Rozdział 2.

382 39 5
                                    

Budzący się do życia, ociekający złotą poświatą jutrzenki, cichy niczym pierwszy po przebudzeniu głębszy nabrany oddech. Słodki, zadowalający w swoim przepychu. Zadziwiający, dumny, zawsze ciekawski. Zawsze zniewalający i równie odpychający dla mnie, tak jak ponad 300 lat temu. Spływający krwią. Przeludniony milionami straconych okrutnie dusz. Ta złota, opadająca na mnie tego poranka poświata, była tak złudna. Tylko piękno potrafiło takie być. Olśniewające do stopnia, w którym zapominamy jak się nazywamy.

Patrzyłem na ten ogrom, trzymając się mocno kamiennego gzymsu małego balkoniku, wyglądającego w stronę jednej z mniej zatłoczonych uliczek. Gęste kwiaty, niemalże eksplodujące spomiędzy moich ramion ze swoich szerokich donic, niczym kaskady wodospadu, spływały ku ulicy. Ich czerwień i błękit były równie barwne, co symbole tego miasta.

Paryż powinien zapierać przecież dech w piersi. Skrzące się złotem dachówki, ich szarość, czerwień i granat, powinny śpiewać do mnie niekończącą się syrenią pieśń. Diamentowa rosa od jej drżenia powinna upaść, niczym złoty deszcz, na pierwszych przechodniów pod długimi, zwieszonymi leniwie liniami telefonicznych. Zlatujące niedaleko ku niebu stado ptaków, skierowało się w poszukiwaniu śniadania w stronę turystycznych zbiegowisk w centrum, a ja w milczeniu przyglądałem się perfekcyjnemu ruchowi ich skrzydeł.

Gdy zamknąłem na chwile zmęczone oczy, słyszałem budzące się do kolejnego, pełnego przygód dnia, miasto. Dostawców niezbędnego mieszkańcom pieczywa, gazet, świeżych warzyw i owoców. Niemalże na języku czułem smak chrupiącego, gorącego chleba. Pierwszy łyk mocnej kawy. W takich momentach szczerze żałowałem, że od setek lat nie mogłem pożywać ludzkiego jedzenia. Czasami potrafiłem przełknąć alkohol. Za każdym razem gdy się o to pokusiłem, koszmarnie się upijałem, po raz kolejny będąc zaskoczonym samym faktem, że moje ciało je akceptuje. Nie pamiętałem tych wieczorów zbyt dobrze. Czasami były to całe tygodnie.

W oddali, niczym tętniące serce miasta, stała dumnie wieża Eiffla. Pozbawiona swojego nieziemskiego, nocnego blasku zdawała się tak zwyczajna. Cicha. Niemalże nic nie znacząca. Pamiętałem czasy, w których jeszcze nie istniała. Czasy, w której Paryż przypominał dopiero budzące się do życia centrum świata. Wiele zmieniło się od tamtego czasu. Głównie to, że nigdy tutaj nie przybywałem. Przenigdy. Paryż kojarzył mi się z ludzkim życiem, którego nie miałem nigdy odzyskać, masą krwawych, okrutnych rzeczy, których się dopuściłem i zepsucia, za które do teraz się wstydziłem. Paryż źle na mnie wpływał i nigdy, jak właśnie w tamtym zapierającym dech w piersi momencie, nie miałem ochoty stamtąd uciekać.

Wiedziałem, że Cesare wybrał to miejsce celowo. To w nim wszystko się dla mnie zaczęło. Zastanawiałem się z rosnącym niepokojem, czy miało być ono także miastem mojego końca. Za sobą usłyszałem cichy szelest stawianych lekko stóp na drewnianej podłodze. Ciężkie zasłony odchyliły się na lewo, by po chwili dołączyła do mnie tak jak zawsze. Wczepiając swoje podkurczone palce w moją pierś. Chowając kościstą, niegdyś tak piękną, twarz w skórę moich pleców, tuż pomiędzy łopatkami. Wiem dlaczego to robiła. Rozumiałem każdy jej gest. Sam je wykonywałem. Sam pozwalałem sobie na okazanie takiej desperacji i tęsknoty. Jednak nigdy nie jej. Po raz kolejny zamknąłem oczy i boleśnie zacisnąłem dłonie na kamiennym gzymsie. Obawiałem się, że w akcie rozpaczy go ukruszę. Jej usta musnęły moje ramię, a ja opanowałem swoje drżenie. Całym sobą zmusiłem się do spokoju. Do wyobrażenia sobie, że to nie obce dłonie teraz tak natarczywie mnie dotykają. To nie lepkie usta potępionej, właśnie muskają moją szyję.

Anaisse. Błagam.

Modliłem się, by była w lepszym położeniu ode mnie. Czułem jej istnienie poprzez naszą więź. Czułem jak nikła była w ostatnich dniach. W noc, w której jak skończony głupiec, dałem się uwięzić, przez chwilę myślałem, że umarła. To była najdłuższa, najbardziej przerażająca chwila mojego życia.

Bella Clairiere and City of Ashes (IV)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz