze co mi przyszło do głowy...

- Taaak... dobra. Muszę do niej zadzwonić. Zaraz wracam.

Wyskoczyłam z pod koca, zostawiając Cole'a samego. Chwila, my spaliśmy pod jednym kocem? Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Mag.

- Halo? Kochanie, to ty?

- Tak, ciociu... strasznie cię przepraszam... byłam strasznie lekkomyślna. Wiem, zasługuję na karę... przepraszam, że musiałaś się martwić, obiecuję, że następnym razem będę odpowiedzialniejsza...

- Skarbie, całą noc byłam przerażona, tak bardzo się martwiłam. Gdzieś ty była?!

- No wiesz... u t-tej koleżanki ze s-szkoły... no, tej, Elizy... -strasznie się jąkałam i byłam pewna, że ciocia mi nie wierzy.

- Kochanie, mnie nie oszukasz... mam tylko nadzieję, że ty i Cole jesteście odpowiedzialni i się zabezpiecz...

- Ciociu! Do niczego nie doszło!

- Niczego? A ja już miałam nadzieję na jakieś gorące newsy...

Pisnęłam zażenowana

- Ciociu przestań!

- Ale nic, a nic?

- Tylko się całowaliśmy...

Po drugiej stroni słuchawki usłyszałam pisk, taki, jaki wydaje mała dziewczynka, która widzi lizaka...

- Czyli jednak!

- Ciociu... muszę kończyć... - rzuciłam i się rozłączyłam.

Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam do Cole'a.

- I co?

- Chciała gorące newsy i wysłuchałam pogadanki o zabezpieczeniu... - poczułam jak moja twarz czerwienieje. Po co ja mu to powiedziałam? Na szczęście, moje zamartwianie się nie trwało zbyt długo, ponieważ Cole parsknął głośnym śmiechem, a ja mu zawtórowałam.

Podeszłam do kanapy, na której swoją drogą ten leń nadal leżał. Usiadłam obok niego

- Obudź się

- Przecież nie śpię - mruknął do poduszki.

Mhm, jasne. Przecież to typowy leń!

- Wstawaj!

- I tak nigdzie dzisiaj nie idziemy.

- Ale...

- Wskakuj - podniósł koc i zrobił dla mnie miejsce. Po chwili zastanowienia, westchnęłam z bezradności i wślizgnęłam się obok niego. Po chwili poczułam, jak oplata mnie ciasno ramionami. W takiej pozycji leżeliśmy jeszcze długi czas. Nie spaliśmy. Delektowaliśmy się swoją obecnością.

But slowly, I'm losing faith...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz