Rozdział 17

1.3K 99 3
                                    

Cole
Wyrzuciła nas. Nie dziwię jej się. Postąpiliśmy okropnie. Na jej miejscu też bym tak postąpił.
- Stary, co teraz? - Jackson już poważnie mnie zaczął wkurzać.
- Nie wiem co zrobisz ty, ale ja zostaję. Nie zostawię jej samej.
- No dobra. To do następnego! - machnął mi ręką na pożegnanie i wsiadł do swojego Astona Martina. Zaczynam mu go zazdrościć. Wiem, jest to słabe, ale obudził się we mnie rozpieszczony bachor, który chciał tupać nogami i krzyczeć o nowy samochodzik. Chyba sobie taki kupię. Moje rozmyślania przerwał szloch dziewczyny słyszalny nawet tutaj. Podszedłem do drzwi, przyłożyłem ucho do drewna i nasłuchiwałem. Jej płacz sprawiał, że coś rozdzierało mnie od środka. Było to okropne. Chciałem tam wejść i ją przytulić. Wytłumaczyć wszystko. Ale nie mogłem. Dla jej bezpieczeństwa musiałem trzymać język za zębami.
Cała noc spędziłem pod jej oknem, pilnując aby żaden z tych typów nie stanowił dla niej zagrożenia. Dopiero nad ranem, kiedy było już jasno i nareszcie ucichł szloch Beth, wstałem i ruszyłem do Jacksona.
***
- Hej, przystojniaku. Co mogę dla ciebie zrobić? - Zapytała jakaś dziwka, która otworzyła mi drzwi do mieszkania Jacksona, a teraz trzymała rękę na moim kroczu. Szybko ją strąciłem i przepchnąłem się obok niej w drzwiach.
Rozglądnąłem się i westchnąłem ze zirytowania. W mieszkaniu było z dziesięć dziwek, które kleiły się do Jacksona siedzącego na fotelu.
- Wynocha! - krzyknąłem. Natychmiast wszystkie się poderwały i wyszły. Taaaa... pewnie wyglądam okropnie. Nie spałem całą noc.
- O co ci chodzi, stary?!
- O co mi, kurwa chodzi?!
- Tak! Tobie! Jakim wogóle prawem wyganiasz mi szmaty z domu?!
- Jackson. Wczoraj zabiliśmy kilku gości z gangu. Nie uważasz, że to nas stawia na trochę zagrożonej pozycji?
Miałem dosyć tego gościa. W gangu pracuje od niedawna, a uważa, że wszyscy mamy go traktować jak bossa. Nikt go nie lubi. Chyba, że jakieś szmaty. Niektórzy mogliby powiedzieć, że jesteśmy podobni. To nieprawda! On nie szanuje kobiet, jest chamski, do tego zabija ludzi z zimną krwią.
- Wyluzuj. My damy radę, a Beth wcale nie jest taką grzeczną dziewczynką jak się wydaje.
***
Beth
Rano miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Pewnie wciąż jestem zestresowana po wczorajszym wieczorze. Nadal nie wiem co się stało, ale nie mam zamiaru błagać o wyjaśnienia. Zakładam tylko, że to jakieś porachunki gangów. Mogę się tylko trzymać od tego z daleka.
Jest poniedziałek, więc po przebudzeniu ruszyłam do łazienki ubrać się i umyć. Zrobiłam lekki makijaż, spakowałam zeszyty do torby i po drodze do drzwi minęłam kuchnie, z której wziełam jabłko. Wczoraj nie zauważyłam karteczki na lodówce, dopiero teraz.
"Beth. Razem z Johnem pojechaliśmy do mojej przyjaciółki. Narzeczony ją zdradził. Długa historia. Wyjaśnię ci jak wrocimy. Będziemy za jakiś tydzień. Wiem, to długo, ale Alice mieszka w Europie. Wiem, że jesteś odpowiedzialna o sobie poradzisz. Kocham, Maggie "
W pierwszej chwili się ucieszyłam, a z drugiej poczułam się bardzo zaniepokojona. Sama w tym domu, po tym, co się stało wczoraj? Nie, dzięki. No ale trudno. Jakoś przeżyję. Mam nadzieję.
***
Droga do szkoły zeszła mi całkiem szybko i już po chwili siedziałam w klasie, czekając na nauczycielkę chemii.
- Hej! Jestem Kat. Na pewno mnie kojarzysz. Zawsze mnie widać i słychać - usłyszałam piskliwy głosik po swojej prawej stronie i zobaczyłam chichoczącą blondynkę o urodzie księżniczki. Miała bardzo jasną burzę loków i tak niebieskie oczy, że aż wydawało mi się to niemożliwe. Miała rację. Było ją słychać. Cała zachichotana znów zaczeła swój monolog. - To ty jesteś ta nowa? Miło mi cię poznać! Ale ty jesteś śliczna!
Starałam się nadążyć za jej wypowiedzią.
- Hej! Jestem Beth. Mi również miło cie poznać.
Wiedziałam, że się zaprzyjaźnimy. Może to trochę dziwne, ale to czułam. Była kimś, kogo teraz potrzebowałam. Pomagała mi przerwać moje rozmyślania.
- Nie mogę uwierzyć, że dopiero teraz cię poznałam. No ale w sumie to dobiero dzisiaj jestem pierwszy dzień po chorobie w szkole.
Czyli nie było jej ponad miesiąc w szkole? Ciekawiło mnie dlaczego. Zobaczyłam, że dziewczyna trochę przygasła na wzmiankę o chorobie wiec postanowiłam nic nie mówić. - Anyway. To naprawdę miło cie poznać. Słyszałam, że wpadłaś juz niektórym osob w oko. - mówiąc to poruszyła śmiesznie brawiami na co parsknęłam śmiechem. Już ją uwielbiam.
***
Siedziałam właśnie z Kat na stołówce, w gronie jej przyjaciół. Poznalam kilka fajnych osób. Szczerze mówiąc byli dużo milsi od przyjaciół Cole'a. Oni byli mroczni, a ci kolorowi. Od razu poczułam do nich sympatię, tak jak do Kat.
-To co, ludzie. Ja się już chyba będę zbierała. Muszę podjechać do firmy ojca po klucz do domu. Znowu zapomniałam.
A wiecie jak jest jeśli teraz go nie wezmę to nie wejdę do domu. Tata wyjeżdża dziś na delegację...
- Może wpadniesz do mnie? Posiedzimy razem i opowiesz mi coś o szkole. Moja ciocia i wujek wyjechali na tydzień. Mam pusty dom. Muszę korzystać!
Kat roześmiała się głośno.
- Już cię lubię. Skoro masz wolny dom, to na co jeszcze czekamy?
***
Od ponad godziny siedzę z Kat na łóżku i gadamy przeważnie o chłopakach. Jak się okazuje, jest ona nieźle rozchwytywana.
- A wiesz co jest najgorsze? Podoba mi się ktoś całkiem inny, kto nie zwraca na mnie uwagi.
- Kto to jest? Chyba utnę sobie z nim pogawędkę - powiedziałam pół żartem, pół serio. Kat jest wspaniała i na pewno jej wybranek również jest niczego sobie.
- Nie powiem ci, kto to jest. Widziałam tylko, że z nim już rozmawiałaś.
Czy to jest Cole? Nie, to niemożliwe.
- Mam nadzieję, że niedługo się dowiem. Oglądniemy jakiś film?
- Ty się jeszcze pytasz? Leć po popcorn, a ja wybiorę!
Oglądałyśmy jakiś wyciskacz łez. Nie płaczę często, ale teraz był wyjątek. Ten film był tak bardzo podobny do mojego prawdziwego życia...
Kilka godzin później Kat stwierdziła, że musi w końcu zadzwonić do ojca, żeby się nie martwił. Wyszła na chwilę, a gdy wrociła, miała smętny wyraz twarzy.
- Co się stało? - zapytałam
- Tata musiał wyjechać na kilka dni, dzwonił do mnie, ale nie słyszałam i teraz nie mam kluczy do domu.
- Jesteś pedofilem lub seryjnym mordercą?
Popatrzyła na mnie jakbym oszalała.
- Z tego co wiem, to raczej nie...
- To zostań u mnie.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Serio mogę?
- No pewnie.
***
Gadałyśmy do późna, aż w końcu udało mi się zaciągnąć ją do spania.
Koło godziny 3 w nocy, obudził mnie szelest i mamrotanie, które po chwili zamieniło się w krzyk. Przerażona wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do Kat, która spała na rozkładanym fotelu na drugim końcu pokoju. Spróbowałam ją obudzić, lekko nią potrząsając. Nie udało mi się, więc poklepałam ją po policzku. Usiadła na łóżku z krzykiem cała spocona i zapłakana. Natychmiast wziełam ją w ramiona i przytuliłam, głaszcząc ją po skołtunionych lokach. Nie pytałam o nic, po prostu trzymałam ją opiekuńczo w objęciach.
- Ćśśś... wszystko w porządku. Jestem tutaj. To był tylko zły sen.
Siedziałyśmy jeszcze chwilę w ciszy.
- Przepraszam. - usłyszałam między szlochiem.
Złapałam jej twarz w dłonie i spojrzałam w oczy.
- Za co mnie przepraszasz? Miałaś zły sen. Przecież to nie twoja wina. Opowiesz mu co ci się śniło?
Pokręciła przecząco głową.
- Nie jestem jeszcze na to gotowa. Ale obiecuję, że wszystko ci wkrótce opowiem.
Nie naciskałam. Każdy ma prawo do bólu, słabości i cierpienia.
Siedziałam z dziewczyną przytuloną do mojej piersi, aż w końcu szloch ucichł i zamienił się w miarowy oddech.



But slowly, I'm losing faith...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz