Rozdział 19.

259 34 7
                                    

Nigdy nie sądziłem, że jakikolwiek widok wstrząsnie mną równie mocno, co oglądanie całej tej koszmarnej sceny z perspektywy niewidzialnego widza. W spokoju obserwowałem tłumy zbierające się powoli do sali balowej, wręcz wulgarnie spływającej złotem i bogactwem. Ich podniecienie na widok złotej klatki wypełnionej po brzegi odurzonymi śmiertelnikami, niemalże podnosiło temperaturę otaczającej nas przestrzeni. Krążyłem wokół sali chowając się w cieniach rzucanych przez kandelabry, ciężkie zasłony i draperie. Magnus w napięciu wymalowanym na wąskich ustach obserwował mnie w ciszy z balkonu zawieszonego tuż nad wejściem do sali. Mało kto zdawał sobie sprawę z jego istnienia, zbyt zafascynowany tym, co działo się w samy sercu pomieszczenia. Oboje ryzykowaliśmy życiem w tamtych zdających się trwać wieczność momentach. On pozwalając mi tutaj przebywać w ukryciu jego magii, a ja łamiąc zakaz Cesare.

Na balkonie u jego boku stało kilku czarowników w ciszy pilnujących tłum. Nakładając na nich otumaniające zaklęcia miłosne. Magnus miał rację. Można było zapanować nad tłumem na wiele sposobów. Większość lubowała się w strachu i władzy. Cesare przyjął jednak odmienne podejście. Chciał rozkochać w sobie otaczającę go istoty, nawet jeśli było to tylko bardzo dobrym strategicznym zagraniem. Nie wiedział jednak jednego. Dzisiejszy wieczór nie miał zakończyć się tylko i wyłącznie na oczarowanych czarownikach, wampirach i łowcach. Chelsea przeszła samą siebie zatruwając śmiertelników będących częścią wydarzenia. Magnus spoglądając na nią raz po raz, nie potrafił ukryć nieprzyjemnego uśmiechu triumfu. Poza magią i trucizną mieli przecież jeszcze mnie. Króla manipulacji. To jej właśnie brakowało w tym całym triku. Nikt o tym nie wiedział. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że na sali balowej znajdował się już mistrz ceremonii.

Wsunąłem się w kąt pomieszczenia i w ciszy obserowałem coraz większy tłum gości dołączający do kolacji. W napięciu wyczekiwałem nadejścia Blaise'a i Anaisse. Na same wspomnienie wampirzycy, na chwilę traciłem zdolność jasnego myślenia. Nie wiedziałem, czy będę w stanie się opanować i nie rzucić w jej ramiona kompletnie rujnując nasz plan. A tyle on nas kosztował. Mojej gry aktorskiej i udawanej słabości. Chelsea i Aleccio idealnie odgrywających swoje role prawej ręki naszego największego wroga. Zaangażowany był w to także Magnus, choć jego motywacji nawet po dziś dzień nie byłem w pełni świadom. Wiedziałem, że chciał popsuć plany Cesare z samej przekory i złośliwości. Kierowała nim także chęć ochrony Anaisse, choć i w tym przypadku kierował się pewnie głównie swoim egoizmem.

Tłum się zagęszczał, a ja na znak Magnusa powoli zacząłem wypuszczać z siebie pierwsze fale mocy. Chelsea jak na zawołanie dołączyła do mojego zadania. Powoli zasiadając za stołem tuż nieopodal Cesare, przejmowała na siebie ciężar mojego wpływu. Ukrywając go pod swoim własnym. Zacierając moje ślady. Ukrywając mnie przed centrum tego całego zamieszania. Aleccio u jej boku wydawał nieme rozkazy otaczającym nas śmiertelnikom. Jego także jeszcze nie zauważono. Oboje świetnie rozkładali karty na tym zalanym krwią stole. Byłem ich asem wyciąganym w ostatnim momencie z rękawa. Po raz kolejny przesunąłem się we wnękę tuż przy oknie. Obserwując. Oceniając. Magia sunęła powoli po parkiecie w stronę gości. Delitkanie ich łechtała. Podniecała. Ciężko było mi się nie uśmiechnąć.

Po przeciwnej stronie sali ujrzałem wchodzącego powoli na salę Arryna. Na jego widok cały się spiąłem. Wiedziałem, że ostatnich kilka dni spędził w towarzystwie Anaisse i Blaise'a. Tylko niebiosa wiedziały jakie blizny na nich pozostawił. Jak z nudów mógł ich skrzywdzić. Stanął w rogu sali i po pochwyceniu kieliszka krwi w dłoń, jedynie przyglądał się wszystkiemu z boku. Nie tknął gorącej cieczy, dopiero co wtoczonej do szkła. Jakby doskonale wiedział, co planowane było tej nocy. Cały ubrany na biało i ozłocny podobnie do reszty gości wyglądał wręcz nieludzko pięknie. Było to na tyle zabawne, że ironicznie kontrastowało to z tym kim na prawdę był.

Bella Clairiere and City of Ashes (IV)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz