7. Pęk.

2.8K 199 55
                                    

Kolejny dla was!

Miłego dnia, sprawdźcie czy czytaliście ostatnie!





Louis miał masę pracy w pewnym momencie. Harry był aż w szoku, że alfa miał dla niego tak mało czasu. Niby to był raptem tydzień, jednak omega odczuwała to. Od początku ich związku, Louis raczej miał dość sporo czasu, a tu nagle jego brak. W tym momencie sobie uświadomił, że ten naprawdę miał pod sobą całą firmę.

Zastanawiał się czy w porządku by było, gdyby zaniósł mu coś do jedzenia do pracy. Alfa nie ukrywał przed nim siedziby biura, jednak miał małe zawahanie. Podczas gotowania tak naprawdę podjął decyzję spróbowania, mając nadzieję że starszy nie będzie na niego zły. Po prostu tęsknił i jak znał Louisa, to pewnie zapominał o posiłku.

Przygotował pudełko z domowym lunchem i zapakował tak, aby nie wystygło zbyt mocno. Ostatecznie Louis sobie odgrzeje to co mu zaniesie. Spiął swoje włosy w wysokiego koka i odnalazł kluczyki od swojego pojazdu, nim z torbą wyszedł z mieszkania i przeszedł do zaparkowanego samochodu.

Dojazd do firmy alfy nie zajął mu dużo czasu, na dole spotkał się z problemem w postaci recepcji. Potarł swój kark i podszedł do miło wyglądającej bety.

- Dzień dobry, przyszedłem do Louisa Tomlinsona - przywitał się i od razu przeszedł do rzeczy.

- Dzień dobry. Jest pan umówiony? Z tego co wiem, pan Tomlinson nie ma już żadnego spotkania - spojrzała w kalendarz.

- Jestem partnerem Louisa, Harry Styles - wiedział, że kobieta prawdopodobnie zadzwoni do szefa, albo raczej jego asystenta. Kto wie, kogo tak naprawdę Louis miał przy sobie.

- Chwileczkę - poprosiła, po czym rzeczywiście zadzwoniła prosto do szefa, aby dopytać się - Zapraszam na trzecie piętro, przekażę asystentowi pana Tomlinsona, że jest pan zaproszony.

- Dziękuję - uśmiechnął się delikatnie i ruszył w stronę windy, rozglądając się lekko po sporawym budynku.

Zaczynał podziwiać Louisa, mając małe szczeniaki, w młodym wieku, doszedł do czegoś tak wielkiego. Wjechał bezpiecznie na wybrane piętro, skąd już powinien się prosto dostać do szatyna. Przeszedł korytarzem i trafił na biurko, gdzie siedział dość młody chłopak, możliwe że lekko starszy od niego samego.

- Pan Styles, Clarie uprzedziła mnie o pańskiej wizycie. Pan Tomlinson jest w swoim gabinecie - wskazał dłonią na drzwi koło jego biurka.

- Bardzo dziękuję - złapał mocniej materiałową torbę i mimo wszystko zapukał lekko, nim wszedł do sporego gabinetu.

Jego oczy od razu zabłyszczały na widok alfy, który wyglądał cholernie gorąco siedząc przy swoim biurku, w garniturze. Marynarka leżała na oparciu, a sama koszula była podwinięta na rękawach.

- Hej kochanie - powiedział w końcu brunet, przełykając lekko ślinę.

- Hej słońce, co cię tu sprowadza? Nie pisałeś że wpadniesz - oderwał się od swoich rzeczy i wstał zza biurka, aby przywitać się z brunetem krótkim pocałunkiem.

- Tęskniłem i pomyślałem, że pewnie zapominasz o domowym jedzeniu - uniósł nieśmiało torbę w górę - Głodny?

- Anioł na ziemi, nie jadłem nic od śniadania - zachwycił się i wyciągnął ramiona w jego kierunku, aby objąć go.

Brunet chętnie schował nos w karku partnera i niemal nie jęknął na zapach, którego tak mu brakowało.

- Mogę to częściej robić, jeśli chcesz. Praca u Liama daje mi więcej wolnego czasu - napomknął.

HeartbeatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz