Rozdział 5.

329 32 3
                                    

– Kto dał jej prawo do bawienia się w sędziego? – spytał odległy w kolejce duch, patrząc w prost na mnie z jawną niechęcią. Zjawa obok niego zmierzyła mnie równie przeciągłym spojrzeniem.

– Wydaje mi się, że sami do niej przyszliśmy – druga, ta bardziej irytująca, obejrzała się za swoje plecy z zainteresowaniem, wskazując cały tłum duchów wszelkiej maści, wieku oraz stanu ustawionych za nimi w kolejce. Była przeraźliwie naiwna, a duchy wokół niej, poruszone nagłym zebraniem po środku absolutnie niczego. – Ale chyba tylko mi się wydaje.

Słysząc kolejne tej nocy narzekania, jedynie wzruszyłam zrezygnowana ramionami i wróciłam znudzonym spojrzeniem do wypłakującego się tuż przede mną ducha. Opowiadał wylewnie o swoich losach i tragicznej śmierci. Obwiniał o nią swoją siostrę i brata, twierdząc, że spiskowali przeciw niemu, od kiedy tylko się urodził. Jego tłusta twarz trzęsła się przy każdym jego słowie, a paskudna rana ciągnąca się przez całą jego krtań, zdradzała, że ktoś brutalnie poderżnął mu gardło. Najwidoczniej nawet za życia był ciężki do zniesienia. Z każdą spędzoną z nim sekundą, zaczynałam rozumieć motywy mordercy. Gdy wzniósł dłonie błagalnie w stronę nieba, mówiąc o swoim utraconym bogactwie na rzecz kochanki i jej syna, czarna od krwi koszula rozchyliła się ukazując jego, pokrytą gęsto włosami, klatkę piersiową. Widząc ją, skrzywiłam się z niechęcią. Tam także miał głębokie rany. Oceniając go po ubiorze domyślałam się, że mógł pochodzić z końca dziewiętnastego wieku. Ile lat już tułał się po ziemi i zadręczał swoją obecnością inne duchy i nie daj Boże, ludzi?

Nim skończył swoje zawodzenie, machnięciem dłonią od niechcenia, odsyłając go tym samym w zaświaty. Rozmył się w powietrzu niczym tchnienie, a resztki jego obecności poniosły się w powietrzu jak drobne, srebrne prochy.

– Następny – przywołałam do siebie kolejnego ducha i oparłam twarz na dłoniach ułożonych wygodnie na szczycie kolan.

– Zgadzam się z tamtymi – srebrzysta, na tle nocnego nieba, zjawa staruszki ubrana była w szaty zakonnicy. Wskazała dłonią za siebie na dwa nadal obgadujące mnie duchy. – Kto dał tobie prawo, by nas oceniać?

– A kto powiedział, że to robię? – uniosłam brew zaintrygowana, patrząc na nią z niedowierzaniem. – To wyście wszyscy zbiegli się tutaj, jakby gonił was sam diabeł i nie dawaliście mi spokoju, dopóki nie zajęłam się tym, do czego mnie stworzono. Przepuszczania was na drugą stronę.

– Powinnaś nam pomagać. Jesteś paskudną, arogancką, obłudną...

– A czy właśnie tego nie robię? – zagłuszyłam jej fale wyzwisk. – Mogę wrócić do ignorowania was. Szczerze mówiąc, jestem już trochę zmęczona.

– Wybryk natury – wysyczała w moją stronę w odpowiedzi. – Potwór.

– Jeśli chcesz mnie obrazić, muszę sprawić tobie zawód – odparłam spokojnie i spojrzałam przez nią na kolejkę duchów ciągnących się aż po horyzont. Najwidoczniej wychodziły z lasu, z którego przyszliśmy. Czekała mnie naprawdę długa noc. – Słyszałam już w swoim życiu gorsze wyzwiska.

– Tacy jak ty, nie powinni mieć prawda do życia – dorzuciła na koniec z wyniosłym tupnięciem nogą, a ja spojrzałam na nią spode łba. Była doprawdy irytująca i powoli traciłam ochotę na odsyłanie jej gdziekolwiek. Kilka dodatkowych lat tułaczki powinno osłabić jej zagorzałą nienawiść do wszystkiego i wszystkich. Było to ciekawym odkryciem, zwłaszcza, że staruszka ubrana była w habit zakonnicy.

– Zważałabym na słowa – spojrzałam na nią groźnie. Ciepły, nocny wiatr po raz kolejny rozwiewał moje włosy. Okolica była nadal niezwykle cicha. Gdyby nie otulający nas słodki koncert cykad i popiskujących nocnych stworzonek ukrytych w wysokich źdźbłach traw, za nic bym nie uwierzyła, że to nie był sen. – Z tego co widzę, błąkasz się po tej ziemi od dobrych kilku lat – oceniłam patrząc krytycznie na jej buty, które były bardzo modne w latach osiemdziesiątych. Tej nocy na prawdę miałam do czynienia z duszami każdej rasy, maści i wieku. – Jestem przekonana, że jestem pierwszym przewodnikiem, na którego miałaś okazję wpaść. W przeciwnym razie zwracałabyś się do mnie innym tonem. Wątpię, żeby kolejny, o ile będziesz miała szansę go spotkać, uczynił ci ten sam zaszczyt. Powiem więc jeszcze raz, zważaj na słowa.

Bella Clairiere and City of Ashes (IV)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz